Koło przeszklonych kontenerów zatrzymują się od czasu do czasu małe grupki. Przystają i zaraz odchodzą. Muzyka słyszana przez głośniki wystawione za szyby nie porywa. Po twarzach niektórych przechodniów widać, że chcieliby się zatrzymać, ale monotonne, mechaniczne dźwięki serwowane przez dj’a zamkniętego w kontenerze nie zachęcają.
- Kto tu puszcza takie nudne kawałki? – krzyczy mały Kacper biegnąc do mamy na drugim końcu placu Wolności.
Rzeczywiście, wieje nudą. Na dole, w kontenerze przeznaczonym do dyskusji kilkanaście osób pogodnie gaworzy, ale równie dobrze mogliby to robić w którymś z klubów na pobliskiej ulicy Nowowiejskiego. Dwoje młodych ludzi próbuje ożywić atmosferę i zaczyna grać na gitarze. Rozbrzmiewa znana melodia „Jozin z Bazin”. Krótkie śmiechy na chwilę przerywają jednostajny dźwięk rozmów. Wszystko wraca do normy. I znów panuje chillout.
Sztuka dla sztuki
- To trochę sztuka dla sztuki – mówi pani Barbara przechadzająca się z mężem po Starym Mieście. Sam pomysł jest w porządku, ale jakoś mało ludzi jest tym zainteresowanych. Przypomina mi to trochę życie w Kopenhadze. Tam, tak jak i tu, ludzie nie używają firan. Wszystko jest na widoku – dodaje małżonek.
Najliczniejszą grupą przechodzącą przez plac Wolności są kibice wracający z meczu Lecha. Większość śmieje się i idzie dalej. Marcin i Błażej zatrzymali się jednak. W szalikach przypatrują się muzykom w kontenerze.
- Dobrze w ryj – rzuca Błażej, ale chyba wcale mu się nie podoba, bo po chwili wraz z kolegami udaje się na Stary Rynek.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?