Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak jeździ się porannymi pociągami do Poznania. "Ludzie siadali na półkach bagażowych". Zobacz wideo i zdjęcia

Paweł Antuchowski
Paweł Antuchowski
Wideo
od 16 lat
Od kilku tygodni otrzymujemy sygnały od stłoczonych i przegrzanych pasażerów, którzy w niezbyt komfortowych warunkach odbywają swoje podróże pociągami do pracy czy szkoły. Najwięcej skarg dotyczyło trasy z Wągrowca do Poznania, gdzie w porannych godzinach szczytu działy się wręcz dantejskie sceny. Dziennikarze "Głosu Wielkopolskiego" postanowili sprawdzić, jak podróżuje się porannymi pociągami z Wągrowca do Poznania.

Spis treści

Skarg związanych z tą trasą było tak wiele, że Urząd Transportu Kolejowego postanowił przeprowadzić kontrolę. Jak poinformował nas Tomasz Frankowski z Wydziału Komunikacji Społecznej urzędu, została ona fizycznie przeprowadzona. Teraz do jej wyników musi odnieść się przewoźnik. Ostateczny raport po kontroli zostanie opublikowany pod koniec listopada.

Tłok w porannych pociągach do Poznania już nie tak potężny?

Postanowiliśmy sprawdzić, jak teraz wygląda sytuacja na linii wągrowieckiej w czasie porannego szczytu komunikacyjnego. Do Poznania udaliśmy się pociągiem Kolei Wielkopolskich nr 77580, który z Wągrowca wyrusza w dni robocze o 6:48 rano.

Czytaj też: Restauracja-widmo w Wielkopolsce. Kiedyś popularny zajazd "Pod Kaczorem" to dziś ruina. Poznajcie jego tajemniczą historię!

Nasza podróż rozpoczęła się jednak na poznańskim dworcu, skąd wyruszyliśmy na spotkanie pociągu z Wągrowca, mijając po drodze składy zmierzające do stolicy Wielkopolski. Każdy z nich był prowadzony dwuczłonowymi szynobusami w podwójnym zestawieniu, a wcześniejszy kurs, który mijaliśmy na stacji w Murowanej Goślinie, był prowadzony 3-członowym szynobusem Newagu. Wszystkie miejsca siedzące były w nim zapełnione, jednak nie było problemu z brakiem miejsc stojących.

Z pociągu wysiedliśmy na przystanku Łopuchowo Osiedle, gdzie wśród pól i mgieł przesiedliśmy się do składu jadącego w stronę Poznania. Kurs, na który oczekiwaliśmy, także był obsługiwany przez trójczłonowy pojazd. Pociąg minął wcześniej zaledwie kilka stacji, dlatego wszyscy pasażerowie byli w stanie zająć miejsca siedzące.

Im bliżej celu podróży, tym liczba pasażerów systematycznie rosła. Najwięcej osób wsiadło między innymi w Murowanej Goślinie, Bolechowie, czy Czerwonaku. Przed dojazdem do dworca wschodniego, gdzie także dosiadali się pasażerowie, wypełniły się wszystkie przedsionki przy drzwiach i część korytarzy, pasażerowie stali także w najdalej oddalonych od drzwi częściach pociągu, jednak było ich tam mniej, niż przy drzwiach.

Obserwuj nas także na Google News

- Największy ścisk jest w okolicach godziny 7 rano, wtedy jest mnóstwo ludzi i często nie da się wejść do pociągu - mówił jeden z pasażerów. Jak relacjonował, po południu najwięcej osób podróżuje między godziną 14, a 16.

- Najwięcej pasażerów wsiada od stacji w Murowanej Goślinie i na dalszych stacjach, bliżej Poznania. Nie raz był taki tłok, że konduktor prosił, aby przesuwać się do przodu, bo prawie że nie było miejsca

- opowiadała jedna z pasażerek.

- Byłam świadkiem sytuacji, w której jednej z osób podczas podróży zrobiło się słabo i się przewróciła. Wtedy pociąg został zatrzymany, pani konduktor udzieliła jej pomocy, a my staliśmy i czekaliśmy - relacjonowała inna pasażerka.

Czytaj też: Przerażające sekrety opuszczonego szpitala psychiatrycznego pod Poznaniem. To tragiczna historia, którą mało kto zna

- O tej godzinie nie jest już tak źle, bo większość ludzi upchnęła się we wcześniejszym pociągu, który z Bolechowa rusza o 6:55. Ostatnio jak nim jechałam, to ludzie dosłownie wchodzili na półki bagażowe, żeby się zmieścić. Taka sytuacja miała miejsce w ubiegłym tygodniu. Po tym, jak zostałam przykryta ze wszystkich stron rękoma ludzi, którzy się trzymali i ledwo stałam na podłodze, unikam tego pociągu

- stwierdziła pasażerka, wsiadająca w Bolechowie.

Jak podkreśla, już wtedy ciężko wcisnąć się do pociągu. Kilkukrotnie było ona świadkiem złego samopoczucia pasażerów, z powodu tłoku i gorąca. - W zeszłym tygodniu widziałam jak jedna dziewczynka prawie zemdlała, ale udało się ją usadzić przy oknie, które zostało otwarte i na szczęście poczuła się lepiej - dodała.

- Ja wracam do domu w okolicy godzin 15-16 i tłok jest już na samym dworcu Poznań Główny. To, co mówią Koleje Wielkopolskie, że pasażerowie się nie przesuwają, to jest bzdura. Zapraszam serdecznie kogoś z Kolei Wielkopolskich do przejażdżki, mogę nawet zasponsorować bilet miesięczny

- opowiadała Edyta Bączkiewicz, pasażerka, która od 11 lat dojeżdża z Wągrowca do pracy w Poznaniu.

Często zdarzały się przypadki, kiedy podczas największych tłoków ogrzewanie pracowało na wysokich obrotach, co przy ograniczonej możliwości otwarcia okna zamieniało wnętrze pojazdu w saunę. - Drużyna konduktorska nie do końca nad tym panuje, ponieważ powinni oni sami z siebie zwracać uwagę na to, czy jest gorąco, czy nie - stwierdziła.

Wśród zastrzeżeń co do funkcjonowania pociągów na tej trasie, zwróciła ona także uwagę na rozciągnięcie częstotliwości kursowania pociągów do 45 minut. - Zakład pracy nie pozwoli mi na przychodzenie inaczej do pracy co zmianę rozkładu jazdy - stwierdziła Edyta Bąkiewicz. Opowiedziała także o sytuacji, która miała miejsce tuż po niedawnej korekcie rozkładu jazdy. - Pociąg jadący do Wągrowca przed 17 był prowadzony przez 2-członowy szynobus. Tymczasem jest to najbardziej oblegany kurs i wejście do pociągu graniczyło wtedy z cudem. Nawet w podwójnym zestawieniu jest on zapełniony - relacjonowała.

Koleje Wielkopolskie radzą pasażerom, aby przesuwali się do środka

Sprawą tłoku w pociągach z Wągrowca do Poznania, oprócz Urzędu Transportu Kolejowego, który miał w tej kwestii otrzymać liczne skargi, zajął się także asystent społeczny posłanki Lewicy Małgorzaty Prokop-Paczkowskiej - Tomasz Strejza. Poinformował o, w jego ocenie skandalicznej, treści odpowiedzi, jaką otrzymał od Kolei Wielkopolskich.

- Z naszych obserwacji wynika, iż podróżni najczęściej gromadzą się w okolicach przedsionków drzwi wejściowych i nie przemieszczają się równomiernie wzdłuż całego składu pomimo reakcji i próśb drużyn konduktorskich – czytamy w odpowiedzi przedstawicieli przewoźnika. - Powoduje to wrażenie o przepełnieniu pojazdu, podczas gdy w rzeczywistości istnieje jeszcze rezerwa miejsca. Dlatego też Spółka podejmuje działania, aby efektywniej zagospodarować przestrzeń w pojazdach.

Działania te polegają na wydawaniu poleceń przez drużyny konduktorskie, wygłaszanie komunikatów dźwiękowych zachęcających podróżnych do równomiernego zapełniania przestrzeni pasażerskiej (było one odtwarzane podczas naszej podróży) oraz prezentację na monitorach prawidłowego zajmowania miejsca w pojeździe.

- Ta odpowiedź to skandal ze strony spółki. Nie raz jechałem pociągami na tej trasie i wiem, że nie ma miejsca, jest duszno i można zemdleć

Przewoźnik deklaruje monitorowanie sytuacji

Koleje Wielkopolskie zapewniają, że frekwencja na poszczególnych liniach jest na bieżąco monitorowana. Służą do tego urządzenia, które gromadzą dane na temat osób wchodzących i wychodzących z pociągów. Ponadto zarówno przewoźnik, jak i organizator przewozów są informowani o przepełnieniach poprzez raporty pracowników drużyn konduktorskich.

- W przypadku powtarzających się sytuacji przepełnienia danego pociągu, wspólnie z organizatorem przewozów, przeprowadzana jest analiza możliwości technicznych oraz taborowych w celu obsługi połączenia pojazdem o większej pojemności lub ewentualnego wzmocnienia składu - informował Wydział Promocji i Marketingu Kolei Wielkopolskich.

Przewoźnik zapewniał, że działania związane ze zwiększeniem pojemności składów pociągów są podejmowane na bieżąco. Niestety liczba taboru jest ograniczona, a zakup nowych pojazdów to wieloetapowa procedura, podczas której czas od podpisania umowy do rozpoczęcia eksploatacji to nawet kilkanaście miesięcy.

- Na przełomie 2020 i 2021 roku włączone do eksploatacji zostały cztery trójczłonowe pojazdy typu 36WEhd wyprodukowane przez Newag, które stały się istotnym uzupełnienie taboru obsługującego połączenia m.in. na linii Poznań – Wągrowiec – Gołańcz. Obecnie jesteśmy na końcowym etapie realizacji zakupu dwóch kolejnych spalinowych zespołów trakcyjnych 36WEhd. Odbiór końcowy pojazdów zaplanowany jest na grudzień 2022 roku

– dodaje przedstawiciel Kolei Wielkopolskich.

Czy rozładowaniu ścisku pomógłby dodatkowy pociąg z Murowanej Gośliny?

Wielu pasażerów porannego pociągu, co można było także zaobserwować, wskazywało na dużą liczbę podróżnych wsiadających do pociągu w Murowanej Goślinie i kolejnych stacjach w stronę Poznania. Czy zatem rozwiązaniem problemu tłoku na tej linii mogłaby być dodatkowa para pociągów, kursująca w godzinach szczytu na najbardziej obciążonym odcinku trasy?

Okazuje się, że nie jest to takie proste. - Technicznie jest to wykonalne na stacjach, na których istnieje możliwość zmiany kierunku jazdy pociągu. Ponadto w dni powszednie na linii kursuje 20 par pociągów w dobie, czyli w jedną stronę 20 i w drugą stronę 20, tym samym przepustowość linii została wyczerpana, dlatego nie planujemy uruchamiać pociągów w krótszych relacjach – opisuje Robert Pilarczyk, Dyrektor Departamentu Transportu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego, który jest organizatorem przewozów na tej trasie.

Dodatkowo wydolność infrastruktury jest ograniczana przez trwające wokół Poznania remonty. Z tego właśnie powodu dokonano na początku listopada korekty rozkładu jazdy. – Niestety linie kolejowe to nie są drogi kołowe, gdzie jest większa przepustowość i rozkład jazdy musi to uwzględniać. Mamy do czynienia z licznymi pracami torowymi, które jeszcze dodatkowo tę przepustowość ograniczają – mówi Robert Pilarczyk.

Rozkład jazdy pociągów jest układany przez PKP PLK według priorytetów. W pierwszej kolejności przepuszczane są pociągi pasażerskie dalekobieżne. Następne są pociągi regionalne, a na końcu towarowe. Wszystkie te składy muszą się zmieścić na tym samym szlaku. Tymczasem poznański węzeł kolejowy jest mocno zatłoczony.

– Przykładowo, na stacji Poznań Wschód, gdzie zbiegają się trzy linie, w tym linia do Wągrowca, wszystkie pociągi muszą się zmieścić na dwutorowym fragmencie linii do stacji Poznań Główny. Sam dworzec główny także ma ograniczoną przepustowość. Aby to zmienić, potrzebne są inwestycje warte miliardy złotych

– dodaje Robert Pilarczyk.

Zobacz zdjęcia z przejazdu porannym pociągiem do Poznania:

Pasażerowie stłoczeni w pojazdach czują się jak w saunie

Według dyrektora departamentu transportu wszelkie zmiany związane z kursowaniem pociągów, które pasażerowie odbierają negatywnie, nie wynikają ze złej woli kogokolwiek. - Niektóre sytuacje są nieco przerysowane, bo zdarzają się awarie taboru, czy inne, nieprzewidziane zdarzenia, przez co czasami składy są mniejsze albo występują opóźnienia - stwierdza Robert Pilarczyk. Podobna sytuacja miała miejsce w sytuacji przedstawianej przez wieloletnią pasażerkę podróżującą tą trasą. Połączenie to miało być obsługiwane 3-członowym zespołem trakcyjnym, jednak z przyczyn technicznych tego dnia nie mógł on być podstawiony.

Błąd, polegający na podstawieniu mniejszego składu, został w następnych dniach naprawiony poprzez obsługę kursu dwoma, połączonymi ze sobą, szynobusami. Po wcześniejszych, licznych skargach od pasażerów, o których „Głos Wielkopolski” pisał wielokrotnie, podjęto decyzję o obsłudze części porannych pociągów do Poznania na liniach ze Zbąszynka, Gniezna oraz Wągrowca większymi składami lub w podwójnym zestawieniu.

Także kwestia zbyt wysokiej temperatury w zatłoczonych składach była przedmiotem interwencji organizatora transportu. – Sytuacja została spotęgowana przez duże potoki pasażerów, dlatego zleciliśmy przewoźnikom dokonanie dodatkowych przeglądów urządzeń wentylacyjnych i klimatyzacyjnych. Zasugerowaliśmy, aby wyłączać ogrzewanie na stacjach podpoznańskich, gdzie pasażerów jest najwięcej i włączać nawiewy – stwierdził Robert Pilarczyk i dodaje, że w takich kwestiach należy zwracać się na bieżąco do drużyn konduktorskich. Podczas naszego przejazdu w pociągu było bardzo ciepło, jednak nie można było jednoznacznie stwierdzić, czy przed poznańskimi stacjami ogrzewanie zostało wyłączone.

Jak podkreśla dyrektor, nikt nie gwarantuje, że pasażerowie kolei regionalnych będą mieli zapewnione miejsca siedzące, jednak najważniejsze jest, aby każdy mógł jechać w dobrych warunkach. Przepisy kolejowe ściśle regulują kwestie możliwości napełnienia pociągu pasażerami i w przypadku taboru używanego w Wielkopolsce stać może maksymalnie tyle samo osób, ile może usiąść. Z tego powodu zdarzały się sytuacje, w których pasażerowie, ze względu na przepełnienie składu, zostawali na peronach.

Większa liczba pasażerów nie wpływa na większe zyski przewoźnika

- Duża frekwencja nie przekłada się na pełne pokrycie kosztów przewozów - stwierdza Robert Pilarczyk. - Samorząd dopłaci w tym roku do kolei regionalnej 255 mln zł, a w przyszłym roku ta kwota jeszcze się zwiększy. Tymczasem dochody z biletów pokrywają około 40 proc. kosztów transportu publicznego. To nie jest dochodowe przedsięwzięcie, zresztą nie jest to celem Samorządu Województwa

- podkreśla. Jak tłumaczy, transport publiczny pełni przede wszystkim ważną funkcję społeczną, dowożąc pasażerów do pracy, szkół, urzędów czy lekarzy.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tak jeździ się porannymi pociągami do Poznania. "Ludzie siadali na półkach bagażowych". Zobacz wideo i zdjęcia - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto