MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tak nie można grać!

[email protected]
Obojętnie jak grać, ważne by wygrać - mówił przed meczem trener Libor Pala. Lech zagrał znowu tak jakby nie chciał pokonać Legii. Zupełnie oddał inicjatywe gospodarzom w pierwszej odsłonie, a po przerwie grając w ...

Obojętnie jak grać, ważne by wygrać - mówił przed meczem trener Libor Pala. Lech zagrał znowu tak jakby nie chciał pokonać Legii. Zupełnie oddał inicjatywe gospodarzom w pierwszej odsłonie, a po przerwie grając w przewadze
w ciągu zaledwie 120 sekund stracił dwie bramki. To niepojęte!

Lech rozpoczął schowany za podwójną gardę. Legia była przy piłce, rozgrywała akcje, drużyna gości ograniczała się do destrukcji.

Pierwszą groźną sytuację stworzyła 9 min Legia. Gospodarze łatwo szybkimi podaniami ograli obronę Lecha, na szczęście strzał Łukasza Surmy był niecelny. Chwile później Tomasz Kiełbowicz bardzo dobrze dograł prostopadle do Marka Saganowskiego, ale udana interwencją popisał się Waldemar Piątek. Dużo szczęścia mieli niepotrafiący przytrzymać piłki lechici w 19 min. Najpierw Bartosz Bosacki w ostatniej chwili zablokował strzał Kiełbowicza. Po rzucie rożnym groźnie główkował Choto. Piątek był na posterunku. 180 sekund później znowu szczęście dopisało podopiecznym Libora Pali. Saganowski nieczysto trafił głową w piłkę i strzał był niecelny.

Gdzie są te skrzydła Lecha, gdzie jest ta pomoc? - rwali sobie włosy z głowy kibice Kolejorza. Goście mieli duże kłopoty z przekroczeniem nawet linii środkowej boiska. Brak odwagi był bardzo denerwujący.

Tchórzostwo o mało nie zostało ukarane w 27 min. Znowu w ostatniej chwili udało się zablokować potężne uderzenie Sokołowskiego. Dwa kwadranse dominacji Legii zakończył strzał z woleja Saganowskiego.

Pobudka po dwóch kwadransach

Lech po raz pierwszy zagościł pod bramką drużyny Dariusza Kubickiego w 30 min i... o mało nie skończyło się to golem. Po dośrodkowaniu Ślusarskiego z woleja strzelał Grzelak, do piłki, która skozłowała przed Borucem wyskoczył Piotr Reiss i strzelił głową tuż nad poprzeczką.

W 38 min trener Lecha zdecydował się na zmianę. Za słabo spisującego się w środku Piotra Jacka, wszedł na boisko Damian Nawrocik. Reiss został przesunięty do pomocy i był to dobry manewr, bo w końcówce pierwszej odsłony przewaga gospodarzy nie była już tak przygniatająca.
9:1 w strzałach, ale 0:0 na tablicy po pierwszej odsłonie.

Jak długo lechici będą murowali bramkę?

Druga połowa zaczęła się W 48 min po znakomitym dośrodkowaniu Reissa świetną sytuacje miał niewidoczny dotąd Łukasz Madej. Reprezentant młodzieżówki strzelił głową z 7 metrów jednak za słabo, by zaskoczyć prawie bezrobotnego Boruca.

Dwuminutowa katastrofa

Od 58 min poznaniacy grali z przewagą jednego zawodnika. Dixon Choto zastępujący ukaranego w poprzednim meczu czerwoną kartką Marka Jóżwiaka, za faul na Grzelaku otrzymał drugą żółtą kartkę i w efekcie czerwoną.
Zamiast jednak ataku Lecha, nastąpiła katastrofa. W ciągu 120 sekund Kolejorz stracił dwa gole! Trudno to zrozumieć!.
Najpierw zaspał Zbigniew Wójcik. Zza jego pleców wybiegł Saganowski i przelobował Piątka. Na 2:0 podwyższył Tomasz Kiełbowicz, który sfinalizował podanie Surmy. Zbyt mało energicznie interweniował Bartosz Bosacki i pomocnik Legii trafił w długi róg.

- Wydawało się, że mamy już sytuację opanowaną. Tymczasem poszła kontra Legii i obudziliśmy się z ręką w nocniku - powiedział Waldemar Kryger.

Błąd Boruca

Chwilę potem Pala rzucił do boju Zbigniewa Zakrzewskiego. W tym momencie w szeregach Kolejorza występowało czterech napastników. I znowu goście częściej przebywali pod bramką Legii.

W 71 min Ślusarski nie opanował piłki po dośrodkowaniu Madeja. Szkoda bo wydawało sie, że będzie sam na sam z bramkarzem.

Serca kibiców Lecha mocniej zabiły pięć minut później. Piotr Reiss wykonywał rzut wolny. Dośrodkowanie kapitana poznańskiej drużyny próbował piąstkować Boruc, ale uczynił to tak nieporadnie, że piłka wpadła do bramki.
Niestety nasza drużyna nie poszła za ciosem. Legia dobrze się broniła, poznaniakom zabrakło determinacji i zimnej krwi. Ostatnie minuty przypominały bicie głową mur. Dalekie wrzutki okazały się wodą na młyn dla grającej w osłabieniu warszawskiej drużyny.

Lech przegrał na własne życzenie. Jeśli chce się grać o remis, trzeba postarać się by zdobyć bramkę. A lechici, których obrona jest najsłabszą formacja robili wszystko by najpierw go stracić. I stracili szybciutko dwa, grając zbyt pasywnie i zbyt zachowawczo.

Legia - Lech 2:1 (0:0)

Bramki: 1:0 Marek Saganowski (60), 2:0 Tomasz Kiełbowicz (62), 2:1 Artur Boruc (76, samobójcza)

Legia: Boruc - Szala, Zieliński, Choto, Jarzębowski - Sokołowski, Vukovic (89. Dudek), Sura, Kiełbowicz - Saganowski (86. Wróblewski), Svitlica (64. Magiera)

Lech: Piątek - Bosacki, Scherfchen, Wójcik, Kryger (70. Zakrzewski) - Madej, Świerczewski, Jacek (38. Jacek), Grzelak (63. Kaczorowski) - Ślusarski , Reiss.

Żółte kartki: Bartosz Ślusarski, Łukasz Madej (Lech), Dixson Choto (Legia). Czerwona kartka: Choto (58 min). Sędziował: Antoni Fijarczyk (Stalowa Wola) Widzów: 10 000

Piotr Reiss
kapitan Lecha

W pierwszej połowie zagralismy bardzo słabo. Znów w śmieszny sposób straciliśmy dwie bramki. O naszej porażce zadecydowały indywidualne błędy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto