Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tanio sprzedali, drogo odkupili

Leszek WALIGÓRA
Stanisław Lisiewicz, dwa tygodnie po utracie majątku, z zaawansowaną cukrzycą trafił do szpitala. Stracił obie nogi, ale wciąż wierzy, że uda mu się wygrać przed sądami sprawę gospodarstwa. Fot.  L. Waligóra, infograf. Z. Sikora
Stanisław Lisiewicz, dwa tygodnie po utracie majątku, z zaawansowaną cukrzycą trafił do szpitala. Stracił obie nogi, ale wciąż wierzy, że uda mu się wygrać przed sądami sprawę gospodarstwa. Fot. L. Waligóra, infograf. Z. Sikora
Państwowa Agencja Nieruchomości Rolnych w Poznaniu w 2001 roku sprzedała 135-hektarowe gospodarstwo za 450 tysięcy złotych. Dwa lata później odkupiła niecałe 15 hektarów z tych samych gruntów. Za 870 tysięcy złotych.

Państwowa Agencja Nieruchomości Rolnych w Poznaniu w 2001 roku sprzedała
135-hektarowe gospodarstwo za 450 tysięcy złotych. Dwa lata później odkupiła niecałe
15 hektarów z tych samych gruntów. Za 870 tysięcy złotych.

Dwa lata temu Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa odebrała gospodarstwo w Obrze koło Wolsztyna byłym pracownikom tamtejszego PGR. Jeszcze wcześniej Agencja przejęła część gruntów od dzierżawców i prawie 136 hektarów sprzedała za 450 tysięcy złotych. Przed rokiem odkupiła od nabywcy tych 136 hektarów „tylko” 14,7 hektara – ledwie dziewiątą część sprzedanej ziemi – za 870 tysięcy złotych. Za 870 tysięcy złotych! To była cena za hektar prawie 18 razy wyższa niż wcześniej wyceniła Agencja przy sprzedaży...

Czekając na licytację...

Dziś w Obrze jest już nowy dzierżawca, a większość ludzi z byłego PGR z niepokojem patrzy w przyszłość.

– Tego 3 kwietnia nie zapomnę nigdy – mówi żona Stanisława Lisiewicza, byłego już dyrektora spółki Farm-Agro, która dzierżawiła gospodarstwo w Obrze. Jego i pozostałych szefów spółki czeka bankructwo, kiedy banki i Agencja Nieruchomości Rolnych – następczyni AWRSP – zaczną odzyskiwać pieniądze. A Farm-Agro nie ma czym spłacać długów – bo jedyny majątek firmy dawno już został zajęty. Zdaniem Lisiewicza – może i zgodnie z prawem, choć nie zawsze, ale na pewno niezgodnie z interesem społecznym.
W 1993 roku ówczesne PGR w Obrze wydzierżawiła spółka założona przez byłych pracowników PGR. AWRSP wymogła na nich wówczas, aby za dzierżawę płacili 4 kwintale pszenicy z hektara. Dzierżawili 1300 hektarów gruntów i budynki, ale maszyny, zwierzęta – nawet obornik w oborach – musieli kupić. Pracownicy wspominają jak Agencja sprawdzała wtedy ile ściółki leży pod krową i wyceniała nawet to... Łącznie gospodarstwo przejęło 500 krów, 2500 świń, 300 owiec zarodowych i gorzelnię mogącą produkować milion litrów spirytusu rocznie.

Po czterech latach zaczęły się problemy. Były dyrektor firmy wspomina jak w ciągu roku cena spirytusu spadła z 2,40 zł do 1,40 za litr. Spadły ceny mleka, mięsa, zboża... Jednocześnie koszty poszły o 20 procent w górę.
W 1997 roku Obra wzięła kredyty w bankach. Wszystko wskazywało na to, że jednak zacznie się opłacać. Zaczęło, ale nie tak jak przewidywali rolnicy. – Z dzisiejszej perspektywy wiem, że gdybym zarzucił zasady gospodarowania zgodnego ze sztuką rolniczą – być może opłacałoby się bardziej – mówi Stanisław Lisiewicz.

Oddajcie. Albo nie

W 1998 roku Agencja wypowiedziała umowę. W 1999 roku sąd polubowny w Zielonej Górze orzekł, że Farm-Obra musi zwrócić dzierżawione gospodarstwo. Dziś Stanisław Lisiewicz, powołując się na opinie prawników i sądów, mówi, że takiego wyroku nie może wydać sąd polubowny tylko cywilny.

Mimo wyroku – nikt nie zamierzał egzekwować decyzji. Obra spod rządów Zielonej Góry przeszła pod skrzydła Agencji w Poznaniu, ale jej ówczesny szef – nie żyjący już Piotr Buczkowski – schował wyrok do szuflady. – Gospodarujcie – powiedział nam – mówi Lisiewicz. Nam Agencja napisała: „były kilkakrotnie podejmowane próby przejęcia obiektu, w tym z udziałem komornika sądowego”.
Farm-Agro, aby zmniejszyć długi, oddało ponad 260 hektarów gruntów. Między innymi tak zwany „obiekt rolny Chorzemin” o powierzchni prawie 136 hektarów.

Aż do śmierci Buczkowskiego trwały negocjacje nowych warunków dzierżawy. Ale umowy nigdy nie podpisano. Nowy szef Agencji stwierdził, że układu nie podpisze.

Twarde prawo dzierżawy

Rankiem, 3 kwietnia 2002 roku, komornik zajął cały majątek Farm-Agro. Inwentarz żywy był już wtedy przewłaszczony na banki, a podstawowy sprzęt – zajęty przez komornika skarbowego. Firma padła. Do dziś nie może ogłosić upadłości, bo nie majątku, który mógłby wejść w skład tak zwanej masy upadłości. – Kilka dni wcześniej sprzedawałem nasze rodowodowe krowy po 4 tysiące złotych sztuka. Komornik – po 500 złotych! Rozrodowe owce szły po 100 złotych! – mówi Stanisław Lisiewicz.

Nowi dzierżawcy dostali znacznie atrakcyjniejsze warunki dzierżawy – takie, jakich wcześniej nie mogło dostać Farm-Agro. Antoni Mandziak, szef poznańskiego oddziału Agencji Nieruchomości Rolnych, tłumaczy: – Nie mogę zgodnie z prawem zmienić warunków dzierżawy w trakcie trwania umowy. Musiał być nowy przetarg, a w nim firma z Obry nie mogła już wystartować, bo nie spełnia warunków terminowości w płaceniu zobowiązań.

Stanisław Lisiewicz wciąż liczy, że uda mu się wrócić do dzierżawy. Sądy mają ustalić czy wyrok odbierający dzierżawę był prawomocny i co zrobić z kilkoma latami bezumownego korzystania z gospodarstwa Obry. ANR wycenia zaległości Farm-Obra na kilka milionów złotych.

Byliśmy zaszokowani

Co Agencja straciła na dzierżawie, mogła odzyskać na sprzedaży gruntów przejętego „obiektu rolnego Chorzemin”. W 2001 roku to gospodarstwo, 135,6 hektarów gruntów i zobowiązania wobec 5 pracowników kupił Polski Fundusz Kapitałowy, firma założona przez państwowe zakłady energetyczne. PFK za Chorzemin zapłacił 450 tysięcy złotych. Po 3,31 tysiąca za hektar, 33 grosze za metr. Dziś PFK sprzedaje tam ziemię po 6 złotych za metr...
W 2003 roku Fundusz sprzedał... Agencji Nieruchomości Rolnych niecałe 15 hektarów gruntów Chorzemina. Za 870 tysięcy złotych. Tym razem cena wyniosła 59 tysięcy złotych za hektar. 17,8 razy więcej.

– My im sprzedawaliśmy grunty rolne, oni własnym nakładem sił i środków przekwalifikowali je na budowlane. I zapewniam, że kupiliśmy je z myślą o zysku – aby jeszcze drożej sprzedać po podziale na działki – tłumaczy Antoni Mandziak.

A dlaczego Agencja sama nie przekwalifikowała gruntów? –
Nie mnie oceniać decyzje wcześniejszego kierownictwa – mówi obecny dyrektor.

– Agencja sprzedawała to po takiej cenie, jaką wówczas oferował rynek. Wtedy był trochę inny klimat wokół tego w Polsce – mówi Jacek Prześluga, wiceprezes Polskiego Funduszu Kapitałowego.

– Byliśmy zaszokowani tym, że instytucja, która najpierw sprzedała nam ziemię po cenie gruntów rolnych, jest zainteresowana odkupieniem ich za cenę działek budowlanych. Ale tłumaczyliśmy to sobie tym, że chce sprzedać te działki jeszcze drożej i zrobić na tym interes – dodaje Prześluga.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto