Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teatr w walizce

Joanna Błaszkowska
Joanna Błaszkowska
"Walizka" to przedstawienie niepokojące, trzymające w napięciu, chwilami irytujące, często zabawne, a generalnie - bardzo dobrze zrobione.

O "Walizce" można wydać bardzo banalną opinię, że to opowieść o mężczyźnie, który, choć w zaawansowanym wieku, szuka tożsamości, której nigdy nie posiadał. Zdanie to nie oddaje jednak istoty tego, czym najnowszy spektakl w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego jest. Jest to bowiem nie opowieść, ale ciąg dziwnych sytuacji, które wydarzają się w obecności widowni, to szereg rozmów, kłótni i przepychanek pomiędzy postaciami spektaklu. Wszystko, co dzieje się na scenie, razem tworzy jakąś opowieść, jednak z pewnością nie harmonijną ani niepoukładaną chronologicznie.

Fransua Żako, grany przez Zbigniewa Walerysia, to główny bohater, który, zgodnie z przedpremierowymi zapowiedziami, poszukuje swojej prywatnej historii i tożsamości. "Poszukuje" to być może jednak zbyt odważne słowo, gdyż prawdy o nim poszukują wszyscy dookoła, a on sam - tylko czasem. Prawdę o tym, kto jest ojcem Fransua i co się z tym ojcem stało, czego bohater od zawsze chciał się dowiedzieć, poznaje ostatecznie w muzeum, do którego wybrał się tylko dlatego, że... żona mu kazała. Żona, z którą, nawiasem mówiąc, Fransua jest w separacji i nie wiadomo, z jakiej racji robi to, czego ta od niego żąda.

Chociaż głównym tematem przedstawienia jest historia Fransua Żako, na scenie wciąż krząta się kilka innych postaci, które mają tam różne sprawy do załatwienia. Przede wszystkim rozmawiają z Żako i starają się pomóc mu odzyskać zgubioną gdzieś przeszłość rodziny, skacząc natarczywie nad biednym staruszkiem, który nie zawsze wydaje się zainteresowany ich zabiegami. Raz na kilkanaście minut pojawia się narrator, opowiadając wybrane epizody z życia Fransua w taki sposób, jakby na widowni siedziały mało rozgarnięte przedszkolaki, którym trzeba wszystko opowiedzieć bardzo egzaltowanym tonem i dodatkowo napisać dużymi literami.

Jest też przewodniczka muzealna, która musi oznajmić światu, że jest zrozpaczona, automatyczna sekretarka flirtująca z narratorem oraz narkoman nakręcany kluczykiem jak katarynka. Historia Żako jest (tylko?) jednym z motywów, które składają się na całość przedstawienia. Kolejnym jest na przykład proces zbiorowego opowiadania tejże historii, jeszcze jednym - zagłada Żydów w XX wieku.

Jakie znaczenie ma w spektaklu tytułowa walizka? To dzięki niej Żako poznaje przeszłość swojego ojca, za którym przez całe życie tęsknił. Walizek jest w przedstawieniu jednak więcej, niż tylko ta jedna. Uczyniono z nich coś w rodzaju uniwersalnego materiału, na którym pisze się fragmenty narracji. Za ich pomocą informuje się widzów o następowaniu kolejnych scen (co widać i bez informacji na walizkach, ale, jak już ustaliliśmy, widownia to nierozgarnięte przedszkolaki). Każda z postaci ma jakąś walizkę, której cały czas do czegoś używa, tak jakby ten przedmiot poznania własnej historii i tożsamości przypisany był nie tylko Fransua Żako, ale każdemu bez wyjątku człowiekowi.

Można powiedzieć, że "Walizka" jest w jakimś stopniu lekcją "anatomii teatru". Twórcy przedstawienia postarali się, by widzowie nie ulegli iluzji scenicznej i aby cały czas zdawali sobie sprawę z tego, że są tylko - i aż - w teatrze. Podczas niektórych scen światło pada w taki sposób, że w lustrzanej ścianie ustawionej pośrodku sceny odbijają się i aktorzy, i widownia. Wszyscy oglądający spektakl mogą zobaczyć swoje odbicia, tak samo jak podwojone postacie aktorów obecnych na scenie. Do tego narrator w dziecinny sposób wyjaśniający to, co każdy widz i tak sam dostrzega, pozostali aktorzy wygłaszający fragmenty narracji, Barbara Prokopowicz będąca przez minutę matką Fransua, a już w następnej chwili zmieniająca perukę, żeby stać się jego żoną - to wszystko sprawia, że iluzja jest systematycznie burzona. Cały czas przypomina się nam, że to, co widzimy przed sobą, to nie fragment rzeczywistości, ale bardzo chaotyczna historia opowiadana przez kilku aktorów, którzy nie wyglądają na zbyt zrównoważonych.

Co czyni spektakl dosyć trudnym w odbiorze, to brak jego udramatyzowania. Gdy poszczególne postacie wygłaszają najbardziej poruszające i dotykające najtrudniejszych spraw frazy, mówią to tonem albo beznamiętnym, albo zbyt egzaltowanym. W niektórych momentach, kiedy panuje cisza, zmysł estetyczny woła o muzykę. Jest to jednak niewątpliwie zabieg celowy, tak jak i inne elementy spektaklu burzący iluzję sceniczną i sprawiający, że nie tracimy świadomości tego, że ludzie na scenie są po prostu aktorami wygłaszającymi swoje kwestie. W efekcie otrzymujemy przedstawienie niełatwe, "niewygładzone", zmuszające do wysiłku intelektualnego. Nie wpływa to rzecz jasna ujemnie na jego jakość - ta jest przednia. Wszyscy miłośnicy teatru gotowi na wyzwania koniecznie powinni "Walizkę" zobaczyć.

WALIZKA

Autor: Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Reżyseria: Piotr Kruszczyński
Kostiumy: Jola Łobacz
Muzyka: Paweł Postaremczak
Choreografia: Natalia Draganik
Asystent reżysera: Łukasz Chrzuszcz

Obsada:
Barbara Krasińska (Żaklin, Automatyczna Sekretarka)
Barbara Prokopowicz (Zrozpaczona Przewodniczka z Muzeum Zagłady)
Łukasz Chrzuszcz (Narrator)
Jakub Papuga (Sfrustrowany Bruno)
Paweł Siwiak (Pantofelnik)
Zbigniew Waleryś (Fransua Żako)

Paweł Postaremczak (piano)

Spektakl premierowy z dnia 14 lutego 2009 r., Malarnia, Teatr Polski w Poznaniu.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto