Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

The Last Internationale: Muzyczne dzieci Boba Dylana [Rozmowa NaM]

Paulina Rezmer
mat. prasowe
The Last Internationale grali już przed Robertem Plantem, Incubusem, Lennym Kravitzem, Neilem Youngiem. Choć ich ambasadorem jest sam Tom Morello, na swój sukces pracują ciężko i intensywnie. Ale krótko. Jak sami twierdzą uprawiają muzyczną działkę, z której jeszcze sporo jest do wykopania, a następnie oszlifowania i pokazania światu.

Gracie przed Linkin Park w Rybniku. Jak nastroje?
Delila:
Jesteśmy podekscytowani! Nigdy jeszcze u was nie byliśmy. Ale zapewniamy, że damy z siebie wszystko.
Zastanawia mnie, co was łączy z Linkin Park.
Edgey: Zapytaj naszego menadżera (śmiech).

Chciałam zapytać o to, co was łączy muzycznie.
Edgey:
Też umiemy ciężko zagrać! A w Rybniku damy z siebie wszystko. Każdy koncert to dla nas nowe przeżycie. Dopasowujemy repertuar do nastrojów panujących na sali. Na pewno nikogo nie zawiedziemy.

W waszych utworach słychać blues, klasycznego rocka, ale też bardzo mocne wpływy muzyki folk. To powrót do korzeni?
Edgey:
Ludzie lubią tak o nas myśleć, ale my nie czujemy, że do czegoś musimy wracać. A to dlatego, że nigdy się od tych korzeni nie oderwaliśmy, nie odeszliśmy za daleko. Jesteśmy wychowani na tej muzyce, słuchamy jej na co dzień. Nie musimy do niej specjalnie wracać, bo ona jest w nas.

Mówisz o takich legendach jak Led Zeppelin, Bob Dylan, The Who? Wszystko to słychać w waszych utworach. Sięgnijmy choćby po Devil's Dust z waszego płytowego debiutu. Pełno tam "Stonesów".
Edgey:
Tak, ale nie tylko tych artystów, czy zespoły mam na myśli. Chętnie bierzemy też na warsztat wczesnego bluesa. Tego, który inspirował legendy rocka. Wsłuchujemy się choćby w Howling Wolf, w Mahalię Jackson. To niewyobrażalne pokłady muzyki, które można odkryć i zinterpretować na nowo. Dzisiaj twórcy muzyki popularnej chodzą na łatwiznę, nie wgryzają się w to, co stare i dobre. Wczesny blues to niewykorzystane zasoby, które dzięki dzisiejszym możliwościom technicznym i sile internetu można zinterpretować na nowo i pokazać światu w inny, oryginalny sposób.

The Last Internationale - Wanted Man

Bycie oryginalnym w muzyce, która wywodzi sięz bluesa jest w ogóle możliwe?
Edgey:
Tak, jeśli pracujesz na swój rozpoznawalny styl. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. My w zespole świetnie się rozumiemy, pracujemy nad naszym brzmieniem. Do tego dochodzi charyzmatyczny głos Delilii. Ciężko to wszystko podrobić. Myślę, że całość składa się na dobrą markę The Last Internationale.

A dla kogo jest ta marka?
Delila:
Pytasz o to, kto przychodzi na nasze koncerty? Absolutnie wszyscy. Gramy w Stanach, Kanadzie, Europie, w dużych salach koncertowych i w małych, kameralnych miejscach. The Last Internationale przyciąga młodych, starych... to znaczy wciąż młodych duchem, ale już nie wiekiem (śmiech). Kojarzy mi się to z latami 60-tymi, kiedy muzyka była wspólnym językiem wszystkich, niezależnie od różnic i narzuconych z góry podziałów.

Jeśli już mowa o podziałach... Wasze teksty są zaangażowane. Upominacie się w nich o równe prawa dla wszystkich, apelujecie o prawdę i społeczną odwagę. Edgey, w jednym z wywiadów powiedziałeś nawet, że The Last Internationale jest zespołem radykalnym. Skąd taka postawa?
Edgey:
Wiesz, nie jesteśmy tylko muzykami, którzy wychodzą na sceną odegrać swoje i zgarnąć gażę. Jesteśmy zwyczajnymi ludźmi, mamy swoje poglądy, a scena jest miejscem do głoszenia ich, choćby poprzez nasze piosenki.
Delila: Uważamy, że każdy ma prawo do równego traktowania, miłości i wolności.

Tak trochę hippisowsko...
Delila:
Zgadza się. Pasuje nam to!

Tom Morello (Rage Against the Machine) przedstawił was swojemu zespołowemu koledze, perkusiście Bradowi Wilkowi, z którym teraz gracie. Wasz pierwszy album wyprodukował sam Brendan O'Brien (Pearl Jam, Stone Temple Pilots, Neil Young, Bob Dylan - red.) Jesteście trochę szczęściarzami, którym spełnia się amerykański sen? Macie jakiś przepis na sukces?
Delila:
Praca z żywą legendą, jaką jest Brendan to dla nas wielki zaszczyt i ogromna szansa. Ale też szkoła i ciężka praca. Brendan w studio jest bardzo wymagający, dba o każdy muzyczny szczegół. Potrafi wycisnąć z instrumentów i z ludzi to, co najlepsze. Nie zadowalają go półśrodki. Wchodząc z nim do studia od razu weszliśmy na najwyższy poziom.
Edgey: Brendan to muzyczny geniusz, ale też równy facet. Dla mnie praca znim była ogromną przyjemnością.

A praca z Robertem Plantem? Otwieraliście jego koncerty.
Edgey
: Absolutne spełnienie marzeń! Trudno mi było uwierzy, że gram przed człowiekiem, który odkąd pamiętam jest moim muzycznym, niedoścignionym wzorem.

Wasz pierwszy album, "We Will Reign" (ang. "będziemy rządzić") to samospełniająca się przepowiednia. Został świetnie przyjęty i otworzył wam światowe sceny. Gracie z takimi gigantami jak One Republic, Incubus, Neil Young. Wybieracie się ze Slashem w trasę po Stanach i Kanadzie. Co będzie dalej?
Edgey:
To samo, co do tej pory. Czyli ciężka praca. Chcę podkreślić, że trwają prace nad kolejnym krążkiem. Nie obijamy się, piszemy piosenki, współracujemy z Tomem (Morello), będziemy z nim nagrywać.
Singiel "I'm Going to Live the Life I Sing About in My Song" (utwór wykonywany przez Mahalię Jackson, nagrany w 1954r.) radzi sobie świetnie na bluesowych listach. Nie zatrzymamy tej machiny. Na pewno nie z własnej woli.

O zespole The Last Internationale
Działalność zawiązali w 2013 roku, w Nowym Jorku.
Zespół tworzą Delila Paz (wokal), Edgey Pires (gitara). Na perkusji gra Brad Wilk. Ich muzyka to mieszanka bluesa, rocka, hard rocka . Muzycznie są jednak zdolni do wszystkiego, równie pewnie, co po bluesowe klasyki sięgają też po grungeowe konstrukcje.

O płycie:
The Last Internationale, "We Wil Reign", Epic Records, 2014

Na debiutancki krążek Amerykanów trafiło 10 kompozycji utrzymanych w blues-rockowym klimacie. Album wyprodukował Brendan O'Brien odpowiadający za brzmienie takich gigantów jak Bob Dylan, czy Neil Young, ale też Audioslave. Na "We Will Reign" wytłoczono ciężkiego bluesa przywodzącego na myśl twórczość Royal Blood (utwór Fire), ale też wzruszające ballady , jak np. Devil's Dust, w którym pobrzmiewają echa twórczości The Rolling Stones z ich najlepszego okresu. Płytę kupisz na stronie www.thelastinternationale.bigcartel.com

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto