Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomaszewski: Nie zaglądam na fotoblogi

Wojciech Kowalczyk
Wojciech Kowalczyk
- Nie przepadam za Internetem. Szkoda mi życia na Youtuba i Facebooka – mówi w rozmowie z MM Poznań Tomasz Tomaszewski, jeden z najbardziej znanych polskich fotografików.

Tomasz Tomaszewski przyjechał do Poznania promować swoją wystawę pt. "Rzut beretem". Jest to zbiór 60 zdjęć wykonanych w latach 2007-2008 w popegeerowskich wsiach w całej Polsce. Przy okazji wizyty namówiliśmy pana Tomasza na rozmowę o fotografii, Internecie i tym co można w nim znaleźć.
MM Poznań: Jak pan, jako fotografik, zapatruje się na powszechną obecność w naszym życiu aparatów, szczególnie tych cyfrowych. Nie deprymuje pana, że w każdej chwili ktoś może panu zrobić zdjęcie np. aparatem w telefonie komórkowym?

Tomasz Tomaszewski: Oczywiście czuję z tego powodu pewien dyskomfort, jednak uważam, że prawdziwa sztuka rodzi się z cierpienia, więc musimy się z tą obecnością pogodzić. To co dla mnie jest negatywnym skutkiem powszechności aparatów, to zalewanie nas niesamowitą ilością obrazów. W większości jest to, niestety, zwykły szum. Są to obrazy, czyli np. zdjęcia, czy też migawki telewizyjne, pozbawione jakichkolwiek przekazów, głębszych znaczeń. Można rozmienić swoje życie na drobne, siedząc przed ekranem komputera i przeglądając filmiki na Youtubie. Ale co z tego wynika? Nic.

Nie lubi pan Internetu?
**Ja po prostu odmawiam uczestniczenia w życiu internetowym. Facebooki, Youtuby mnie nie obchodzą. Gdybym spędzał czas na przeglądaniu takich serwisów, nie miałbym go wcale na zajęcia o wiele bardziej rozwijające, ale zdaję sobie sprawę, że takich jak ja jest coraz mniej. Internet jest niezwykle popularny, ponieważ jest bardzo prosty. On, nie urażając nikogo, nie wymaga wręcz myślenia. Czytając jakąś książkę, np. „Teorię chaosu”, musimy przygotować się na intelektualne wyzwanie, taka lektura może nas rozwinąć. Filmik na serwisie może nas co najwyżej zabawić.

Na fotoblogi też pan nie zagląda?

**Nie, bo to dla mnie również traumatyczne doświadczenie. Dawniej było to nie do pomyślenia, aby ktoś, kto nie ma swoim zdjęciem nic do powiedzenia, był w ogóle dopuszczony do publicznego obrotu. Dziś byle kto zakłada swojego bloga i zmusza do oglądania swoich prac, a przy okazji czytania upokarzających umysł ludzki tekstów, gigantyczną liczbę osób.

Może ta ilość przejdzie w końcu w jakość?

Być może, ale jeszcze tak się nie dzieje. Niestety, nawet jeśli ktoś w Polsce robi z czasem coraz lepsze zdjęcia, rzadko kiedy potrafi je odpowiednio „obrobić”, edytować, tak żeby nie przepadły wśród tysiąca innych. W Polsce dopiero od niedawna funkcjonuje taki zawód jak fotoedytor, czyli odpowiednik zachodniego „picture editor”. Niestety, cały czas brakuje nam szkół, które skutecznie mogłyby takiego zawodu nauczyć.

A czy można skutecznie uczyć się robienia dobrych zdjęć, dostając do ręki aparat cyfrowy, czyli w dużym stopniu automat, który większość czynności wykonuje za nas?

**Oczywiście. Ja namawiam młodych adeptów fotografii do tego, żeby na początek wzięli sobie prosty cyfrowy aparat. Do niego niech przykleją butaprenem jeden obiektyw i z tak skonstruowanym sprzętem wyruszą robić zdjęcia. Moim zdaniem nauka poprzez ograniczenie własnych możliwości, czyli w tym przypadku możliwości aparatu, jest najlepsza i najbardziej efektywna. Tylko jeden obiektyw wymusi na nas poszukiwania różnych, często skrajnych rozwiązań. Mając zoom elektroniczny, stojąc w miejscu i bawiąc się nim w „przybliż” „oddal”, nigdy nie nauczymy się chociażby zmian perspektywy itd. Im mniej guzików w aparacie, tym więcej czasu na odpowiednie spojrzenie na świat i na obiekt, który chcemy sfotografować.

Czy słyszał pan o plenerach fotograficznych? W Poznaniu mieliśmy Photo Day w Starej Rzeźni.

**Znam tego typu akcje, ale od strony nauki warsztatu one mnie nie przekonują. Dla mnie fotografowanie jest zajęciem dla eremity, samotnika. Nie wyobrażam więc sobie, żeby można zrobić dobre zdjęcie, będąc w grupie. Tak samo jak nie wierzę, że można się nauczyć robienia zdjęć, wyjeżdżając, czy też wychodząc jednorazowo w dane miejsce. Nie można od nikogo wymagać, że zrobi fajne fotki np. we wspomnianej Starej Rzeźni, w której spędzi góra kilka godzin, a w ogóle to będzie w niej po raz pierwszy w życiu. Co innego, gdybyśmy do takiego miejsca przychodzili kilka dni pod rząd. Wtedy można oczekiwać, że zdjęcie z ostatniego dnia będzie lepsze, od tego wykonanego w dzień pierwszy.

Jakieś rady dla początkujących fotografów?

**Należy pamiętać, że dobre zdjęcie to takie, które mówi nam coś o obiekcie, który fotografujemy, a nie o osobie trzymającej aparat. Niektórym młodym potrzeba więcej pokory i cierpliwości. Może to truizm, ale namawiam po prostu do robienia dobrych zdjęć. Jeśli komuś to nie wychodzi, niech sobie da spokój. Szkoda życia na robienie czegoś byle jak.

Zobacz także:

Photo Day - Stara Rzeźnia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto