Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragedia. Ale co będzie w piątek?

Józef DJACZENKO, (Lubin)
Lechici zdecydowanie przegrywali pojedynki z piłkarzami Zagłębia. Fot. T. Gola/Gazeta Wrocławska
Lechici zdecydowanie przegrywali pojedynki z piłkarzami Zagłębia. Fot. T. Gola/Gazeta Wrocławska
Dwa tygodnie intensywnych treningów nie przyniosło rezultatów. Gra Lecha w Lubinie nie była lepsza niż w poprzednich meczach. Sytuacja była niepokojąca, teraz staje się groźna.

Dwa tygodnie intensywnych treningów nie przyniosło rezultatów.
Gra Lecha w Lubinie nie była lepsza niż w poprzednich meczach.
Sytuacja była niepokojąca, teraz staje się groźna. Co się dzieje z Kolejorzem?

Początek nie zapowiadał klęski. W pierwszych czterech minutach goście mieli dwie dobre okazje do uzyskania prowadzenia. Naciskany przez Reissa obrońca Zagłębia podał piłkę bramkarzowi, a ten złapał ją w ręce. Rzut wolny pośredni, odległość od bramki 15 m.

Bez mocnego uderzenia

Gdyby Michał Goliński był w normalnej dyspozycji, kibice Lecha mogliby zacząć świętować. Nie tym razem. ,,Golina'' przymierzył w okienko, ale strzelił niecelnie. Minutę później na polu karnym powstał zamieszanie. Reiss uwikłał się w starcie z obrońcami, a bezpańska piłka toczyła się za jego plecami. Gdyby napastnik Lecha się zorientował, gol byłby murowany, bo Szmatuła opuścił bramkę.
Na tym skończyły się groźne akcje Lecha w tym meczu. Wszystkie oddane w kierunku bramki Zagłębia strzały mógłby na palcach jeden ręki policzyć pracownik tartaku. Młodzi zawodnicy Zagłębia potrzebowali kwadransa, by poczuć się na pewnie. Swobodnie i szybko rozgrywali piłkę w środku boiska, konstruowali ataki, a obrońcy Lecha niewiele im przeszkadzali. Młody David Topolski, zastępujący chorego Rafała Lasockiego, nie zagrał dobrego meczu. Dawał się ogrywać rówieśnikom z Lubina, niecelnie podawał, wybijał piłkę poza boisko.

Katastrofa w defensywie

Do syna byłego trenera Lecha nie można jednak mieć szczególnych pretensji, bo jego koledzy z defensywy zagrali jeszcze gorzej. Szczególnie dotyczy to Pawła Wojtali. Nigdy chyba jeszcze nie był w tak fatalnej formie. Wybijał piłkę na oślep, o ile udało mu się w nią trafić. Jego kiks w drugiej połowie mógł kosztować utratę gola, ale Niciński, który przyjął prezent nie miał tego dnia szczęścia. Po tym zagraniu Czesław Michniewicz zdjął Wojtalę z boiska.
Pierwszego gola Lech stracił po rzucie rożnym. Obrońcy nie fatygowali się, by przeszkodzić Czechowi Petrowi Pokornemu w spokojnym oddaniu celnego strzału głową. Trener dokonywał roszad na boisku jeszcze w pierwszej połowie - Mowlik zastąpił Majewskiego. Do gry Sasina nie można mieć pretensji, zwłaszcza na tle kolegów, ale po przerwie już go nie zobaczyliśmy. Zastąpił go Łukasz Madej, a ta zmiana była korzystna. Pomocnik Lecha był aktywny, przeprowadzał rajdy kończone podaniami, ale nikt ich nie potrafił
wykorzystać.

W przerwie w szatni Lecha było gorąco, a przede wszystkim bardzo głośno. Trener nie potraktował zawodników delikatnie, ucierpiała też tablica, na której przed meczem rozrysowywał schematy gry.

Dziura na środku

Zawodnicy Lecha sprawiali wrażenie, że nie bardzo wiedzą, co się dzieje na boisku. W drugiej połowie grało trzech napastników, ale gdy jeden z nich szarżował na bramkę Szmatuły, nie miał do kogo podać. Potem na pole karne Zagłębia zapędziło się aż siedmiu zawodników Lecha. Asekuracja jest konieczna, więc trzech poznańskich obrońców pilnowało własnego pola karnego. W środku boiska wytworzyła się olbrzymia luka. Zawodnicy z Lubina po przejęciu piłki nie mieli żadnego problemu z jej rozegraniem. Drugiego gola zdobył rezerwowy Łobodziński, któremu nikt nie przeszkodził w swobodnym opanowaniu piłki na polu karnym.
Piłkarzom Lecha nie można odmówić ambicji. Robili, co mogli, by poprawić wynik. Napastnicy mieli jednak problemy z opanowaniem piłki, pomocnicy nie potrafili konstruować akcji, a obrona Lecha nie istniała. Tragedia.
Osobny rozdział to postawa Michała Golińskiego. Zawodnik ten w poczuciu bezsilnej wściekłości wybił piłkę w trybuny, za co zobaczył żółtą kartkę, nie pierwszą w tym sezonie.
Brawa należą się kibicom Lecha. Przyjechali licznie, zachowywali się wzorowo, podobnie zresztą jak miejscowa publiczność. Po meczu postąpili jak prawdziwi fani - dodali swym ulubieńcom otuchy. Mimo tego piłkarze wracali do Poznania w fatalnych nastrojach.

Gdzie się podziała forma Lecha? Na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi. Wydaje się, że główny problem tkwi w świadomości piłkarzy. Trener i działacze mają niełatwe zadanie. Podejmowanie gwałtownych decyzji, szukanie łatwych rozwiązań, wymyślanie kar przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. O tym, że zespół grać dobrze w piłkę nie zapomniał przekonało 20 minut drugiej połowy meczu z Amiką. Jeżeli uda się to przez cały mecz z Cracovią, Lech zdobędzie punkty i odzyska równowagę psychiczną. Lecz co się stanie, jeśli w piątek poznaniacy zaprezentują się tak jak w Lubinie? Strach się bać.

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2:0 (1:0)

Bramki: Petr Pokorny (35), Wojciech Łobodziński (67).

Zagłębie: Szmatuła - Żytko, Strąk, Pokorny, Pietka - Szczypkowski, Bartczak, Kalusek (84. Pach), Niciński (89. Mierzejewski), Murdza (59. Łobodziński)

Lech: Piątek - Kaczorowski, Wojtala (61. Zakrzewski), Wójcik, Topolski - Sasin (46 Madej), Scherfchen, Majewski (36. Mowlik), Goliński - Reiss, Gajtkowski.

Żółte kartki: Murdza (Zagłębie), Mowlik, Gajtkowski, Goliński (Lech).

Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom). Widzów - 7 000.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto