Trzy gemy radości

63 minuty trwała przygoda Marty Domachowskiej z wielkoszlemowym turniejem Australian Open.
Polka urwała Justine Henin-Hardenne tylko trzy gemy.

Rozstawiona z numerem ósmym Justine Henin-Hardenne okazała się zbyt wymagającą rywalką dla najlepszej polskiej tenisistki. Marta Domachowska wprawdzie już w pierwszym gemie mogła przełamać serwis Belgijki, ale jak się okazało, były to tylko miłe złego początki. W sumie Polka, zajmująca obecnie 60. miejsce w rankingu WTA, popełniła 25 niewymuszonych błędów w grze, przy 18 rywalki, miała także słabą skuteczność pierwszego podania – 33 procent.
Pierwszy dzień, rozgrywanego na twardych kortach w Melbourne Park, Australian Open był bardzo pechowy dla Amerykanki Venus Williams i Rosjanki Jeleny Dementiewej, które także pożegnały się z turniejem. Ta pierwsza nieoczekiwanie przegrała dramatyczny, trzysetowy pojedynek z 18-letnią Bułgarką Cwetaną Pironkową. – Długo znałam Venus tylko z telewizji, bo często ją oglądałam jako dziecko. Bardzo lubiłam jej grę, ale jako tenisistka jestem profesjonalistką i nie mogę myśleć o tym, że była moją idolką – powiedziała Pironkowa. – Kiedy wychodziłam na kort myślałam o tym, że ona ma 99 procent szans na pokonanie mnie, więc co ja mogę w tej sytuacji zrobić? Stwierdziłam, że po prostu muszę grać swój tenis i niczym innym się nie przejmować.
Bułgarka przyznała, że była zdenerwowana na początku meczu, a wielkość Vodafone Arena – drugiego co do wielkości stadionu w Melbourne Park – i niemal pełne trybuny bardzo ją usztywniły. – Miałam ochotę uciec do szatni, ale później się opanowałam i powiedziałam sobie: zrelaksuj się, graj swoje i udało mi się nie stracić koncentracji, szczególnie w trzecim secie – dodała Bułgarka, która gra w tenisa od czwartego roku życia.