Uczta poznańskich kinomanów, czyli Noc Kina bez endu

– To chyba jedyna okazja, żeby zobaczyć te wszystkie filmy na raz! – przekonuje Jagoda, studentka II roku polonistyki, tłumacząc, dlaczego przyszła wczoraj do kina. Kupując jeden bilet, amatorzy dobrego kina mogli bez ograniczeń przemieszczać się miedzy salami, samodzielnie decydując o wyborze oglądanego filmu.

W każdym z kin wyświetlono dziewięć filmów, podzielonych na pięć kategorii rodzajowych. Obok klasycznych kategorii (komedia, horror, dramat i sensacja) w repertuarze znalazła się też kategoria specjalna – filmy 3D. W ramach tej ostatniej w każdym z poznańskich Multikin wyświetlono film „Avatar”.
– Rzeczywiście, chciałbym obejrzeć „Avatara”. Tyle o nim słyszałem, a jeszcze nie było okazji, żeby samemu się przekonać, ile w tym prawdy – mówi Krzysztof, student IV roku historii.

Dużą popularnością wśród poznaniaków cieszył się także dramat w reżyserii Michaela Hanekego „Biała wstążka” (choć nie zabrakło widzów, którzy opuścili salę w trakcie seansu i wyruszyli na poszukiwania czegoś pogodniejszego). Ich oczekiwania spełniał zazwyczaj film Woody’ego Allena „Co nas kręci, co nas podnieca” oraz „Stare Wygi” Walta Beckera.

Wiele filmów wyświetlanych było równolegle, co z jednej strony dawało widzom szeroki wachlarz możliwości, z drugiej jednak – wymuszało rezygnację z niektórych seansów.
– Żałuję, że filmy były puszczane w tak krótkim odstępie czasowym – ubolewa Gosia, studentka I roku chemii. Niestety nie miałam fizycznej możliwości obejrzenia ich wszystkich. Fajnie by było, gdyby poświęcono na taką akcję więcej czasu. Pierwsze seansy mogły przecież rozpocząć się wcześniej. Mimo wszystko fajnie się tak odstresować w trakcie sesji.

To już siódma edycja Nocy Kina bez endu. Największą popularnością tego typu imprezy cieszą się oczywiście wśród młodzieży, choć pośród widzów można było też znaleźć osoby starsze. Bez względu na wiek nad ranem wszyscy opuszczali kina przepełnieni dumą z powodu własnej wytrwałości.