MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Unia jest nasza!

Józef DJACZENKO
Do niezwykłej urny w kształcie piłki wrzucali swoje głosy mieszkańcy Czerwonaka. Fot. P. Jasiczek
Do niezwykłej urny w kształcie piłki wrzucali swoje głosy mieszkańcy Czerwonaka. Fot. P. Jasiczek
Nigdy jeszcze Polacy nie czuli tak dużego brzemienia odpowiedzialności. W sobotni wieczór można było wątpić w 50-procentową frekwencję. W niedzielę nastąpiło przyspieszenie.

Nigdy jeszcze Polacy nie czuli tak dużego brzemienia odpowiedzialności. W sobotni wieczór można było wątpić w 50-procentową frekwencję. W niedzielę nastąpiło przyspieszenie.

Pierwsi głosujący zjawili się w Wielkopolsce w wielu komisjach w sobotę już przed 6 rano, ale potem przez wiele godzin było sennie. Członkowie obwodowych komisji referendalnych wyraźnie się nudzili, gdyż tylko nieliczne osoby pobierały karty do głosowania. W południe tylko pojedyncze podpisy figurowały przy nazwiskach wpisanych na listy wyborców.

Krzyżyk we właściwym miejscu

– Głosowanie przebiega wyjątkowo sprawnie, bo umieszczenie krzyżyka w odpowiedniej kratce nie nastręcza problemów. Tym bardziej, że kto już przyszedł, ten nie miał wątpliwości, w którym miejscu ten krzyżyk umieścić – mówili członkowie komisji referendalnej nr 19 pracującej w szkole specjalnej przy ul. Żniwnej na Winogradach.

Odwiedzając komisje zlokalizowane na terenie Poznania można było zauważyć, że najmniejszym powodzeniem cieszą się te zlokalizowane w śródmieściu. Dla odmiany na Piątkowie nawet w sobotę można było czekać w niewielkiej kolejce. Tradycyjnie wysoka frekwencja notowana było w okolicach zamieszkałych przez ludzi zamożnych, np. w rejonie Moraska, Umultowa, północnej części Naramowic.

Gdyby tak w całej Polsce...

– Byłem zdumiony, gdy dowiedziałem się, że w sobotę głosowało tylko 17 proc. Polaków, a w Poznaniu średnia wyniosła ok. 28 proc. – mówi Józef Kapustka-Czech, przewodniczący komisji nr 68 z ul. Boranta. – U mnie frekwencja przekroczyła 30 proc. Podobnie było w dziesięciu sąsiednich komisjach, z którymi się kontaktowałem – dodaje. 50-procentowa frekwencja przekroczona tam została w niedzielne południe. – Gdyby tak w całej Polsce... – wzdychali członkowie tej komisji. Głosujący dzielili się informacjami na temat frekwencji.

Uczestnictwo w mszach miało wpływ na frekwencję także w Poznaniu. – Wyraźnie odczuwamy fale mszalne – mówili w niedzielę członkowie komisji nr 69. Nie zanotowali godnych uwagi incydentów. O ile podczas wyborów samorządowych lub parlamentarnych ludzie chętnie wypowiadają się na temat swych preferencji, tym razem zachowywali milczenie.

Głosowanie w szpitalach

Szczególna sytuacja panowała w obwodach zamkniętych, np. w szpitalach. – Możemy dopisywać do list wyborców tylko te osoby, które zostały przyjęte do szpitala w czwartek i piątek – mówiła Wiesława Chomicz, przewodnicząca komisji nr 296 w szpitalu im Raszei. – Gdybyśmy wpisywali osoby przebywające tu od soboty, istniałaby możliwość dwukrotnego głosowania.

Osoby obłożnie chore, po operacjach, nie mogące chodzić o własnych siłach głosowały na łóżku. Komisja chodziła z małą urną, odwiedzając chorych wskazanych przez pielęgniarki. Osoby pracujące w komisji zauważyły, że podczas referendum pacjentom wyjątkowo zależy, by oddać głos. Takie zjawisko wcześniej nie występowało.

– Niedługo urodzę dziecko. Głosowałam, bo chciałabym, żeby żyło w lepszych warunkach, najlepiej od razu w Unii Europejskiej – mówiła Małgorzata Pokora, jedna z oddających głos w szpitalu pacjentek.

Zaczęły się schody

W komisji nr 285, zlokalizowanej w domu kultury „Wierzbak” na Sołaczu, chcąc oddać głos, trzeba było się wdrapać po schodach. W sobotni poranek duże problemy miał tam 90-letni mężczyzna. Członkowie jego rodziny próbowali namówić komisję, by dwóch jej członków zniosło staruszkowi kartę, wylegitymowało go, a potem komisyjnie wrzuciło kartę do urny. Przepisy wykluczyły jednak taki tryb.

Dla naszych dzieci

Na Piątkowie, w komisji zlokalizowanej w gimnazjum nr 12, już w sobotę głosował prezes Lecha Radosław Majchrzak. Towarzyszyli mu małżonka, dwóch synów i kilkumiesięczna córka. – Nie wyobrażam sobie, bym mógł nie pójść głosować. Przecież tu chodzi o przyszłość moich dzieci – mówił po głosowaniu prezes. Nie krył, w którym miejscu postawił krzyżyk. – Gdy ma się do wyboru życie w państwie rozwijającym się, będącym członkiem europejskiej wspólnoty albo w zacofanym, samotnym, wybór jest oczywisty – stwierdził. Podkreślił, że tego samego zdania są wszyscy piłkarze Lecha.

Prezydent Grobelny głosował w niedzielę, w szkole podstawowej przy ul. Boranta. Przyjechał tam z żoną i dziećmi. Karty rodziców wrzuciły do urny dzieci. – Nie wyobrażam sobie zostawienia decyzji w sprawie przyszłości kraju w cudzych rękach – mówił po głosowaniu prezydent. – To, co zostanie postanowione teraz, będzie miało szczególnie duże znaczenie za 15-20 lat. Chodzi tu o moje dzieci, więc nie mogłem pozwolić, by za mnie decyzje podejmował ktoś w Warszawie – podkreślił w rozmowie z dziennikarzami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto