Postawny mężczyzna, ojciec pięciorga dzieci, przed dokonaniem zabójstwa pracował jako brukarz. Zarabiał nie najgorzej. Jak sam przyznał, nie wie, dlaczego zabił. Arkadiuszowi S. grozi dożywocie. Wczoraj w Sądzie Okręgowym w Legnicy rozpoczął się jego proces.
Tomasz Łoziński, prokurator Prokuratury Rejonowej w Złotoryi, oskarżył Arkadiusza S. o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu za to kara od 8 lat do dożywotniego pozbawienia wolności. 31-letni oskarżony przyznał się do winy, twierdząc, że nie wie, dlaczego zamordował kobietę. W chwili popełniania zbrodni oskarżony był pod wpływem alkoholu (alkomat wykazał w wydychanym powietrzu niecały promil). Ponad wszelką wątpliwość stwierdzono, że był wtedy poczytalny.
Tuż przez rozprawą sędzia Aleksander Żurakowski wyłączył jawność procesu, bo chciał uniknąć upowszechniania informacji o szczegółach bardzo brutalnego mordu.
- Sposób dokonania czynu powoduje, że wyłączenie jawności procesu jest niejako moim obowiązkiem - uzasadniał sędzia. A więc informacje z wczorajszego procesu są objęte tajemnicą. Być może poznamy je pod koniec maja. Wówczas najprawdopodobniej odbędzie się kolejna rozprawa (wczoraj nie podano konkretnej daty), a wte-dy sąd może zmienić postanowienie.
Na pytanie sędziego Aleksandra Żurakowskiego, czy oskarżony o tę makabryczną zbrodnię leczył się wcześniej w poradni odwykowej i zdrowia psychicznego, ten zaprzeczył. W trakcie rozprawy Arkadiusza S. reprezentował obrońca z urzędu. Jego przedstawicielami były ponadto żona i bratowa. Oskarżony wyglądał na skruszonego, świadomego zbrodni, jakiej dokonał.
Z kolei siostra zamordowanej złotoryjanki występowała na procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Jak doszło do tej zbrodni? Arkadiusz S. swoją ofiarę spotkał późną lipcową nocą. Znali się. Wciągnął ją wówczas do bramy i zaczął katować. Następnie masakrował jej ciało, tnąc je rozbitą butelką. Na koniec "tulipanem" rozciął narządy rodne i plecy kobiety. Kilkadziesiąt metrów czołgała się, brocząc krwią. Nie udało się jej jednak uratować - zmarła z powodu odniesionych ran w legnickim szpitalu.
Zabójca jakby nigdy nic wrócił do domu i położył się spać. Policjanci zastali go w piżamie. Arkadiusz S. wcześniej był karany za kradzieże i jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Przed zabójstwem pracował jako brukarz. Zarabiał nieźle. Feralnego dnia pił po pracy z kolegami alkohol. Jednemu z nich zwierzył się, że ma chęć na seks. Ponoć swojej ofierze złożył nawet ordynarną propozycję seksualną.
Zobacz też: Utrudnienia dla kierowców
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?