Kolejorz musi na finiszu obecnych rozgrywek przypomnieć sobie, z jaką determinacją w ubiegłym roku walczył o mistrzostwo Polski. W rozgrywkach 2009/2010 podopieczni wtedy trenera Jacka Zielińskiego aż 12 razy trafiali do bramki rywali już po 75. minucie, wielokrotnie odwracając losy rywalizacji na swoją korzyść. Tak było chociażby w Chorzowie, kiedy w doliczonym czasie gry Siergiej Kriwiec dał Lechowi zwycięstwo nad Ruchem, co przyczyniło się do zdobycia tytułu.
Czy wiesz, że Kolejorz bez kibiców na trybunach nie wygrywa?
Niestety w tym sezonie mecze, w których Lech potrafił odwrócić w końcówkach niekorzystny przebieg boiskowych wydarzeń można policzyć na palcach jednej ręki. Zadziwia też słaba skuteczność i bezradność w meczach wyjazdowych. Jeśli nasi piłkarze myślą serio o zakwalifikowaniu się do europejskich pucharów muszą koniecznie tę tendencję zmienić.
W sobotę Kolejorz znów zagra u siebie, a rywalem będzie Górnik Zabrze, który także tanio skóry nie sprzeda. Pokonanie ekipy trenera Adama Nawałki będzie dopiero pierwszym krokiem, by powrócić do trójki najlepszych w ekstraklasie. Charakter i wolę walki trzeba pokazać nie tylko w sobotę, lecz do ostatniej kolejki. Czy będzie to łatwe zadanie?
Czytaj także: Kolejorz nie może jeszcze składać broni!
- Moim zdaniem ten najbliższy mecz zaczyna serię najważniejszych spotkań tego sezonu. Sama sytuacja w tabeli to najlepszy bodziec do mobilizacji, bo zależy nam na dobru tego klubu - mówi Ivan Djurdjević. Kolejorz ma w swoich szeregach zawodników, którzy mogą zmobilizować pozostałych kolegów nie tylko dobrą grą, ale także swoją walecznością. To chociażby popularny "Djuka", wielokrotnie wybierany przez kibiców na piłkarza "z charakterem". Swoje uznanie zyskuje właśnie dzięki zaangażowaniu i przekuwaniu słów o walce w czyny. Jego zdaniem to starsi zawodnicy mogą pokazać młodszym, jak zwyciężać.
- Ci, którzy mają większy staż w piłce służą radą młodszym i im pomagają. Muszą wskazać im drogę. Czeka nas wszystkich trudne zadanie i tylko razem damy radę - twierdzi Djurdjević.
Czytaj także: Największy walczak w Lechu zaznacza: Musimy walczyć do końca!
Za Lecha dałby się pokroić także Krzysztof Kotorowski, wystawiany na próbę cierpliwości i wierny klubowym barwom. Bramkarz zawsze powtarzał, że to Lech ma u niego pierwszeństwo, kiedy mówiło się o zmianie klubu. Taki zawodnik zrobi wszystko, by swoją grą przyczynić się do powrotu na podium.
Nie bez znaczenia jest także doświadczenie wyniesione z poprzednich lat piłkarskiej kariery. Prawdziwym lechitą z krwi i kości jest Bartosz Bosacki. W Poznaniu przeżył już sporo. Pamięta zarówno momenty świetne, jak i te gorsze. - Dopóki jest szansa, nie wolno nas skreślać. Będziemy walczyć do końca. Jako kapitan mam plan, jak zmobilizować wszystkich w drużynie - twierdzi obrońca, który pamięta w Lechu kłopoty, jakie przeżywał zespół za czasów trenerów Jacka Zielińskiego i Franciszka Smudy.
Czytaj także: Mecz z Górnikiem Zabrze bez udziału publiczności
Wtedy po burzy zawsze Kolejorzowi zaświeciło słońce. Pod wodzą obecnego selekcjonera reprezentacji Polski Lech zagrał w europejskich pucharach, a z trenerem Zielińskim zdobył tytuł mistrzowski. Może więc i tym razem lechici wyjdą na prostą? Chcieć to móc. Wszyscy piłkarze muszą pójść w ślady największych walczaków, bez względu na wiek.
- Młodsi zawodnicy nie mają innej roli w zespole. Od nich trzeba wymagać tyle samo, bo jesteśmy jedną drużyną. Odpowiedzialność spoczywa na barkach każdego z nas - tłumaczy Djurdjević. - Ale w drużynie są także liderzy. Wszyscy jesteśmy naładowani energią, by się odkuć za nieudane ostatnie mecze - dodaje Bosacki.
Czytaj także: Kolejna operacja Kamila Drygasa
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?