Dopiero po końcowym gwizdku sędziego w Warszawie,
Waldemar Piątek przyznał, że obawiał się czy zdoła wyjść
na boisko w drugiej odsłonie.
Przyczyną była bolesna kontuzja.
- Tarachulski ostro mnie zaatakował i zamiast w piłkę trafił w moją nogę. Poczułem olbrzymi ból kości piszczelowej, w pewnym momencie noga kompletnie mi zdrętwiała - opowiada bramkarz Lecha.
W przerwie skorzystał z pomocy masażystów. Zabiegi pomogły na tyle, że dotrwał do końca spotkania.
- Bolało mnie okrutnie, ale chyba wszystko jest już w porządku, masażyści wszystko dobrze nastawili - dodaje Piątek.
Po niedzielnej odnowie, obawy o stan zdrowia bramkarza zniknęły już bezpowrotnie.
- Będzie grał ze Świtem - mógł zakomunikować wczoraj trener Czesław Michniewicz.
Tymczasem kibice zaczęli dyskutować czy Piąek nie spóźnił się z interwencją przy strzale z rzutu wolnego Bartosza Tarachulskiego, dającego punkt Polonii.
- Uderzył mocno i, co najgorsze, precyzyjnie ponad murem, zabrakło mi paru centymetrów by dosięgnąć piłkę - komentuje tę sytuację Piątek.
Mała to pociecha, ale sami piłkarze ,,Czarnych Koszul’’ przyznali, że ,,Tarantula’’ stał się ostatnio prawdziwym specjalistą od strzelania rzutów karnych.
- Mecz z Polonią to już historia. Jesteśmy wszyscy trochę źli na siebie, bo można było to spotkanie wygrać. Liczyliśmy na trzy punkty, a trzeba było zadowolić się jednym. Teraz trzeba zrobić wszystko by pokonać Świt i Górnika Polkowice. Gramy u siebie, musimy zdobyć 6 punktów, by zimą w spokoju przygotowywać się do rundy rewanżowej. Osobiście mam nadzieję, że wreszcie zakończę mecz z czystym kontem - zakończył Waldemar Piątek.
Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?