- Staramy się, by do sklepów stale trafiało zdrowe mięso i produkty mięsne - uspokaja Jacek Tyrankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii w Łodzi. - Zwierzęta są badane przez inspekcję weterynaryjną, co powoduje jednak znaczne opóźnienia i utrudnienia. Badanie mięsa odbywa się we wszystkich zakładach. Stosowne umowy kończą się jednak już w styczniu. Naszym zadaniem jest zrobienie wszystkiego, aby zminimalizować skutki protestu i zmniejszyć ryzyko zagrożenia zdrowia klientów. Wszyscy czekamy na konkrety ze strony Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej i ministerstwa rolnictwa.
Zerwane umowy mają 30-dniowy okres wypowiedzenia. Najbliższe 30 dni to czas, w którym weterynarze mogą dogadać się z Ministerstwem Rolnictwa. Przypomnijmy, że protest dotyczy obniżenia stawek za kontrolę zwierząt i mięsa. Stawki były zamrożone przez ostatnie sześć lat. Weterynarze spodziewali się raczej zwiększenia stawek.
Dotychczas za wizytę weterynarza w gospodarstwie rolnik płacił 45,50 zł. Od stycznia ta stawka wynosi 15 zł. Znacznie zmalała opłata za kontrolę prosiąt i jagniąt. Zamiast 23 zł obowiązuje stawka 5 zł. Za świadectwo dla trzody chlewnej płacono 17 zł, obecnie weterynarze inkasują 10 zł. Dla większości lekarzy weterynarii oznacza to zmniejszenie dochodów o nawet 100 złotych dziennie.
Akcja protestacyjna rozpoczęła się już miesiąc temu. Od 9 grudnia wstrzymano badania zwierząt pod kątem chorób zakaźnych. Nie są też wystawiane świadectwa zdrowia zwierząt. Te działania nie powstrzymały jednak rządu od wprowadzenia zmian w cennikach usług weterynaryjnych. Dlatego Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna zadecydowała o wstrzymaniu badania mięsa także po uboju. Zaprzestano nadzoru nad przetwórstwem i przechowywaniem produktów takich jak ryby, jajka i mleko.
- Po zerwaniu umów, w trakcie okresu wypowiedzenia, każdy wykonuje swoje obowiązki związane z badaniem mięsa - zapewnia Krzysztof Matras, prezes Rady Łódzkiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. - Są w kraju takie przypadki, że weterynarze mieli umowy na czas określony, które już wygasły. Tam są kłopoty z badaniami mięsa. W województwie łódzkim nie ma takiego problemu - uspokaja.
Na kłopoty narzeka z kolei inspekcja weterynaryjna, która przejęła obowiązki badania zwierząt od prywatnych weterynarzy.
- W piątek inspektor weterynarii musiał jechać 40 km, żeby zbadać jednego cielaka - oburza się Jacek Tyrankiewicz.
Ministerstwo rolnictwa stara się przekonywać weterynarzy, że nie mają podstaw, by protestować. - Dwukrotnie odbyły się spotkania, podczas których minister Marek Sawicki proponował wiele korzystnych rozwiązań. Dotyczą one wzrostu stawek i wynagrodzeń lekarzy weterynarii za prace zlecone przez inspekcję weterynarii - tłumaczy Irena Skibowska z biura prasowego ministerstwa rolnictwa. - Obniżenie stawek, kwestionowane przez Izbę Lekarsko-Weterynaryjną, dotyczy jedynie wystawiania świadectw zdrowia dla trzody chlewnej. Uchwała KRLW, po której zaprzestano sprawowania nadzoru nad badaniem zwierząt rzeźnych i mięsa oraz wystawiania świadectw zdrowia zwierząt, jest niezgodna z prawem i może spowodować zagrożenie bezpieczeństwa konsumentów.
Minister Sawicki zagroził, że uchwałę KRLW zaskarży do sądu jako niezgodną z prawem. W tym czasie zadania wykonywane przez prywatnych lekarzy przejęte zostaną przez powiatowe inspekcje weterynaryjne.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?