Spór o budynek kliniki Candeo
Spór dotyczy budynku, w którym znajduje się placówka. Według Mateusza Hędzelka, syna właściciela kliniki, połowa nieruchomości, w którym się ona znajduje, należy do niego. Obie strony walczą o majątek. W poniedziałek po południu wynajęci ochroniarze uniemożliwili mu wejście do pomieszczeń. Na miejsce została wezwana policja.
Wraz z ojcem pracuję tutaj 15 lat. Wcześniej zajmowałem się marketingiem. Niestety jestem w konflikcie z ojcem od 16 sierpnia. Jestem szykanowany i prześladowany przez niego. Jestem współwłaścicielem tego budynku
- mówi Mateusz Hędzelek.
Ewa Śmigielska, pełnomocnik Mateusza Hędzelka, informuje, że budynek, według treści księgi wieczystej, cały czas należy w połowie do jej klienta. Otrzymał on ją w formie darowizny.
- Każdemu z panów przysługuje taka sama własność i mogą korzystać z niej w taki sam sposób - mówi nam mecenas Śmigielska.
Ojciec nie wpuścił syna do kliniki
W środku kliniki, która została zamknięta, właściciel kliniki prof. Wiesław Hędzelek przebywał wraz z pracownikami firmy ochroniarskiej. Skontaktowaliśmy się z jego pełnomocnikiem, który powiedział nam, że została ona wynajęta w obawie przed wyniesieniem dokumentów oraz drogocennych rzeczy. Z jego opowieści wynika, że Hędzelek – junior stracił prawa do budynku.
Formalnie wygląda to w ten sposób, że profesor Wiesław Hędzelek odwołał darowiznę skutecznie, jednak do przeniesienia własności nieruchomości potrzebny jest notariusz albo sąd
– powiedział nam reprezentant prof. Hędzelka.
I dodaje: - Zostało zaproponowane, aby mecenas pana Mateusza mogła wejść do budynku i wziąć rzeczy z policjantami. Jednak po wejściu stwierdzono, że klucze do pomieszczenia, w którym zgromadzono jego rzeczy nie pasują do zamka.
Do sprawy będziemy wracać.
Sprawdź też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?