Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkie Poznańskie Dyktando na UAM - napisać je bez błędu potrafiła tylko jedna osoba [ZDJĘCIA]

Bogna Kisiel
Z Wielkim Dyktandem zmierzyło się 70 śmiałków.
Z Wielkim Dyktandem zmierzyło się 70 śmiałków. Łukasz Gdak
Ponad 70 osób w sobotę wzięło udział w Wielkim Poznańskim Dyktandzie. Mistrzem Ortografii został Tomasz Malarz z Krakowa, który jako jedyny bezbłędnie napisał historię o duchu z UAM. Zobaczcie, z jak trudnymi słowami musieli zmierzyć się uczestnicy.

W sobotę w Collegium Maius odbyło się Wielkie Poznańskie Dyktando, które przygotował Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej UAM oraz Centrum Marketingu UAM. Jury konkursowemu przewodniczył prof. Jarosław Liberek, kierownik Poradni Językowej UAM, autor dyktanda.

- Jest trudne, bo pisanie łatwych dyktand mija się z celem – twierdzi prof. J. Liberek. - Robię to już przez około 30 lat i czasami myślę, że wszystkie dyktanda już ułożyłem. Ortografia to nie złośliwy wymysł belfrów, którzy postanowili męczyć polską młodzież, ale wynik wielowiekowej tradycji.

Prof. J. Liberek przypomniał, że pierwsze słowniki pojawiły się już w XV wieku i były odzwierciedleniem zwyczajów społecznych.

- Są różne rodzaje heroizmu. Zmaganie się z gramatyką polską jest jednym z nich – mówi prof. Bogumiła Kaniewska, prorektor UAM. - Dobrze, że polonistom nie wolno startować w tym konkursie, bo to mnie usprawiedliwia. Dbałość o język polski jest bardzo ważna, szczególnie w ostatnim czasie, gdy się go intensywnie zaśmieca. Błędy językowe, ortograficzne czasem nas bawią, ale ogólnie nie ma się z czego śmiać.

Prof. B. Kaniewska ma nadzieję, że odbędą się kolejne edycje Wielkiego Poznańskiego Dyktanda.

- Gratuluję państwu odwagi – dodała prof. B. Kaniewska. - To dyktando jest bardzo trudne.

O czym mogli przekonać się na własnej skórze uczestnicy konkursu.

- Dziwię się panu profesorowi, jak on to wszystko napisał, bo to jest niewyobrażalne – przyznaje z uśmiechem 8-letnia Zosia Czekaj, która dyktando pisała razem z mamą. Nie planowała udziału w konkursie, ale mama – Beata Baranowicz nie miała jej z kim zostawić.

- To pierwsze takie dyktando, w którym wzięłam udział – przyznaje B. Baranowicz. - Uważam, że jest to dobra zabawa, możliwość sprawdzenia siebie. Najtrudniejsze były nazwy ptaków i roślin, w tym przypadku strzelałam.

Mistrzem Ortografii został Tomasz Malarz z Krakowa, który bezbłędnie napisał Wielkie Poznańskie Dyktando. Drugie miejsce zajął Marek Szopa z Gorzowa, mając na koncie jeden błąd. Trzecie miejsce w konkursie zajął Arkadiusz Kleniewski z Dzierzążnia, który również popełnił jedynie jeden błąd ortograficzny. Niestety, zrobił także dwa błędy interpunkcyjne i to one zdecydowały o trzeciej lokacie. Zwycięzcy w nagrodę otrzymali czytniki e-booków.

A może warto samemu zmierzyć się z ortografią? Rodzice dzieciom lub dzieci rodzicom mogą zrobić dyktando. Oto tekst autorstwa prof. Jarosława Liberka, który pisali uczestnicy Wielkiego Poznańskiego Dyktanda:

Duch UAM-u
Pięćdziesięciotrzyipółletni Ambroży, ultrapostępowy pół Polak, pół Francuz, był superdetektywem, który od ćwierćwiecza węszył tu i ówdzie, aby wytropić ducha UAM-u. Gwoli ścisłości zauważyć by trzeba, że chcąc być Sherlockiem Holmesem, wszczął śledztwo z powodów nader merkantylnych. Łaknął pieniędzy jak kania dżdżu, gdyż jego żołądek grał żałobny marsz w tonacji A-dur niemalże codziennie. Ponieważ należał do nocnych marków, zaczął przesiadywać do rana w archiwach. Zaparzywszy sobie w złocistopomarańczowej minifiliżance cappuccino, myszkował w zakurzonych księgach, ale ducha nie znalazł. Potem wespół ze znaną vlogerką Żanetą, która pracowała w MON-ie jako PR-owiec [piarowiec], przekopał poznańskie ogrody. Szukał wśród takich Bogu ducha winnych roślin, jak wilczomlecz obrzeżony, przegorzan pospolity, żagwin ogrodowy, marek kucmerka i ostruda. W nocy zajechał nawet rzężącym rzęchem pod ławeczkę Heliodora Święcickiego stojącą przed Collegium Minus i sprawdził teren, lecz na ślad ducha nie trafił, a przepłoszył tylko siedzące na pierwszym rektorze ptaki: dzierzbę czarnoczelną, uhlę garbonosą, hubarę i jerzyka. Któregoś dnia jego niedoszła żona Boguchwała, pracująca w college’u [collège’u] obok meczetu Sułtana Hassana w Kairze, zdradziła mu podczas gadu-gadu przez Skype’a, którego używała zamiast komunikatora Gadu-Gadu, że duch UAM-u widziany był nie dawniej jak przedwczoraj nieopodal Cieśniny Gibraltarskiej lub cieśniny Bosfor łączącej morze Marmara z Morzem Czarnym. Niemożebnie rozdrażniony Ambroży wpadł w rozpacz jak beksa-lala i porzucił krotochwilne mrzonki o złapaniu ducha Uniwersytetu. Doszedł do wniosku, że napisze tragikomedię o swoim praszczurze, zabójczo przystojnym szwoleżerze armii napoleońskiej, a jeśli i to mu nie wyjdzie, zacznie zarządzać toi toiem w parku Wilsona. Tymczasem rektor, wysyłając list na poste restante [wym. post restãt a. post restant], zaprosił ducha na inaugurację, a niewymownie zadowolony duch potwierdził, że niezawodnie przyjdzie.

140 osób pisało dyktando. Sprawdź, czy też wiedziałbyś jak napisać:

źródło: gs24.pl/x-news.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto