Ponad połowa uczniów uważa, że ściąganie i korzystanie z innych niedozwolonych pomocy naukowych to przejaw sprytu i umiejętności radzenia sobie z trudną sytuacją. Tak przynajmniej wynika z badań nad uczciwością w szkole przeprowadzonych przez portal zadane.pl.
Uczniowie nie ukrywają, że walczą o stopnie nie tylko za pomocą wiedzy. "Pomoce naukowe" ukrywane są wszędzie: w piórniku, pod ławką, na butelkach i chusteczkach.
Czytaj także: Aldona Kamela-Sowińska kopiowała z Wikipedii i Ściągi
Magdalena, uczennica technikum opracowała "autorski" sposób ściągania. Potrzebne informacje umieszcza na... paznokciach. - Pierwszy etap to malowanie jasnym lakierem. Gdy wyschnie, ołówkiem wypisuję ściągi, a potem wszystko zamalowuję lakierem bezbarwnym - opowiada Magda.
- Pomysł spodobał się wszystkim i teraz kilka koleżanek również go stosuje - dodaje. W tej samej szkole hitem są również ściągi na folii. - Można ją bez kłopotu położyć na ławce, ponieważ jej nie widać. Gdy nauczyciel odchodzi, przesuwa się folię na kartkę i na białym tle wszystko jest idealnie czytelne - tłumaczą uczniowie.
Także studenci bez wielkich oporów opowiadają o metodach pomagania sobie na egzaminach. W sukurs przychodzi im też nowoczesna technologia. Telefony przydają się przy wysyłaniu SMS-ów do czekających z notatkami koleżanek i słuchaniu wcześniej nagranych informacji. Tu prym wiodą dziewczyny, bo do efektywnego spisywania niezbędne są długie włosy. - Dzień wcześniej nagrywam się na dyktafonie, a na egzaminie odsłuchuję odpowiedni fragment - wyjaśnia studentka stosunków międzynarodowych. - Ale teraz muszę wymyślić coś nowego, ponieważ w wakacje ścięłam włosy - narzeka.
Wojciech Zamiar, absolwent Politechniki Poznańskiej i UE, który część studiów odbył w Finlandii twierdzi, że tam nie ściąga właściwie nikt.
- Wiadomo, że każda próba ściągania skończy się unieważnieniem egzaminu, a próba popełnienia plagiatu jest jednoznaczna z opuszczeniem uczelni - opowiada. - Stypendystów ostrzegano dodatkowo, że o nagannej postawie zostanie poinformowana uczelnia macierzysta. Wszyscy traktowali to bardzo poważnie.
Zbigniew Burkietowicz, dyrektor Zespołu Szkół Mistrzostwa Sportowego mniejszy problem widzi w korzystaniu z niedozwolonych pomocy na sprawdzianach, większy w plagiatach, których uczniowie dokonują, przygotowując np. referaty czy opracowania. - Pół biedy, jeśli korzystają z wyszukiwarki i próbują coś skompilować - mówi. - Najgorsze są takie portale z gotowcami. Uczeń przynosi pracę, której czasem nawet nie przeczytał.
Część nauczycieli próbuje z tym walczyć. Przeszukują internet w poszukiwaniu prac na zadany temat i próbują odsiać je od tych samodzielnych. Ale bywa, że systemowa próba zwalczenia plagiatów napotyka na silny opór. Nie tylko uczniów.
- Chciałem, aby uczniowie przedstawiali referaty napisane odręcznie, wychodząc z założenia, że jeśli nawet delikwent przepisze cudzą pracę to coś mu w głowie zostanie - twierdzi Zbigniew Burkietowicz. - Rodzice stanowczo przeciw temu zaprotestowali. I jest jak jest.
Więcej przeczytasz w piątkowym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego"
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?