Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Witka i Risky w Limie spotykają Pele i Ronaldinho

Redakcja
Dwójka Polaków wraca z emigracji w Londynie do Poznania trasą... dookoła świata. Z Madrytu dotarli do stolicy Peru - Limy.

Swoją opowieść z podróży zakończyli informacją, że na limskim lotnisku czekała na nich niespodzianka.... Ale oddajmy głos im samym:

Niespodzianką okazała się Nancy we własnej osobie. Czekała na nas na lotnisku z transparentem Witka & Risky i uśmiechem od ucha do ucha.

Nancy to Wenezuelka mieszkająca obecnie w Limie, z którą Witka miała przyjemność pracować jakiś czas temu w Londynie.

Spotkanie w Estadion

Zupełnie się tego nie spodziewaliśmy!! Ledwo postawiliśmy nasze stopy na nowym kontynencie a tu Nancita otoczyła nas swoja opiekuńczością i parasolem ochronnym i w tym błogim stanie, slalomując między autobusami, trąbiącymi taksiarzami i dziurami w nawierzchni dotarliśmy do naszego hotelu w historycznym centrum Limy.

Oczywiście oszołomieni nowościami nie mieliśmy nawet czasu (ani ochoty) na odpoczynek i od razu Nancy zabrała nas na spotkanie z Pele i Ronaldinho do pobliskiego pubu Estadion. Pele okazał sie być bardzo zabawnym gościem, Ronaldinho z kolei nie odzywał się za wiele. Estadion okazał się być miejscem-pubem, gdzie zebrane są pamiątki, ordery, posągi, autografy, majtki, koszulki, zużyte skarpetki, naskórek i inne akcesoria najsłynniejszych klubów i piłkarzy świata. Oczywiście wśród tych sław nie zabrakło okazałego szalika Pogoni Szczecin. No cóż, jak sławy to sławy. Zagłębie Lubin też jest podobno zasłużonym w świecie klubem. Tak, potraktowaliśmy te szaliki  jako pierwsze drogowskazy na Zachód.

Nasz kolonialny hotel

Po odjeździe Nancy mieliśmy szanse przyjrzeć się w spokoju naszemu hotelowi, który okazał się olbrzymim, kolonialnym gmachem z 1924 roku. Witka padła na jego widok. Risky przyglądał się podłogom.

Wnętrza wysokie, urządzone z gustem, winda, która zapewne pamięta wojny światowe i automobil Forda z początku XX wieku w hallu wejściowym. Generalnie, potencjał na 5* hotel, niestety obecnie jedynie 3*. Za około 25 funtów za pokój ze śniadaniem.  W samiutkim centrum starej Limy, na jednym z najpiękniejszych placów miasta - San Martin. Witka poleca. Risky ciągle analizuje podłogę.

Po niespokojnej nocy, kiedy to targani byliśmy na przemian różnicami czasowymi i hałasami z ulicznej imprezy, zaczęliśmy dzień bardzo wcześnie i poszliśmy na śniadanie. Potem Nancy otoczyła nas znów swym skrzydłem i zaczęliśmy bardzo długi dzień bardzo różnorodnych przeżyć. Po przyjrzeniu sie Limie w świetle dziennym (proszę zwrócić uwagę na określenie – ŚWIATŁO,  nie SŁOŃCE – słońce gości w Limie rzadko; szczerze mówiąc nie dziwimy mu się) ruszyliśmy poza miasto.

Nancy pokazała nam rzeczy, których zapewne sami nigdy byśmy nie zobaczyli.

Na ulicach - wolna amerykanka

Lima oficjalnie ma ponad 7 milionów mieszkańców, ale nikt nie jest w stanie policzyć, czy też podać rzeczywistą liczbę. Niestety, większość z nich żyje na skraju biedy. Slumsy, które mieliśmy okazję zobaczyć, zrobiły na nas ogromne wrażenie. „Domy” usytuowane na zboczach piaszczystych, wysokich wzniesień często nie mają okien, nie mówiąc o kanalizacji czy drodze. To swoiste miasta w mieście, gdzie, niestety, bieda piszczy.

Na drogach nie jest lepiej. Samochody na skraju rozpadu, liczba pasażerów w autach wynosi mniej więcej 2,5 raza więcej niż liczba miejsc proponowana przez producenta auta. Na ulicach panuje generalne prawo: kto pierwszy ten lepszy, kto większy ten bardziej wszechmocny. Najciekawsze jest to, że aby zdobyć w Peru prawo jazdy, należy przejść szereg bardzo skomplikowanych testów psychologicznych obejmujących pytania typu: Czy budząc się rano odczuwasz: a) lek przed światem, b) chęć wyskoczenia przez okno, c) jesteś spokojny i witasz spokojnie nowy dzien. To jest autentyczne pytanie. No cóż, testy nie pomogły Peruwiańczykom w prowadzeniu aut.  Jeżdżą, jakby przez okna chcieli wyskakiwać. A autobusy… hmmm… nie wiemy, jak je określić… większość z nich ma własne imiona - najlepsze i najbardziej ilustracyjne imię autobusu jakie widzieliśmy to TERRIBLE. Mówi samo za siebie.

Policji jak psów. A psy policyjne to rotweillery i dobermany. Nie to co nasze poczciwe, pluszowe owczarki niemieckie.

Lima - miasto z klimatem
Nancy zabrała nas nad Pacyfik. W totalnie odludnione miejsce, gdzie oprócz 3 nieakceptowalnych przez sanepid jadłodajni na świeżym powietrzu i dwóch psów nie było nic. Ok, może przesadzamy. Były tam też plastikowe stoliki pod słomianymi parasolami, wieża ratownika ustawiona tyłem do oceanu i… delfiny!! Prawdziwe, wolne delfiny! Zamówiliśmy przepyszne jedzenie w tych właśnie niesanepidowskich knajpkach i oglądaliśmy, jak delfiny figlują niedaleko brzegu. Nancy oficjalnie przedstawiła nam ceviche – tradycyjną peruwiańską potrawę – półsurową rybę podgotowywaną przez kilka sekund w soku z cytryn z pikantnym posmakiem. Po prostu świetne.

Tego dnia odwiedziliśmy też Miraflores, ładną, mieszkalno-zakupową dzielnicę Limy, gdzie Nancy mieszka, oraz Barranco – nadmorską dzielnicę pięknych domów, urokliwych zakątków i stada restauracyjek. Tam natknęliśmy sie na próbę generalną ulicznego przedstawienia z okazji 135. rocznicy założenia tejże dzielnicy. Południowoamerykańska opera mydlana po hiszpańsku na żywo.  Z muzyką. I rymem. I rytmem. Za darmo. Prześwietne.

Jeszcze tylko łyk Pisco (tradycyjnego peruwiańskiego alkoholu), trochę dyskusji walutowo-politycznych i dzień zakończyliśmy w supermarkecie, w kolonialnym budynku z 1924 roku. Dobry rok dla gmachów w Limie, jak widać.

Następne dni upłynęły nam na obserwowaniu paralotniarzy w słońcu (!) i zakonnika, który do latania nie potrzebował jakichś sznurków i spadochronów. W Limie wieje dość statyczny wiatr/prąd od Pacyfiku, który umożliwia bezproblemowe i łatwe latanie. Stąd jedną z atrakcji i dominant na niebie limskim są latające, kolorowe punkty.  Ostatni rzut oka na panoramę Limy, której końca nikt z nas nie mógł zobaczyć i z radością wsiedliśmy do autobusu do Cuzco…

ps. Obiecujemy więcej fot, jak znajdziemy net z przesyłem szybszym niż 1 zdjęcie na 4 minuty.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto