MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wojowie w Grzybowie

Beata BARTCZAK
Cztery lata czekała na te oświadczyny. Nigdy jednak nie przypu szczała, że stanie się to na terenie wczesnośredniowiecznego grodziska. Z ust wojownika Tomasza padło tradycyjne zapytanie: - Czy ...

Cztery lata czekała na te oświadczyny. Nigdy jednak nie przypu
szczała, że stanie się to
na terenie wczesnośredniowiecznego grodziska.

Z ust wojownika Tomasza padło tradycyjne zapytanie: - Czy zostaniesz moją żoną? I w tym momencie zarówno uczestnicy odbywającego się w Grzybowie koło Wrześni IV Ogólnopolskiego Zjazdu Wojowników Słowiańskich, jak i licznie zgromadzeni goście, wstrzymali oddechy. Czekali na odpowiedź Ani.

– Tak – kiwnęła skromnie głową, a tłum wydał radosny okrzyk i rozległy się brawa. Zaręczeni trafili natychmiast na ręce wojowników, którzy niosąc ich na ramionach i podrzucając w górę, zgodnie wyrażali poparcie dla tej decyzji. W końcu wybranka Tomasza zniknęła w jego objęciach, co nikogo nie zdziwiło, ponieważ dziewczyna to drobnej postury.

– Inaczej to sobie wszystko wyobrażałam – wyznaje oszołomiona. – W pierwszej chwili w ogóle nic do mnie nie docierało. Dopiero po wszystkim weszłam do namiotu i się rozpłakałam.

Tomek nosił się już od dłuższego czasu z zamiarem obdarowania Ani pierścionkiem zaręczynowym. Dwa dni przed terminem zjazdu kupił ten cenny drobiazg i czekał na dogodną okazję. Ta według niego była doskonała. Oboje są zafascynowani okresem wczesnego średniowiecza, działają od dłuższego czasu w gnieźnieńskiej drużynie „Comes”, więc zdaniem Tomasza, to zupełnie naturalne, że ich zaręczyny odbyły się w tak niecodziennej scenerii.

Odkrywanie historii

Osoby tworzące drużyny wojów reprezentują różne środowiska i grupy zawodowe. Łączy je przede wszystkim jedno – rozkochanie w historii, a zwłaszcza tej wczesnośredniowiecznej. To coś więcej niż pasja i chociaż spotykają na swojej drodze prześmiewców i sceptyków, traktujących ich jak zwariowanych przebierańców, nie przejmują się tymi opiniami.

Adam Wiśniewski i Bogusław Rzyski są z Sierakowa. Do udziału w zjeździe w Grzybowie namówił ich kolega, który pracuje jako archeolog na tutejszych wykopaliskach. Drużyna, którą reprezentują, działa, na razie, nieformalnie. Ma krótki staż. Adam i Bogusław przyjechali do Grzybowa, aby przyjrzeć się tym grupom, które mają już w tej dziedzinie doświadczenie. Dla nich to szansa spotkania podobnie czujących i myślących ludzi. Przemieszczają się więc od namiotu do namiotu, nawiązują nowe znajomości, wymieniają uwagi.

Trudna codzienność

Ewa Konieczna z Mazowieckiej Drużyny Wojów Słowiańskich „Weles” zajmuje się wypiekiem podpłomyków.

– W tamtych czasach było to jedno z najbardziej trwałych dań – wyjaśnia przewracając uformowany palcami płaski kawałek ciasta – wojownicy zabierali to pieczywo w podróże. Marta Krasna dmucha podtrzymując tlący się pod płytą ogień. – Właściwie to powinno wypiekać się ten chleb na gorących kamieniach – dodaje – ale w tych warunkach radzimy sobie jak możemy.

Martę do drużyny wciągnęła siostra. Teraz bez tej grupy i bez takich jak ten zjazdów nie wyobraża sobie życia.

- Chciałabym przenieść się do tych czasów – przyznaje szczerze. Jej koleżanka Ewa nie jest tego tak całkowicie pewna, bo, jak stwierdza, egzystencja plemienna nie należała do łatwych, wymagała ogromnej siły, zarówno od mężczyzn, jak i kobiet. To, co budzi jej szczególny podziw, gdy mówi o przeszłości, to umiejętność życia naszych przodków w harmonii z naturą.

Sława, Sława!

Zjazd Wojowników Słowiańskich w Grzybowie, to barwna lekcja historii, w której z roku na rok uczestniczy coraz więcej zainteresowanych. Jednych przyciąga chęć odreagowania codziennych problemów i monotonii życia, innych przygotowane atrakcje, takie jak: widowiska historyczno-plenerowe (w tym roku przedstawienie przybliżało legendę o Mieszku I i powstaniu grzybowskiego grodu), turnieje i konkursy, organizowane w ramach zabaw plebejskich. Wydarzeniem, gromadzącym największą liczbę widzów, jest inscenizacja bitwy o gród. Śmierć (na szczęście fingowaną) w tym starciu ponoszą masowo zarówno najeźdźcy, jak i oblężeni. Ale najważniejsze w Grzybowie jest jedno. Tutaj naprawdę oddycha się tamtymi odległymi czasami, słucha melodii, wybijanej szczękiem mieczy, głuchym odgłosem uderzających w tarcze toporów oraz cepów wojennych i wzbijającym się okrzykiem wojowników: - Sława!

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto