Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WOJSKO - Polscy żołnierze mataczyli zaraz po ostrzelaniu afgańskiej wioski

Łukasz Cieśla
fot.andrzej olszański
fot.andrzej olszański
Polscy żołnierze wymyślali wersję wydarzeń zaraz po tragicznym ostrzale zabudowań znajdujących się pod wioską Nangar Khel. Potwierdzają to wyjaśnienia kilku aresztowanych żołnierzy złożone w prokuraturze.

Polscy żołnierze wymyślali wersję wydarzeń zaraz po tragicznym ostrzale zabudowań znajdujących się pod wioską Nangar Khel. Potwierdzają to wyjaśnienia kilku aresztowanych żołnierzy złożone w prokuraturze. Gdy okazało się, że zaatakowano cywilów, zadzwonił do nich kapitan Olgierd C., nazywany Wodzem. Był dowódcą bazy Wazi Kwa. Według podwładnych miał wydać rozkaz ataku aż na trzy wioski. Krótko po masakrze przez telefon satelitarny rozmawiał z plutonowym Tomaszem B. Ten ponoć krzyczał, że nie pójdzie siedzieć za to, co się stało.

- Zapytałem: co teraz Wodzu będzie. Odpowiedział, "nie przejmuj się, najważniejsze jest żebyśmy wymyślili do tego dobrą historię" - relacjonował w poznańskiej prokuraturze Tomasz B.
Żołnierze w oczekiwaniu na przyjazd swojego dowódcy mieli myśleć nad odpowiednią wersją zdarzenia, która uchroniłaby ich przed poważnymi konsekwencjami. Gdy około północy "Wódz" przyjechał na miejsce, poinformowali go o swoich ustaleniach. Początkowa fikcyjna wersja mówiła o dwóch uciekających talibach z długimi przedmiotami. Kapitan C., jak wynika z wyjaśnień jednego z żołnierzy, zasugerował, że było czterech napastników oraz, że strzelali. Ostatecznie stanęło na tym, że było czterech napastników.

- Po tym spotkaniu kapitan C. kazał nam udać się do swoich żołnierzy i wszystko im przekazać - opowiedział prokuratorom jeden z żołnierzy.
Zmyślona historia była następnego dnia po ataku spisywana w bazie Wazi Kwa. Stosowna kartka krążyła potem pomiędzy żołnierzami biorącymi udział w akcji. Nieprawdziwą historię miały także usłyszeć rodziny zabitych Afgańczyków. Chodziło o uniknięcie gniewu ludności cywilnej.
Krewni nie usłyszeli jednak tych kłamstw. Ale tylko dlatego, bo po przyjeździe Polaków do wioski, pierwsi zapytali naszych żołnierzy, dlaczego dzień wcześniej otworzyli ogień. Kłamstwo szybko wyszło na jaw także i w polskiej bazie. Wykryli je oficerowie ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Część żołnierzy twierdzi, że mimo przedstawienia im fikcyjnej wersji, już podczas pierwszych przesłuchań mówili prawdę na temat zdarzenia. A była ona taka, że podejrzanych Polaków nie zaatakowali talibowie.

Do wyjaśnienia jest jeszcze jedna kwestia. Kilku żołnierzy twierdzi, że po powrocie do bazy zauważyli zmiany na mapach dotyczących zaatakowanych obszarów.
Na trzech wioskach, które miały zostać ostrzelane, pojawił się napis NFA (skrót od Non Fire Area). Oznaczało to, że absolutnie nie można do nich strzelać. - Ten wydruk różnił się od tego, który widziałem u kapitana C. przed wyjazdem na akcję. Potem ktoś naniósł na niego wielkie litery NFA otoczone czerwoną obwódką - powiedział prokuratorowi podporucznik Łukasz B., dowódca plutonu i jeden z podejrzanych.

Kapitan C. nie przyznaje się do wydania rozkazu ataku na wioski. Twierdzi, że żołnierze samowolnie ostrzelali cywilów. Zaprzecza też, by uczestniczył w ich matactwach. To podwładni mieli przedstawić mu zmyśloną wersję. A napis NFA, zdaniem kapitana, pojawił się na mapie jeszcze przez wyjazdem na akcję. Jego podwładni powinni więc wiedzieć, że nie należało strzelać w okolicach Nangar Khel.

Prokuratura chciała wczoraj zweryfikować rozbieżne wyjaśnienia. Jako pierwszy został wezwany kapitan C. i chorąży Andrzej O., który nieformalnie, ze względu na duży autorytet, dowodził plutonem pod Nangar Khel. Konfrontacja nie doszła jednak do skutku, bo Olgierd C. odmówił składania wyjaśnień. Domaga się, by wszyscy żołnierze zostali z nim skonfrontowani tego samego dnia.
Jak wynika z naszych ustaleń, twierdzi, że podwładni zawarli zmowę i chcą go niesłusznie oskarżyć o zaplanowanie ataku na wioski. Prokuratura oddali wniosek dowódcy bazy Wazi Kwa o wspólną konfrontację. Nie zgodzi się na to, by w jednym przesłuchaniu wzięli udział wszyscy podejrzani. Oznacza to, że konfrontacje pozostałych żołnierzy z kapitanem Olgierdem C. nie dojdą do skutku. Dziś miał się z nim spotkać Łukasz B.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto