Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WOLSZTYN - Nie przyznał się do zabójstwa żony

Barbara Sadłowska
W nocy z 9 na 10 sierpnia ubiegłego roku 32–letni mieszkaniec Karpicka pod Wolsztynem wrzucił do jeziora nieprzytomną żonę. Kobieta utopiła się. W środę 31 marca Ryszard S. stanął przed Sądem Okręgowym w Poznaniu. Powiedział, że nie przyznaje się do winy i skorzystał z prawa od odmowy składania wyjaśnień. Sąd przeczytał mu więc to, co powiedział 10 sierpnia.

Wówczas przyznał się i opowiedział, że w dzień wcześniej z okazji zbliżającej się ósmej rocznicy ślubu zabrał Małgorzatę na “Epokę lodowcową III” do Kinepolis w Poznaniu. Przed seansem wypili po coli. Żona skarżyła się, że napój ma dziwny smak. Potem poczuła się tak niedobrze, że wyszli z kina w połowie seansu.

Podobno wymiotowała przez całą drogę, ale nie chciała skorzystać z pomocy lekarskiej. Czuła się lepiej na świeżym powietrzu, dlatego, gdy wrócili do domu i Małgorzata założyła czyste ubranie, poszli nad Jezioro Wolsztyńskie w Karpicku. Gdy wracali do samochodu między małżonkami wywiązała się – jak to potem określił Ryszard S. – “mała dyskusja”. Miała ona związek z romansem Ryszarda sprzed kilku lat. Pracował wówczas w banku i podczas imprezy integracyjnej nawiązał zbyt bliskie kontakty z koleżanką z firmy. Gdy wszystko się wydało, Małgorzata zdecydowała się na rozwód i kazała Ryszardowi opuścić dom. Wrócił po tygodniu z rodzicami i “dla dobra dziecka” małżonkowie postanowili pozostać razem. Aby udokumentować wolę ostatecznego zerwania z kochanką, on zwolnił się z banku i zajął doradztwem inwestycyjnym. Dodatkowo prowadził również szkołę nauki jazdy i... rzadko bywał w domu. Z pracy – jazdy z kursantami czy rozmowy z klientami – wracał nieraz po północy. W weekendy uczestniczył w szkoleniach. Małgorzata miała żal do męża, że wiecznie nie ma go w domu i tego właśnie dotyczyła “dyskusja” nad jeziorem.

– Chwyciła mnie za rękę, popchnęła. Ja ją odepchnąłem, przewróciła się. Coś było z kluczykami... uderzyłem ją w głowę, drugą ręką chwyciłem ją za szyję – mówił po zatrzymaniu Ryszard S. Jego słowa co kilka zdań przerywał zapis protokolanta: “podejrzany płacze”. – Gdy zobaczyłem krew na rękach, spanikowałem. Myślałem, że nie żyje i wrzuciłem ją do wody.

W środę jednak Ryszard S. potwierdził prawdziwość swoich wyjaśnień tylko do momentu uderzenia żony kluczykami i duszenia.
– Dalej nie podtrzymuję – stwierdził, dodając, że o historii zamordowania żony mówił pod przymusem, ponieważ policjanci znęcali się nad nim psychicznie i fizycznie.

– Kłopot w tym, że odczytano oskarżonemu protokół z przesłuchania z panią prokurator, nie z policją – zauważył sędzia Piotr Michalski.
Oskarżony twardo brnął jednak dalej, że wszystkie szczegóły przekazali mu wcześniej funkcjonariusze. W kolejnych wyjaśnieniach wyznał, że koleżanka z pracy nie była jedyną kobietą, z która zdradzał żonę. Była również inna pani, z którą odbył krótkie wypady do Karpacza i Pobierowa.
– Odjechałem, nie udzieliwszy pomocy żonie. Nie wrzuciłem jej do wody – powiedział na koniec.

W środę zeznawała również młodsza siostra Małgorzaty.

– Siostra ciągle była sama – powiedziała Monika. Wiedziała, że szwagier nie jest wiernym mężem. Słyszała, jak Ryszard zamyka się z telefonami, żeby gruchać: “Kochanie” czy “kotku”.

– Krytykował wygląd siostry, mówił, że powinna lepiej o siebie zadbać. Sam kupował sobie drogie garnitury od Versace, nowe koszule. Standard życia siostry, która pracowała w Wielkopolskim Muzeum Pożarnictwa w Rakoniewicach, był dużo niższy – zeznała Monika. – On bardziej dbał o swoje samochody i ciuchy niż o dziecko.

W środę zeznawali również biegli psychiatrzy i psycholog oraz mama, ciocia i wuj Małgorzaty S., którzy poszukiwali jej po informacji męża, że wyszła z domu i zaginęła.

Ciało obok pomostu zauważył wujek. Wyciągnął je z wody razem z mamą Gosi, która jeszcze próbowała reanimować córkę.
Osieroconym dzieckiem Małgorzaty S. zaopiekowali się dziadkowie.

– Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego zabił córkę. Widzę ją cały czas, z twarzą w wodzie. Mnie dziwiły późne powroty zięcia z pracy, wiedziałam, że kiedyś wdał się w romans – mówiła matka Małgorzaty. – Oboje nie palili, praktycznie nie pili. Nie było przemocy...
W czwartek, w drugim dniu procesu przed poznańskim sądem, zeznawali kolejni świadkowie.

Ryszardowi S. grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, kara 25 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego więzienia. Wyrok jeszcze nie zapadł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wolsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto