Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wszyscy wiedzieli? - Wszyscy milczeli

Marcin KĄCKI
Po aresztowaniu w maju przez poznańską policję podejrzanych o pedofilię Rafała P. i Wiesława M. „Gazeta Poznańska” podjęła dziennikarskie śledztwo mające odsłonić powiązania tych ludzi oraz kulisy ich ...

Po aresztowaniu w maju przez poznańską policję podejrzanych o pedofilię Rafała P. i Wiesława M. „Gazeta
Poznańska” podjęła dziennikarskie śledztwo mające odsłonić powiązania tych ludzi oraz kulisy ich działania.

Nasze ustalenia krzyżowały się z policyjnym dochodzeniem. Ślady
prowadziły do dyrektora chóru „Polskie Słowiki” Wojciecha A. Kroloppa.

Publikujemy zebrane przez nas wstrząsające zeznania rodziców chłopców oraz dorosłych, byłych członków chóru „Polskie Słowniki”. Wszystkie wypowiedzi są zarejestrowane na taśmie i potwierdzone pisemnie. Na życzenie naszych rozmówców zmieniliśmy ich personalia (te nazwiska oznaczone są gwiazdką*).

Niepodważalne dowody

W kwietniu tego roku 13-letni chłopiec zwierza się matce, że jest wykorzystywany seksualnie przez dwóch młodych mężczyzn. Te kontakty trwają co najmniej od końca 2002 roku. Kobieta, mieszkanka jednego z osiedli na Ratajach w Poznaniu informuje o sprawie poznańską policję. Wkrótce podobne doniesienie składają rodzice drugiego poszkodowanego dziecka, również 13-latka. Prokuratura rozpoczyna dochodzenie, a policja ustala, że pedofilem jest mieszkaniec poznańskich Rataj 22-letni Wiesław M. Zatrzymany zostaje także drugi sprawca: 23-letni Rafał P. 27 maja tego roku poznański Sąd Rejonowy nakazuje zamknąć obydwu w areszcie na trzy miesiące.
Do prokuratury wpływa w końcu doniesienie o sprawie sprzed 3 lat.

– Mamy niepodważalne dowody, że obydwaj dopuszczali się czynów lubieżnych wobec nieletnich – mówi Arkadiusz Dzikowski, z-ca szefa prokuratury Poznań Nowe Miasto.
Policja zabezpiecza nagrania wideo, których dokonywali Rafał P. i Wiesław M. Obecnie są one badane.

Chłopcy na ucieczce

Wiesław M. i Rafał P. byli muzycznie uzdolnionymi chłopcami, dlatego rodzice postanawiają zapisać ich do chóru.

W spisie „Śpiewaków Polskich Słowików wyjeżdżających do Polanicy Zdroju w styczniu 1993 roku” nazwisko Rafała P. znajduje się alfabetycznie na 38 miejscu. Ma 13 lat i uczestniczy w jednym z licznych wyjazdów, które urządza co roku dyrektor chóru Wojciech A. Krolopp. Rok wcześniej umiera Jerzy Kurczewski twórca i założyciel „Polskich Słowików". Krolopp przejmuje po nim schedę.

W tym czasie 12-letni Wiesław M. bierze lekcje śpiewu i czynnie udziela się w bardziej znanych w kraju i za granicą „Poznańskich Słowikach” Stefana Stuligrosza. Gdy w wieku 13 lat przechodzi mutację, zgłasza się do poznańskiego Chóru Katedralnego księdza Szymona Daszkiewicza.

– Pamiętam go, jako zdolne dziecko. Próbował nawet coś komponować, ale wkrótce zniknął – wspomina ksiądz Szymon Daszkiewicz. Rozmawiamy z nim w jego gabinecie w seminarium na przeciwko katedry. To nie było jednak zniknięcie. Wiesław M. wstępuje na nowo do „Poznańskich Słowików”.
W 1997 roku 17-letni Rafał P. przerywa współpracę z „Polskimi Słowikami”. Równocześnie wychowawcy w „Poznańskich Słowikach” zaczynają mieć problemy z Wiesławem M., który ma 16 lat.

– W październiku 1997 roku Wiesław dostaje ostrzeżenie, gdy zostaje przyłapany na częstowaniu papierosami młodych chórzystów – mówi nam pracownik „Poznańskich Słowików”. Z szafy w swoim gabinecie wyjmuje zieloną kartotekę chłopaka sprzed 6 lat. Zza drzwi dobiegają nas odgłosy chórzystów, którzy mają próbę. Słychać uwagi Stefana Stuligrosza.

- Potem znika nam z oczu – dodaje wychowawca.

To znikniecie to po prostu ucieczka z domu. 8 stycznia 1998 roku Wiesław i Rafał zabierają z domu paszporty i na pół roku znikają z oczu swoim rodzicom.

Zdesperowani rodzice proszą o pomoc policję. Domyślają się, że chłopcy uciekli razem za granicę. Nie pomagają komunikaty w prasie. Nagle w lipcu obydwaj pojawiają się z powrotem w Polsce. Twierdzą, że byli w Belgii i Berlinie. Co robili? Tego nie mówią.

Pornografia w bibliotece

Wróćmy do maja tego roku. Dzień po aresztowaniu Rafała P. i Wiesława M. do prokuratury przychodzi Halina Włodarczyk* – trzecia już matka, która zeznaje, że jej 13-letni syn był molestowany seksualnie przez Rafała P. Jednak ta sprawa dotyczy 2000 roku i miała miejsce na terenie biblioteki chóralnej „Polskich Słowików”. Syn Haliny zdobył się na odwagę gdy dowiedział się, że sprawca siedzi już w areszcie.

Nam udaje się ustalić, że 20-letni wówczas Rafał P., pracując w bibliotece „Polskich Słowików” zmuszał młodego Włodarczyka* oraz innego chłopca do oglądania pism pornograficznych i obnażania się.

Potwierdzają to relacje Elżbiety Dreckiej* matki chórzysty, który dzisiaj ma 17 lat.

- Zareagowałam natychmiast! Zażądałam, że jeśli Rafał P. nie zostanie zwolniony, to mój syn, nie pojedzie na zbliżający się właśnie występ w Holandii. I Rafał P. zniknął – mówi Elżbieta Drecka.

Jan Lehmann, dyrektor szkoły chóralnej „Polskich Słowików” nie krył zszokowania takimi informacjami. Już w październiku 1998 roku (pół rok po powrocie z ucieczki Rafała P.) usunął chłopaka z pracy w bibliotece z zakazem wstępu za palenie w niej papierosów.

Elżbieta Drecka twierdzi jednak, że osobiście rozmawiała wówczas o Rafale P. z Wojciechem A. Kroloppem.
Prokuratura potwierdza, że zajmuje się sprawą Rafała P. z 2000 roku.

- To jest dopiero faza wstępnego postępowania, dlatego szczegóły sprawy objęte są tajemnicą śledztwa – wyjaśnia prokurator Arkadiusz Dzikowski.

Gdy kilkanaście dni temu rozmawialiśmy z Wojciechem A. Kroloppem ten zaprzeczał zdarzeniu sprzed 3 lat.

- Rafał w 2000 roku nie śpiewał w chórze i nie był moim współpracownikiem – twierdzi Wojciech A. Krolopp. – Rozmawiam z wieloma matkami o problemach chłopców. Gdyby poinformowano mnie o takiej sprawie pamiętałbym tę rozmowę bardzo dobrze.

W 2000 roku urywa się kontakt Rafała P. z chórem. Jednak w grudniu 2002 roku do pracy w tej samej bibliotece przychodzi Wiesław M. Przyjmuje go Wojciech A. Krolopp, który twierdzi, że chłopak chwalił się dobrymi referencjami w poprzednim chórze. Czy tak było naprawdę. W „Poznańskich Słowikach” Wiesław otrzymał ostrzeżenie za palenie papierosów. W bibliotece przepracował jednak pół roku, aż do aresztowania w maju 2003 roku.

Rozbierana ruletka

W czasie gdy „Gazeta Poznańska” prowadziła dziennikarskie śledztwo mające wyjaśnić powiązania Wiesława M. i Rafała P i kulisy ich działalności, do redakcji zaczęło napływać coraz więcej informacji od zaniepokojonych rodziców młodych chórzystów „Polskich Słowników”. W rozmowach pojawiały się sygnały o dziwnych praktykach jakich dopuszczał się Wojciech A. Krolopp.

Z redakcją skontaktowała się Katarzyna Stefańska*, która opowiedziała o zimowym wyjeździe syna w lutym 2002 roku. Wtedy dyrektor urządził dzieciom „zabawę w rozbieranego”.

- Wymyślił rozbieraną ruletkę. Jeśli któreś z dzieci nie odpowiedziało na jakieś pytanie musiało ściągnąć ubranie – mówi Stefańska, relacjonując słowa 13-letniego syna.
Kobieta po tym zdarzeniu wypisuje chłopca z chóru.
Zaprowadza go do psychologa.

– Zrobiłam to, bo syn stał się zamknięty i małomówny. Zaczął również źle odnosić się do koleżanek.

Docieramy do innej matki. Powtórzyła tę samą historię.

– Tę zabawę relacjonował mi syn. Chłopcy, którzy najbardziej się rozebrali, wygrywali. Doszło do tego, że chłopiec W. stanął nago przed panem Kroloppem – mówi Olga Szczepaniak*. – Zbulwersowało mnie także to, że pan Krolopp sprawdzał – jak twierdzi mój syn – czy chłopcy mają pod piżamą majtki. Twierdził, że chodzi o higienę.

Pani Szczepaniak nie decyduje się na wypisanie chłopca z samej szkoły chóralnej, ale nie śpiewa on już w chórze i nie ma kontaktów z Wojciechem Kroloppem.

Wychowawca w łóżku

Po wydarzeniach obozu zimowego z 2002 roku docieramy do wcześniejszych relacji z 1993 roku. Chodzi o wyjazd do pensjonatu w Polanicy Zdrój, na którym był 13-letni wówczas Rafała P. Po tym obozie rodzice kilku chórzystów domagali się odejścia Wojciecha Kroloppa. Danuta Michalska* była tam wraz z synem.

- To był ranek. Zapukałam do pokoju Wojciecha Kroloppa. Otworzył mi w szlafroku. W środku zobaczyłam przykrytego kołdrą, leżącego na łóżku młodego, około 20-letniego mężczyznę, który był jednym z opiekunów – relacjonuje Danuta Michalska. – Uważałam wówczas i uważam do dzisiaj, że 13-letniemu synowi nie muszę tłumaczyć co to jest homoseksualizm i nie powinien on być świadkiem takich sytuacji, że strony osoby, która była dla dzieci autorytetem.

Nie ta sytuacja wywołała jednak największe oburzenie rodziców.

- Ten sam młody opiekun M. S. (nazwisko do wiadomości redakcji) wchodził do łóżka jednego z chłopców. Tego już było za wiele! – unosi się Danuta Michalska.

Docieramy też do innego rodzica, który w 1993 roku po zimowym obozie również stanął przeciwko dyrektorowi „Polskich Słowików”.

Chcieliśmy to zwalczyć...

– Podjęliśmy wówczas ot-wartą walkę z Kroloppem. Jako rodzice chcieliśmy pozbyć się go z chóry, aby nie dopuścić więcej do takich sytuacji – mówi Wiktor Markowski*, z którym spotykamy się na jednym z poznańskich kortów tenisowych.

Wojciech Krolopp w rozmowie z nami podał przykład Michalskiej, jako nieporozumienia i oszczerstwa.

– Pamiętam, że ta pani zarzucała mi przytulanie i trzymanie na kolanach jednego z chłopców. Pamiętam, że chciałem go pocieszyć, bo czymś się martwił – tłumaczy nam Wojciech A. Krolopp. – Gdy wróciłem do Poznania rozpętała się przeciwko mnie burza, ale większość rodziców wstawiła się za mną, gdyż zarzuty tej pani były niedorzeczne – dodaje dyrektor chóru.

Pytamy Markowskiego, jak zakończyła się sprawa obozu.

– Niestety, wielu rodziców wstawiło się za Kroloppem – dodaje. – Ja nie zabrałem syna z chóru, ale uczuliłem na kontakty z Wojciechem Kroloppem.

Sprawę opiekuna Wojciech A. Krolopp tłumaczył wówczas jego problemami ze zdrowiem. Opiekun miał się źle czuć w zadymionym pomieszczeniu, dlatego poszedł spać do chłopców.
Jedną z osób, która wówczas wstawiła się za Wojciechem A. Kroloppem, była Halina Włodarczyk. Wówczas jej starszy syn był w chórze. Teraz jej młodszy syn zeznał, że był molestowany przez Rafała P.

Co chciał dyrektor?

Po rozmowie z dziennikarzem ,,Gazety Poznańskiej’’, do której doszło 6 czerwca, dyrektor Krolopp interweniował u redaktora naczelnego. 11 czerwca sugerował, że on sam się wybroni ale publikacja może przynieść szkodę dzieciom. Udało nam się także spotkać z członkami chóru, dziś już ludźmi dorosłymi, którzy byli wychowankami 63-letniego obecnie Wojciecha A. Kroloppa. Wszyscy domagają się anonimowości, ale zgadzają na piśmie potwierdzić swoje informacje.

40-letni dziś Adam Karasiński* – spotyka się z nami w hotelu. Opowiada o wyjazdach z udziałem 30-letniego Wojciecha A. Kroloppa, który był wówczas asystentem Jerzego Kurczewskiego. Jego kolega Jarosław Stanisławski* mówi nam wprost: – Byłem molestowany przez Wojciecha Kroloppa.

- Wojciech Krolopp nocował w pokoju hotelowym wspólnie z którymś z chłopców z chóru. Dzisiaj – z perspektywy czasu – wiem, że było to nienormalne i chore. On nie musiał przecież tego robić, mógł wybrać sobie osobny pokój – mówi Adam Karasiński, który nadal żyje ze śpiewania.
Jarosław Stanisławski spotyka się z nami w swoim mieszkaniu. Ma obecnie 42 lata. Opowiada, jak był opiekunem początkujących chórzystów na kolonii w miejscowości Obrzycko

- Pojechałem z Kroloppem samochodem. Skończyło się tym, że spędziłem z nim trzy noce w zamku, gdzie odbywał się obóz. Za każdym razem się do mnie dobierał – wspomina – Zastanawia się pan na jakiej podstawie uważam, że byłem molestowany? A czego może chcieć nagi mężczyzna, który leży obok i próbuje głaskać po d.... – dodaje zdenerwowany.

Jakub Wolski*, inny wychowanek Kroloppa opowiada o swoich przeżyciach z tamtych lat.

- Jeśli on (W. A. Krolopp – red.) wziął kogoś na kolana, to od razu szybko reagowaliśmy. Ja byłem przez niego gnębiony, bo nie pozwalałem na takie rzeczy, jak dotykanie – tłumaczy Wolski.

Takie „przyjacielskie” dotykanie przypomina sobie również Jarosław Stanisławski.

- Miałem chyba 12 lat. Trzymał mnie na kolanach, głaskał po głowie, nodze, genitaliach... – wspomina.

- Wśród chłopców, to było odbierane na „nie”, jako coś złego. Dzisiaj wiem, że on szukał jednak tych z nas, którzy byli słabi, którzy nie śpiewali dobrze, mieli kłopoty z integracją. Zabierał ich do samochodu, jeździł z nimi – dodaje Wolski.

Czy ktokolwiek skarżył wówczas z rodzicom? – pytamy byłych chórzystów, którzy mają teraz własne rodziny.

– Powiedziałem rodzicom, że pan dyrektor dobierał się do mnie. Krolopp im to tak wytłumaczył, że dostałem po pysku od własnego ojca – twierdzi Stanisławski. – Matka przeprosiła mnie za to dopiero po 20 latach.

– Musi pan zrozumieć, że każdy wyjazd na zachód w tamtych czasach był odbierany, jak nagroda. Za występy otrzymywaliśmy pieniądze. A „Polskie Słowiki” często wyjeżdżały za granicę – mówi Wolski.

Aspiracje rodziców

Jarosław Stanisławski zdradza nam także, że obecnie również jego syn śpiewa w chórze „Polskie Słowiki”. Dlaczego zdecydował się na coś takiego? – Pan musi zrozumieć, że jest pierwszą osobą której powiedziałem o molestowaniu przez Kroloppa – stwierdza Stanisławski. – Syn chciał tam śpiewać, a ja nie byłem jeszcze gotowy, aby wyznać, to czego wtedy doznałem.

Na ambicje rodziców zwróciła uwagę Katarzyną Stefańską (zabrała syna z chóru).

– Przeraża mnie, że niektórzy rodzice mają tak duże aspiracje, że nie patrzą na zdrowie psychiczne swoich dzieci – mówiła o innych matkach.

Po aresztowaniu Rafała P. i Wiesława M. i nagłośnieniu sprawy przez media, rodzice chórzystów spotkali się z Wojciechem Kroloppem. – Rodzice w pełni mnie poparli podczas ostatniego zebrania. Ja mówiłem, że chłopiec, który wyjdzie ode mnie i pójdzie do innej szkoły, jest bardziej na to narażony. Jestem do absurdu uczulony na sprawy pedofilskie – mówił W. A. Krolopp.

Lehmann mówi dość

W spotkaniu z rodzicami udziału nie wziął Jan Lehmann, dyrektor szkoły chóralnej „Polskich Słowików”, gdzie dzieci uczą się warsztatu wokalnego zanim trafią do chóru. We wtorek 17 czerwca w Urzędzie Miasta Lehmann złożył pismo, w którym informuje, że „nie widzi możliwości współpracy z Wojciechem Kroloppem”. Dlaczego?

- Bo pracując z panem Kroloppem nie mogę odpowiadać do końca za bezpieczeństwo dzieci – oświadcza bez ogródek i dorzuca przykład zatrzymanego Wiesława M. Kroloppa.

- Nie wierzę, że dyrektor Krolopp przez sześć miesięcy nie zauważył, że Wiesław M. ma skłonności pedofilskie – podsumowuje Lehmann.

Redakcja dysponuje pisemnymi oświadczeniami oraz nagraniami osób, których szokujące relacje znajdują się w tekście.

Przeczytaj także

zapis rozmowy z Wojciechem Kroloppem

, która odbyła się 10 dni przed aresztowaniem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto