MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wszystko zaczęło się w Poznaniu

PAT
Andrzej Niemczyk i jego córka, Małgorzata Niemczyk-Wolska, spotkali się wczoraj z poznańskimi dziennikarzami. Trener złotych medalistek mistrzostw Europy w siatkówce kobiet już na wstępie podkreślił, że wszystko ...

Andrzej Niemczyk i jego córka, Małgorzata Niemczyk-Wolska, spotkali się wczoraj
z poznańskimi dziennikarzami. Trener złotych medalistek mistrzostw Europy w siatkówce kobiet
już na wstępie podkreślił, że wszystko zaczęło się w stolicy Wielkopolski...

Bohaterowie ostatnich dni, mimo że pochodzą z Łodzi, to mieszkają już od dłuższego czasu w Poznaniu. Skrzydłowa reprezentacji przez dwa lata reprezentowała barwy wicemistrzyń Polski w drużynie Dantera AZS AWF Poznań. Niemczyk natomiast od października ubiegłego roku do czasu objęcia w kwietniu reprezentacji był wiceprezesem poznańskiego klubu. Obecnie będzie pracował nad kolejnym mistrzowskim planem (przed listopadowym Pucharem Świata) i udzielał wywiadów, które od kilku dni stały się już jego specjalnością. W najbliższych dniach ma nawet przyjechać do Poznania ekipa telewizyjna Polsatu, żeby nakręcić kilkugodzinny reportaż o życiu 59-letniego szkoleniowca. Natomiast Małgorzata Niemczyk-Wolska za kilka dni wylatuje na Daleki Wschód do Chabarowska, gdzie będzie występować w miejscowej drużynie Samorodek, grającej w rosyjskiej ekstraklasie.

Prezydent obiecał sponsora

Spektakularny sukces reprezentacji doprowadził do przesunięcia inauguracji ligowych rozgrywek. Seria A wystartuje dopiero 22 listopada. Niektórzy mówili nawet o tym, że Niemczyk będzie dążył do zawieszenia ligi. ,,Absolutnie o czymś takim nie ma mowy. Rozumiem potrzeby klubów i to także w ich interesie leży wykorzystanie sukcesu reprezentacji pod względem marketingowym. Kadra rzeczywiście zrobi chyba finansowy postęp, skoro nawet prezydent Aleksander Kwaśniewski obiecał mi, że znajdzie się sponsor dla reprezentacji’’ - wyjaśnił trener mistrzyń Starego Kontynentu.
Triumf narodowej drużyny zaskoczył również tych, którzy śledzą występy klubowych zespołów w europejskich pucharach. Jeden udział Nafty Piła w finale Ligi Mistrzyń na przestrzeni ostatnich lat to bardzo skromny dorobek jak na kraj mistrza Europy. ,,U nas źle się rozkłada akcenty. Walczy się przede wszystkim o mistrza, a dopiero potem myśli o pucharach. Inna sprawa, że międzynarodowe sukcesy wymagają dużych nakładów finansowych. A wiadomo jak ta kwestia wygląda w naszych klubach’’ - dodał Niemczyk.

Miasto nie obudziło się w porę

W poprzednim sezonie selekcjoner ,,złotych dziewczyn’’ dążył do wzmocnienia finansowo-organizacyjnego ekipy poznańskich akademiczek. ,,Przegraliśmy mistrzostwo w sensie sportowym, a miasto nie obudziło się w porę i tym samym tej drużyny sprzed kilku miesięcy już nie ma’’ - tłumaczył utytułowany szkoleniowiec.
Przed spotkaniem z dziennikarzami Niemczyk i jego córka otrzymali od naszej redakcji specjalny list gratulacyjny. Następnie skorzystali z zaproszenia szefa Trattori ,,Donatello’’, Czesława Kowala, i zjedli z nami wspólny obiad.

Podstawa to wzajemne zaufanie

Rozmowa z Andrzejem Niemczykiem, trenerem złotych medalistek mistrzostw Europy w siatkówce

Jaki znalazł pan sposób na przekonanie do siebie zawodniczek?

Nie mam jakiegoś patentu na prowadzenie siatkarek. Wychodzę z założenia, że w drużynie po prostu trzeba się dogadać. Obie strony, czyli trener i zawodniczki, muszą mówić do siebie tym samym językiem. Nie jest to zasada specyficzna, bo ona obowiązuje w każdej dyscyplinie sportu, nie tylko w siatkówce.

Pana poprzednicy nie mieli jednak możliwości pracować z wszystkimi najlepszymi siatkarkami. Panu udało się zebrać optymalny skład. Dlaczego?

Myślę, że zadecydowały o tym moje dotychczasowe wyniki, przebieg kariery i znajomość osobista z zawodniczkami z imprez światowej rangi. Na to wszystko nałożyło się ich odczucie, że przy nowym trenerze można jeszcze raz spróbować walczyć o najwyższe cele. A podstawą współpracy zawsze jest wzajemne zaufanie. To właśnie ono przyniosło pożądany efekt.

Mistrzostwa zakończyły się pełnym sukcesem, ale przecież w ich trakcie musiał pan przeżywać chwile zwątpienia...

Już po pierwszym meczu z Holenderkami, wygranym 3:2, nie mogłem przeboleć, że zmarnowaliśmy ogromną szansę na zwycięstwo bez straty seta. Czułem, iż możemy mieć kłopoty z wejściem do czwórki. Nie byłoby też złotego medalu, gdyby Bułgaria nie pokonała Włoch. To spotkanie oglądałem jednak odprężony w przeświadczeniu, że gra o miejsca 5-8 nie będzie końcem świata.

Który pojedynek z mistrzostw pozostanie najdłużej w pana
pamięci?

Zdecydowanie półfinał z Niemkami, wygrany 3:2. Pierwszy set tego pojedynku to była siatkówka-śmietana, coś takiego, czym lwy się karmi. Nie tylko mój zespół zagrał wzorcowo pod względem taktycznym, ale i rywalki. Na szczęście pierwszą partię na tych mistrzostwach zawsze wygrywaliśmy. Potem szło nam gorzej, ale potrafiliśmy wykorzystać słabość Niemek w końcówce czwartego seta i wygrać tie-break, co świadczyło o dobrym przygotowaniu fizycznym zespołu.
Pracował pan przez wiele lat w Turcji. Nie zaskoczyła chyba więc pana sympatia kibiców do polskiej drużyny?
Zaskoczył mnie jej nadmiar. W finale przeciwko Turcji publiczność była oczywiście za gospodyniami, ale w półfinale Niemki przywitano gwizdami. Trochę nawet było to niesympatyczne. W przeciwieństwie do gratulacji tureckich siatkarek za zdobycie mistrzostwa. Dziewięć z nich to jednak moje wychowanki i mogłem się spodziewać, że będą o tym pamiętać.

Czeka was teraz ciężka walka o awans do przyszłorocznych igrzysk. Którą z trzech szans powinniście wykorzystać?

Szczerze mówiąc to liczę się z tym, że pierwsze dwa podejścia, czyli Puchar Świata w Japonii i turniej kontynentalny w Baku mogą zakończyć się niepowodzeniem. Naszą największą szansą na awans będzie natomiast turniej interkontynentalny w maju 2004 r. Z niego do Aten pojadą trzy najlepsze zespoły, a rywalki nie będą już na pewno z najwyższej półki.

Apetyty kibiców zostały jednak rozbudzone. Niektórzy wspominają nie tylko o awansie olimpijskim, ale również o medalu na samych igrzyskach. Czy pan też o nim po cichu marzy?

Najpiękniejsze jest to, że my wciąż jesteśmy w trakcie budowania zespołu. Tego złota nie było w planie, a jednak je zdobyliśmy. Pocieszam się więc tym, że w tej euforii znowu wyjdzie nam coś niespodziewanego.

Kto zostanie powołany do kadry w miejsce kontuzjowanej Joanny Mirek?

Będzie to skrzydłowa kaliskich Winiar, Kamila Frątczak. Poza tym powiększymy kadrę o dwie nowe zawodniczki, libero Mariolę Barbachowską ze Skry Warszawa i brązową medalistkę mistrzostw świata juniorek, środkową Izabelę Żebrowską z AZS AWF Poznań.

Rozmawiał
Radosław PATRONIAK

Sylwetka

Andrzej Niemczyk - 59 lat, podchodzi z Łodzi, jako zawodnik występował w Społem Łódź, Stali Mielec i Anilanie Łódź, w 1970 r. został absolwentem warszawskiej AWF, w wieku 28 lat zaczął pracę trenerską w Chojeńskim Klubie Sportowym i w 1976 r. zdobył z nim tytuł mistrza Polski, pokonując drogę od najniższej ligi do mistrzostwa kraju; prowadził też kadrę siatkarek (czwarte miejsce na ME), rok później wyjechał do Niemiec, od 1980 do 1990 r. prowadził kobiecą reprezentację RFN, a także drużynę Bayer Lochhof, z którą 7-krotnie zdobył mistrzostwo Niemiec, w 1990 r. podpisał kontrakt z tureckim Vakifbankiem Ankara (dwa mistrzowskie tytuły), trzy lata później objął męską drużynę w Berlinie, z którą wywalczył awans do Final Four PE, w 1998 r. ponownie trafił do Vakifbanku i dwukrotnie zajął z nim drugie miejsce w turnieju finałowym Ligi Mistrzyń, w sezonie 2001/2002 prowadził inną turecką ekipę, Eczaczibasi Stambuł (czwarte miejsce w Europie). W październiku ubiegłego roku został wiceprezesem Dantera AZS AWF Poznań, a od kwietnia prowadzi po raz drugi w karierze reprezentację Polski, z którą zdobył w minioną niedzielę mistrzostwo Europy.

Mam silny organizm

Fragmenty rozmowy z Andrzejem Niemczykiem, opublikowanej w ,,Gazecie Poznańskiej’’, 29 października 2002 r.

Co pan sądzi o poziomie polskiej siatkówki?

Przez dwadzieścia ostatnich lat prowadziłem tylko i wyłącznie drużyny z europejskiego szczytu. Szesnaście lub siedemnaście razy grałem w Final Four któregoś z europejskich pucharów. Nasza liga nie może więc na mnie robić wielkiego wrażenia. Razem z dziewczynami porównywałem ich statystyki z osiągnięciami zawodniczek mojej ostatniej drużyny, czyli Eczaczibasi Stambuł. Póki co ,,danterki’’ od europejskiej czołówki dzieli przepaść, ale nie ma się co załamywać. Dziewczyny mają jeszcze bardzo duże rezerwy i można z nimi wiele zdziałać. Kilka zawodniczek zrobiło znaczące postępy, jak choćby Katarzyna Skowrońska i Dominika Koczorowska.

Czy nie ciągnie pana na ławkę trenerską?

Po pierwsze nie było założenia, że będę trenerem. Po drugie jestem chory, a po trzecie czasami pomoc trenerowi daje większe zadowolenie niż samodzielne prowadzenie zespołu.
Nie kryje się pan z tym, że od pewnego czasu toczy pan najważniejszy mecz w swoim życiu. Kto w nim prowadzi?
Na razie diagnoza lekarzy jest taka, że moja choroba jest nieuleczalna. Muszę regularnie jeździć na badania i chemioterapię do Berlina, a to nie ułatwia mi pracy. Ponadto chemioterapia zwiększa moją podatność na inne choroby. Walkę z rakiem toczę już, z przerwami, od czterech lat. Optymizm życiowy czerpię z tego, że mam silny organizm i nadzieję, że medycyna rozwija się szybciej niż nowotwór. Gdybym się poddał, to już bym nie żył.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto