Skontaktowała się z nami pani Sylwia, opisując dość drastyczną historię jej psa Kazika. Psiak rasy akita inu zaginął 9 lipca niedaleko Cytadeli. Właścicielka robiła wszystko, co się da, aby odnaleźć ulubieńca, kontaktując się regularnie z poznańskim schroniskiem dla zwierząt oraz strażą miejską. Po dwóch dniach straż miejska poinformowała właścicielkę, że jej pies znajduje się w siedzibie fundacji „Akity w Potrzebie”.
Kastracja bez pytania
To, co usłyszała po zadzwonieniu do prezesa fundacji wprawiło ją w przerażenie.
- Tak, pani pies do nas trafił, ale go wykastrowaliśmy - usłyszała w słuchawce. Na dodatek za wykonany zabieg prezes miał zażądać 500 zł.
Po psa pani Sylwia pojechała w towarzystwie strażnika miejskiego. Na miejscu zażądała wyjaśnień, dlaczego wykastrowano jej psa bez jej zgody i dlaczego nikt się z nią nie skontaktował, skoro pies ma czip. Od pracownika fundacji usłyszała, że pies w momencie odnalezienia był brudny, zaniedbany, miał zadrapany nos i skrzywioną łapę, z czego wyciągnięto wniosek, że nie ma właściciela.
Pies po przejściach
- Kazik w wieku 6 miesięcy miał złamaną przednią łapę, po tym, jak wpadł pod samochód - wyjaśnia pani Sylwia. - Dokumentacja weterynaryjna mówi o naszych częstych wizytach i doskonałej opiece nad łapką!
Właścicielka zażądała wydania jej oświadczenia, że odbiera z fundacji psa wykastrowanego bez jej wiedzy i woli. Pracownik miał je wydać dopiero po groźbie ze strony strażnika miejskiego, że zadzwoni po znajomą z telewizji.
- Kazik powoli dochodzi do siebie, mimo to zauważam po nim, że przeszedł traumę i cierpi - opisuje pani Sylwia.
To jeszcze nie koniec
Skontaktowaliśmy się z Markiem Łomińskim, prezesem fundacji "Akity w Potrzebie".
- Nie chcę komentować tej sprawy, bo wiem, że dziennikarze mają skłonność do manipulowania wypowiedziami, mogę jedynie powiedzieć, że ta sprawa jest bardziej skomplikowana niż to się wydaje - mówi w rozmowie z MM Poznań prezes fundacji i zarzuca właścicielce psa, że sama prowadziła nielegalną hodowlę psów. - Jeśli pani Sylwia sobie tego życzy, możemy tę sprawę wyjaśnić na drodze sądowej.
Właśnie takie same plany ma właścicielka psa.
- Właśnie przygotowujemy pozew przeciwko fundacji - informujem pani Sylwia. – Mamy wielu świadków, w tym byłych pracowników oraz wolontariuszy fundacji, którzy potwierdzą, że fundacja zmuszała ich do składania fałszywych zeznań, np. mówiących o tym, że Kazik miał zerwany worek moszny i dlatego musiano wykonać kastrację.
Wygląda na to, że na ujawnienie wszystkich wątków tej sprawy poczekamy do rozprawy sądowej.
Czytaj więcej wiadomości z Poznania
**
**
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?