Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdalne nauczanie czeka szkoły od października? Lekarz epidemiolog: "Szkoły powinny być zamykane jako ostatnie"

Sylwia Rycharska
Sylwia Rycharska
Zamykanie szkół i wprowadzanie zdalnego nauczania powinno być ostatnim środkiem, po które sięgniemy w walce z pandemią, kiedy w szpitalach nie będzie wolnych łóżek, jak uważa poznański lekarz epidemiolog i mikrobiolog
Zamykanie szkół i wprowadzanie zdalnego nauczania powinno być ostatnim środkiem, po które sięgniemy w walce z pandemią, kiedy w szpitalach nie będzie wolnych łóżek, jak uważa poznański lekarz epidemiolog i mikrobiolog Robert Woźniak
W ubiegłym roku we wrześniu obserwowaliśmy podobny do obecnego wzrost poziomu zakażeń SARS CoV-2. Od 26 października 2020 r. została wprowadzona nauka zdalna w szkołach. Czy teraz też tak będzie? Minister edukacji Przemysław Czarnek zaznacza, że nie wiadomo, jak będzie się rozwijać sytuacja pandemiczna, jednak ma kilka planów awaryjnych. Według poznańskiego wirusologa nauczanie online byłoby lepszym rozwiązaniem w momencie, gdy osiągniemy próg tysiąca zakażeń dziennie, natomiast lekarz epidemiolog wskazuje na niewydolność służby zdrowia.

Przemysław Czarnek w rozmowie z "Super Expressem" podkreślił, że niska liczba hospitalizacji napawa optymizmem, a to nie liczba zakażeń, ale wydolność służby zdrowia przyczyniła się, że wprowadzono naukę zdalną w zeszłym roku.

- W sytuacji, kiedy będą wolne łóżka w szpitalu i służba zdrowia będzie wydolna, w szkołach nie będzie nauki zdalnej

- wytłumaczył minister.

Zobacz też: Znamy decyzję w sprawie trzeciej dawki szczepionki

od 16 lat

W świetle obecnego - rosnącego - poziomu nowych zakażeń koronawirusem w Polsce, z punktu widzenia wirusologii, nauka w domu byłaby najlepszą opcją - uważa dr Paweł Zmora z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu.

- Dzieci miałaby ograniczony kontakt bezpośredni i nie przebywały w zamkniętym pomieszczeniu z potencjalnie zakażonymi osobami, więc ryzyko zakażeń zmniejszyłoby się znacznie

- zauważa wirusolog.

Jednak dodaje też, że do prawidłowego rozwoju dziecka potrzeba kontaktu z rówieśnikami. Na skutki uboczne zamykania szkół dla dzieci zwraca również uwagę dr n. med. Tomasz Ozorowski, epidemiolog z Poznania.

- To nie tylko gorsza edukacja, ale również rozwój psychiczny i interakcje w życiu społecznym. Zdalne nauczanie powinno być ostatnim środkiem, po który sięgniemy

- podkreśla lekarz.

A według niego punktem krytycznym powinno być zbliżanie się do momentu ponownej niewydolność służby zdrowia, co obserwowaliśmy w trakcie fali październikowej i fali kwietniowej. Mimo wszystko patrzy na obecną sytuację optymistycznie, że dzięki szczepieniom i przechorowaniu COVID-19 sytuacja pandemiczna się poprawi.

Trwa głosowanie...

Czy nauka zdalna powinna zostać wprowadzona jak najszybciej?

Głos Wielkopolski

Zdalne nauczanie w szkołach od października przez Deltę?

Jeśli chodzi o prognozy, to najczarniejszy scenariusz zakłada szczyt pandemii na przełomie października i listopada. Wtedy można spodziewać się do 50 tys. zakażeń dziennie. Inne modele, do których przychyla się bardziej dr Zmora, mówią o 15 tys. nowych przypadków każdego dnia.

- Nie można porównywać - jeden do jednego - obecnej sytuacji epidemiologicznej do tej sprzed roku. Teraz istnieje nowy wariant koronawirusa - Delta - bardziej zaraźliwy i zdecydowanie szybciej rozprzestrzeniający się w populacji

- mówi naukowiec.

Podkreśla on, że na Deltę cały czas działają szczepionki, więc ludzie - łącznie z dziećmi - nie powinni zwlekać ze szczepieniem. Co więcej, Pfizer zakończył badania kliniczne na grupie między 6. a 12. rokiem życia.

- Szczepionka ta jest wysoce skuteczna również w tej grupie wiekowej. Mam nadzieję, że w przeciągu kilku tygodni Europejska Agencja Leków (EMA) wyrazi zgodę, żeby ten preparat wszedł na rynek i szkoły przestaną być problemem

- mówi dr Zmora.

Przy 70-80 proc. zaszczepionej populacji SARS-CoV-2 nie powinien rozprzestrzeniać się w ogóle, czyli nie powinniśmy obserwować nowych zakażeń, a jak dodaje dr Zmora, widzimy już to w tej chwili, ponieważ 90 proc. hospitalizowanych, czy też zgłaszających się do lekarza ze względu na zakażenie SARS CoV-2, stanowią osoby niezaszczepione.

Czytaj też:

Zdalne nauczanie w szkołach a szczepienie dzieci na COVID-19

U dzieci w wieku 12-17 lat wykonano 1,5 mln szczepień, dlatego też naukowiec z ICHB PAN zwraca uwagę, że dzieci, które wróciły we wrześniu do szkół, mogły być zaszczepione już wcześniej. Wystarczyło przeprowadzić dobrą kampanię informacyjną, której jego zdaniem zabrakło.

- Najnowsze badania nad wariantem Delta pokazują, że dzieci przechodzą ciężej zakażenie, dlatego wprowadzenie nauki zdalnej byłoby lepszym rozwiązaniem w momencie, gdy rzeczywiście przejdziemy pewien próg zakażeń

- mówi wirusolog dr Paweł Zmora.

Wyjaśnia, że tym progiem powinno być tysiąc zakażeń dziennie, przy czym uważa, że należy patrzeć też na jeszcze inne dwa wskaźniki, nie tylko na poziom hospitalizacji, jak chce minister Czarnek. Tymi wskaźnikami są: R - pokazujący, ile osób statystycznie zakaża się przez jednego zakażonego oraz procent pozytywnych testów wobec wszystkich osób, którym zostały one wykonane.

Jeżeli R jest powyżej jedności, to wtedy rządzącym powinno zapalić się ostrzegawcze światełko. Natomiast osiągnięcie poziomu pozytywnych testów powyżej 5 proc. staje się zapowiedzią wprowadzenia ostrych obostrzeń.

Jednak inaczej na sprawę patrzy dr Tomasz Ozorowski, epidemiolog, który uważa, że szczepienie dzieci poniżej 15. roku życia jest kontrowersyjne - nie ma pewności co do ich konieczności oraz bezpieczeństwa najmłodszych. Mówi, że każdą sytuację należy rozpatrywać indywidualnie, np. czy małe dziecko będzie mieć kontakt z osobą narażoną na ciężki przebieg zakażenia. On sam zaszczepił swoje 12-letnie dziecko tylko ze względu na chorego dziadka.

- Jak widzimy, w większości dzieci przechodzą zakażenie koronawirusem bardzo łagodnie. Ryzyko pobytu w szpitalu i powikłań jest u nich bardzo niskie. W przypadku Delty sytuacja wygląda podobnie

- zauważa lekarz.

- Jednak nie ulega wątpliwości, że należy szczepić osoby narażone na ciężki przebieg COVID-19, osoby starsze i służbę zdrowia – dodaje.

Co więcej, według niego, nie powinniśmy się przywiązywać uwagi do dziennej liczby zakażeń dlatego, że w Polsce testów wykonuje się skrajnie mało, więc ta liczba w żaden sposób nie odzwierciedla sytuacji epidemiologicznej.

- Dzięki szczepieniom zakażenia nie będą ciężkie, więc nie ma potrzeby dezorganizować życia szkolnego, społecznego i ekonomicznego

- zaznacza stanowczo dr Ozorowski.

- Biorąc pod uwagę zakaźność wirusa Delta, do końca roku większość niezaszczepionych dzieci i młodzieży uczęszczających do szkoły przechoruje COVID-19, ale dzięki szczepieniom nauczycieli i pracowników szkoły mogą czuć się zdecydowanie bezpieczniej

- dodaje i podkreśla, że nie można zapomnieć o stosowaniu środków ochrony indywidualnej: maseczek i płynów do dezynfekcji.

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zdalne nauczanie czeka szkoły od października? Lekarz epidemiolog: "Szkoły powinny być zamykane jako ostatnie" - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto