MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Żużel to moja pasja

Rozmawiał Mikołaj Czarkiewicz
Fot. Sport/Flash
Fot. Sport/Flash
Rozmowa z Romanem Jankowskim, długoletnim kapitanem Unii Leszno. - Jest pan jednym z dwóch najstarszych żużlowców w polskiej lidze i wciąż w dobrej formie.

Rozmowa z Romanem Jankowskim, długoletnim kapitanem Unii Leszno.

- Jest pan jednym z dwóch najstarszych żużlowców w polskiej lidze i wciąż w dobrej formie. Jaka jest recepta na sportową długowieczność?

- Sportowy tryb życia i dbanie o formę. Moim rówieśnikiem jest Andrzej Huszcza. ,,Tomek’’ ściga się w ekstralidze. Ja w ubiegłym roku miałem przerwę w ligowych startach, gdyż stołeczna drużyna w czasie sezonu wycofała się z rozgrywek. Pomagałem Tomaszowi Bajerskiemu, który zaprosił mnie do współpracy. To nowe doświadczenie, gdyż pracowałem z reprezentantem Polski, uczestnikiem Grand Prix. Mimo, że nie jeździłem w lidze, to nie zerwałem ze speedway’em. Dwóch synów startuje na żużlu. Staram się im pomagać. Chętnie dzielę się swoimi doświadczeniami. Łukasz skończył wiek juniora. W ubiegłym roku leczył kontuzje. Teraz czeka go pierwszy rok startów w kategorii seniorów. Marcin jest młodzieżowcem. Obaj reprezentują barwy Unii Leszno. Z macierzystym klubem podpisali kontrakty.

- Pod koniec ubiegłego roku został pan wybrany osobowością polskiego żużla. Znalazł się pan w gronie najwybitniejszych
polskich żużlowców. Gratulacje.

- Wcześniej wyróżnieni zostali Jerzy Szczakiel i Zenon Plech. Jurek Szczakiel, jedyny Polak, który zdobył złoty medal indywidualnych mistrzostw świata wręczał mi nagrodę. Wyróżnienie jest dla mnie bardzo cenne. Wyboru dokonali mistrzowie Polski i medaliści mistrzostw świata, bo tylko oni tworzyli kapitułę konkursu.

- Zdobył pan ponad 40 medali mistrzostw Polski, startując w Unii Leszno. Które sukcesy sprawiły najwięcej radości i satysfakcji?

- Wszystkie zwycięstwa cieszą. Każdy sukces jest inny i sprawia wielką radość. Do wszystkiego dochodziłem pracą. Setki startów, treningów. Ścigałem się na arenie krajowej i międzynarodowej. Unia Leszno zapisała piękne karty w historii polskiego żużla. I miło, że miałem zaszczyt dorzucić swoja cegiełkę do bogatej kolekcji medalowej leszczyńskiego klubu. Dzisiaj pozostało wiele wspomnień. Ścigałem się w mistrzostwach świata, wielokrotnie stawałem do walki o indywidualne mistrzostwo Polski. Z drużyną Unii zdobywaliśmy medale w lidze i jeździe parami w rywalizacji o mistrzostwo kraju.

- Startował pan w lidze angielskiej. To dobra szkoła jazdy na żużlu dla młodego zawodnika?

- Bardzo dobra szkoła. Startowałem w Hackney Londyn i dużo się nauczyłem. Na brytyjskich torach przede wszystkim poprawiłem technikę jazdy. Miałem kontakt z najlepszymi zawodnikami na świecie. Podglądałem szczególnie Amerykanów, ale także Duńczyków, którzy byli mistrzami. Pamiętam jak zachwycałem się startami Amerykanów, w szczególności braci Moranów w jaki sposób potrafili balansem ciała pomagać motocyklowi w pokonaniu często trudnych technicznie zakrętów na torze. Dawniej było znacznie trudniej znaleźć zatrudnienie w Anglii. Jeździli tam tylko najlepsi – cała czołówka światowa. Polacy mieli długą drogę, żeby któryś angielski promotor wziął go do swojej drużyny. Szkoda, że nie mogłem dłużej startować w Anglii, bo pewnie więcej bym się nauczył. Do dziś mam w Anglii wielu przyjaciół z tamtych czasów.

- W pana karierze były także porażki. Które najbardziej pan zapamiętał?

- Niestety, były porażki, ale staram się o nich nie pamiętać. Każdy następny start przynosił nowe wyzwania. Wśród niepowodzeń były kontuzje. Uczestniczyłem w bardzo groźnym karambolu na torze w Gdańsku podczas finału indywidualnych mistrzostw Polski. Faworytem zawodów był reprezentant gospodarzy Zenek Plech. Ja w tym czasie znajdowałem się w wysokiej formie. Przed zawodami byłem wymieniany wśród zawodników, którzy mogą pokrzyżować plany Plechowi. Zenek był bardzo mocny. Na trybunach komplet widzów, czuło się dużą presję wyniku. Nie miałem kompleksów. Młody, ambitny, chciałem wygrać. Los zrządził, że już w pierwszym biegu obaj stanęliśmy do rywalizacji. Jechałem z zewnętrznego pola startowego. W pierwszym wirażu wpadliśmy na bandę. Trafiłem do szpitala z obrażeniami. Sezon z głowy: długie leczenie i rehabilitacja. Oby jak najmniej wypadków. Ale sport żużlowy był i jest niebezpieczny, więc trzeba wkalkulować ryzyko jego uprawiania.

- Ubiegły rok był pod względem wypadków wyjątkowy – już dawno nie było tylu groźnych kolizji na torze. Wśród poszkodowanych znalazł się także pana syn. Co jest przyczyną rosnącej ilości wypadków na żużlu?

- Faktycznie, miniony rok był pod tym względem wyjątkowo ciężki. Kilku zawodników bardzo ucierpiało. Łukasz miał wypadek w Lesznie. Jechał na prowadzenie. Przeciwnik zaatakował i wjechał na niego. Żużlowcy, także ci młodzi, mają dostęp do bardzo dobrego sprzętu. Ale niektórzy nie potrafią tego wykorzystać, nie potrafią sobie z nim poradzić – jeszcze brakuje im umiejętności. Motocykle są za szybkie dla niektórych i niestety, dochodzi do karamboli. Także presja zwycięstwa powoduje, że wynik stawiany jest ponad wszystko. Nawet kosztem odniesienia kontuzji.

- Wywołał pan temat sprzętu. Czy mocno zmienił się od czasów, gdy pan odnosił największe sukcesy na żużlu?

- Ciągle wprowadzane są nowości, ulepszenia, żeby motocykl pomagał w osiągnięciu najlepszego wyniku. Na rynku motocykli królują dwie marki: włoski gm i czeska jawa. Dawniej jeszcze były angielskie goddeny. Sprzęt raczej tak mocno się nie zmienił. Polacy mają większy dostęp do najlepszych motocykli. Mogą współpracować z najlepszym mechanikami i kupować najlepsze części. Dawniej były z tym duże problemy. Żużlowcy z zachodu mieli dużo lepsze motocykle.

- Często można pana spotkać na leszczyńskim lotnisku. Lotnictwo to oprócz żużla także pasja?

- Tak. Zdobyłem uprawnienia i bardzo lubię samolotem wznieść się w przestworza. W Lesznie mam ku temu możliwości. I mając trochę wolnego czasu zaglądam na lotnisko.

- Od lat jest pan związany z Unią Leszno. Jest pan żywą legendą leszczyńskiego speedway’a. I dochował się pan następców, bo synowie także startują w Unii.

- Zaczynałem przygodę z żużlem w Unii i w Lesznie chciałbym ją zakończyć. Być może w tym roku uda się zorganizować zawody z okazji zakończenia kariery. Zobaczymy. Łukasz i Marcin jeździli ze mną na zawody, wychowywali się będąc blisko sportu. Chcieli jeździć na żużlu i nie mogłem im zabronić. Będę im pomagał. Na pewno na treningu skorzystam z okazji - wsiądę na motocykl. To pasja i dla własnej przyjemności zawsze chętnie pokonam kilka okrążeń toru.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto