Na wyjeździe z Gołuchowa na Kalisz po obu stronach drogi leżą połamane drzewa. W lesie też. Na drodze do Macewa widać, że żywioł zabierał z pól wszystko. Rowy wypełnione setkami ton cebuli, która jest tu podstawowym źródłem utrzymania rolników. Na prawo i lewo od drogi podmokłe pola usłane zniszczonymi plantacjami kukurydzy, buraków, kalafiorów, warzyw, sadzonkami drzew owocowych i pryzmami cebuli.
W gospodarstwie Adamczaków w Macewie wichura zniszczyła stodołę, pod zawalonym dachem znalazły się maszyny i kombajn. Kilkadziesiąt krów nie bę
dzie miało co jeść, bo grad zniszczył kilka hektarów kukurydzy, która była przeznaczona na zielonkę. - Żyję na świecie 85 lat a takiego czegoś jeszcze nigdy nie widziałam. Na niebie było jedno pasmo ognia – zapewnia Bronisława Adamczak. – Wszystko zrujnowane, zboże, słoma, nawet siano jest zamoknięte. Właściciel gospodarstwa Marek Adamczak ocenia, że straty mogą sięgnąć nawet pół miliona złotych.
Do mieszkania Waldemara Maciaszka w Macewie woda wdzierała się nawet oknami. Przez pół nocy zbierał wodę i naniesioną przez nią maź. Podłogi ma już do wymiany. – Na pół metra nic nie było widać, grad wybijał szyby a z nieba lała się ściana wody – mówi. – Niebo nie przestawało błyskać a grzmotów nie było słychać. Takiego czegoś jeszcze nie widziałem.
Jedziemy do Kuchar. Tam Władysławowi Staszakowi wichura zerwała dachy z obu budynków. – Zrobiło się nagle ciemno i po podwórzu zaczęły gwizdać tylko płyty. Jak żyję 80 lat, czegoś takiego nie przeżyłem – mówi.
Błażeja Mikołajczaka nawałnica zaskoczyła w Gołuchowie. Kiedy żona zadzwoniła mu, że zawaliła się stodoła, pobiegł do domu na nogach. – Zobaczyłem już tylko ruiny. Silosy ze zbożem uratowałem, ale teścia zabrali mi do szpitala, tak się wszystkim przejął – mówi Błażej Mikołajczak.
Zaglądamy jeszcze do Borczyska. W jednym z gospodarstw uszkodzona chlewnia a w niej uwięziona maciora z 10 prosiętami. Ludzie boją się tam wchodzić, bo dach grozi zawaleniem. – Nawet nie wiem, czy te zwierzęta żyją. Ponadto sześć przyczep pełnych cebuli i jakieś 700 pełnych worków jest w wodzie. Co teraz będzie? – pyta zrozpaczona Arleta Gwiazdowska
– W jednej chwili straciłem niemal wszystko – mówi Dariusz Szczupak, plantator z Borczyska. – Woda zabrała mi 50 ton cebuli, której już nie sprzedam.
O wiele większe szkody żywioł wyrządził w zabudowaniach gospodarczych i budynkach mieszkalnych. Stodoły i szopy rozsypywały się jak domki z kart. Kiedy nadciągnęła nawałnica, Józef Zimny z Borczyska był akurat w stodole. – To tak szybko przyszło, że uciekłem do obory. Chwilę potem jak skryłem się w oborze, zawaliła się stodoła. Tu nie starczy nawet sto tysięcy złotych, bo stodołę trzeba rozebrać i postawić od nowa.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?