Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy Warta może być warta Poznania? W jaki sposób moglibyśmy zmienić Wartę w Poznaniu i o czym musimy pamiętać planując takie zmiany

Szymon Paź
Szymon Paź
- Warta, z racji swoich uwarunkowań, ma dość dużą amplitudę stanów wody. Uproszczając, różnica pomiędzy stanami najmniejszymi, a tymi katastrofalnymi, może wynieść sześć metrów i więcej. I myśląc o zabudowie nad rzeką musimy te wahania uwzględniać - mówi profesor Tomasz Kałuża z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu
- Warta, z racji swoich uwarunkowań, ma dość dużą amplitudę stanów wody. Uproszczając, różnica pomiędzy stanami najmniejszymi, a tymi katastrofalnymi, może wynieść sześć metrów i więcej. I myśląc o zabudowie nad rzeką musimy te wahania uwzględniać - mówi profesor Tomasz Kałuża z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu Robert Woźniak
O tym, dlaczego rzeka w centrum miasta wygląda niczym kanał przeciwpowodziowy, co możemy zrobić, by to zmienić, a czego nie możemy i dlaczego, rozmawialiśmy z hydrologiem, profesorem Tomaszem Kałużą z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Spis treści

Tak jak wiele osób w Poznaniu, zawsze będąc we Wrocławiu albo w Bydgoszczy, zastanawiam się, czemu Warta w Poznaniu nie może wyglądać tak, jak rzeki tamtych miast.
Należy pamiętać o tym, że Poznań przez wiele dziesięcioleci był w swoim rozwoju ograniczony z racji pełnienia funkcji tutaj militarnych, był Festung Posen. Więc, uproszczając, rozwój rzeki nastąpił dopiero na przełomie XIX i XX w. Okres wcześniejszy został zaprzepaszczony. Tymczasem we Wrocławiu, podobnie w Bydgoszczy, rozwój mógł następować naturalnie.

Poznań, średniowieczny czy renesansowy, też tak naprawdę żył nad rzeką, żył rzeką.
Tak, pierwotna lokalizacja to przecież wyspa Ostrów Tumski. Nowa lokacja miasta wynikała z ograniczeń przestrzeni, w tym z zagrożeń powodziowych. One były pewną determinantą przeniesienia miasta na lewy brzeg.

Ale porównując z Wrocławiem czy Bydgoszczą trzeba pamiętać też o hydrologii. Warta, z racji swoich uwarunkowań, ma dość dużą amplitudę stanów wody. Uproszczając, różnica pomiędzy stanami najmniejszymi, a tymi katastrofalnymi, może wynieść sześć metrów i więcej. I myśląc o zabudowie nad rzeką musimy te wahania uwzględniać.

Największa powódź w dziejach Poznania

Sprawdziłem. Średni roczny przepływ Warty w Poznaniu to około 100 m sześc. na sekundę. Podczas lutowego wezbrania było to ponad 200 m, a historyczne największe wezbrania przekraczają 1500 m sześc. na sekundę.
Te największe to tzw. przepływy ekstremalne. Przed kilkoma laty wystąpiliśmy do miasta z propozycją zaznaczenia na brzegu Cybiny, w pobliżu Bramy Poznania historycznych poziomów Warty w formie monumentu. Wciąż walczymy o jego realizację. Gdy przyjrzymy się projektowi, zobaczymy, że rzeka przekraczała nawet współczesne wały przeciwpowodziowe. Rzędna największego wezbrania jest też odnotowana na Starym Rynku 50.

Wielka powódź 1736 roku.
Tak. To jest prawdopodobnie największe, bo historycy się spierają o wielkość, wezbranie rzeki. Nie jedyne. Te mniejsze też są odnotowane w przestrzeni miejskiej, w kościołach, w budynku psałterii na Ostrowie Tumskim. I gdy przyjrzymy się proponowanemu przez nas monumentowi i pobliskiemu mostowi bp. Jordana, zauważymy, że w przypadku wezbrania jak z 1736 r. byłby on zalany. Tak jak cały Ostrów Tumski z katedrą, Śródką, Chwaliszewem.

Przy czym sytuacja hydrologiczna zmieniła się na Warcie po wybudowaniu zbiornika Jeziorsko. Po blisko 40 latach możemy już dzielić się obserwacjami. Przepływy średnie praktycznie się nie zmieniły. Podniosły się tzw. niżówki, czyli stany najniższe, gdy mówimy, że brakuje wody w Warcie. To bardzo pozytywne, umożliwia żeglugę czy kursowanie białej floty na rzece. Statki turystyczne wciąż utykają czasem w Poznaniu ze względu na niski poziom, ale bez Jeziorska byłoby to częstsze. Wreszcie spłyciły się stany najwyższe, zredukowane przez zbiornik, bo taka też jest jego funkcja.

Czyli ostatnia rzeczywiście duża woda na Warcie, przed budową zbiornika, to powódź z 1979 r?
Tak. Wszystkie późniejsze były już z pewną korektą wynikającą z istnienia zbiornika Jeziorsko.

Na jaką wodę jest gotowy Poznań
Jak informują Wody Polskie miasto chronione jest przepływem o prawdopodobieństwie 0,5 proc. (tzw. 500-letnim), czyli około 1200 metrów sześc. na sekundę.
W historii Poznania wielokrotnie notowano większe przepływy, po raz ostatni w 1924 r. Ze względów statystycznych prawdopodobieństwo wystąpienia większych wezbrań maleje. Korona wałów przeciwpowodziowych w Poznaniu znajduje się na rzędnych od 58,92 do 59,44 m n.p.m. W ciągu ostatnich 500 lat dwukrotnie odnotowano wyższy poziom wody podczas powodzi w Poznaniu, w 1698 i 1736 r.

Walka z wielką wodą 2010 r. na poznańskiej Starołęce
Walka z wielką wodą 2010 r. na poznańskiej Starołęce Archiwum

Mimo to w czerwcu 2010 r. patrzyliśmy na Wartę z pewnym niepokojem. W Poznaniu doszło do podtopień na Łęgach Dębińskich, na Starołęce walczono o zabezpieczenie dobytku mieszkańców. Maksymalny przepływ wyniósł wówczas zaledwie 683 m sześc. na sekundę. Czyli, w teorii, nic nie stoi na przeszkodzie, by w przyszłości doszło do wezbrania, które byłoby zagrożeniem dla miasta?
Musimy się z tym liczyć. W hydrologii mówimy o prawdopodobieństwie. Liczymy przepływy ekstremalne, by oszacować co może zdarzyć się raz na 100, 500 czy 1000 lat. Tak też zrobił IMGW dla Poznania. Wyznaczył strefy zagrożenia powodziowego i w pewnych warunkach obejmują one centrum miasta, szczególnie Garbary czy Chwaliszewo.

Czyli obszary, które historycznie znajdowały się pod wodą. Choćby w 1888 i 1889 roku.
Wielu kojarzy zdjęcia z tamtej powodzi, na których widać ludzi poruszających się łódkami po Garbarach czy też skaczących po koziołkach czy pomostach.

Należy pamiętać, że historycznie większość tych powodzi to wezbrania wczesnowiosenne, roztopowe. I wynikające między innymi z militarnych funkcji Poznania, bo śluzy Wielka i Katedralna ograniczały przepływ wody. Na zdjęciach widzimy, jak żołnierze próbują rozbijać krę na rzece. Kolejnym problemem było zakole chwaliszewskie - miejsce zatorogenne, dodatkowo ograniczone mostem, stanowiące utrudnienie nie tylko spływaniu lodu, ale też w żegludze.

Zakole chwaliszewskie problemem

A więc to, co sprawiło, że trudniej nam pokochać rzekę Wartę w Poznaniu, czyli wyprostowanie koryta w latach 60. XX w., ratuje nam w pewnym stopniu centrum miasta przed zalaniem?
W zasadzie tak. Inicjatorami tych prac byli Prusacy właśnie po powodziach z 1888 i 1889 r. Potem prace były kontynuowane w okresie międzywojennym i powojennym. Zamknięciem tego procesu na przełomie lat 60. i 70. jest przebudowa całego poznańskiego węzła wodnego z częściowym zasypaniem zakola chwaliszewskiego i wyprowadzeniem głównego koryta Warty tam, gdzie dawniej było koryto ulgi.

Było to związane nie tylko z względami przeciwpowodziowymi. Przede wszystkim - gospodarczymi. W czasie, gdy zaczęto wprowadzać zmiany, na przełomie XIX i XX wieku Poznań był z znaczącym punktem żeglugi towarowej na Warcie, swego rodzaju hubem. Dostarczano tu towary z głębi Niemiec i z portu w Szczecinie, w drugą stronę wysyłano produkty rolne produkowane w Wielkopolsce.

Dla tej żeglugi zakole chwaliszewskie stanowiło poważne utrudnienie, uniemożliwiało m.in. korzystanie z dłuższych barek. Ale już w okresie międzywojnia, na podzielonej granicą Warcie, a w szczególności po II wojnie światowej żegluga zamarła, a pojawienie się barki na rzece wywoływało niemal sensację. Jest więc pewien paradoks, w tym, że gdy Warta została przystosowana do żeglugi, ta w zasadzie zniknęła.

Czy Wartę można spiętrzyć?

Za każdym razem, gdy Warta wzbiera, wypełnia koryto, staje się ładną, dużą rzeką bliższą miasta, powraca pytanie, czy nie moglibyśmy Warty spiętrzyć, aby było tak zawsze. Czy to możliwe?
To z pewnością możliwe, takich pomysłów było kilka.

Przy czym chodzi oczywiście o niewielkie piętrzenie. Nie możemy podnieść poziomu Warty w Poznaniu o kilka metrów, bo infrastruktura wodno-kanalizacyjna nie jest do tego przystosowana. Natomiast jeśli chodzi o niewielkie podpiętrzenie, takie by żegluga biała, np. tramwaj wodny, była zawsze możliwa - to jest wykonalne.

Takim najprostszym technicznie rozwiązaniem byłby tzw. jaz przeponowy, znane rozwiązanie, dosyć często stosowane. Na dnie układamy próg betonowy, na którym mocujemy przeponę, coś na kształt dętki, którą możemy wypełniać wodą w sytuacji niskich stanów wody. Rozpatrywaliśmy dwie lokalizacje takiego jazu, na wysokości mostu kolejowego na Garbarach lub dalej, na wysokości mostu Lecha, czyli na końcu całego układu poznańskiego węzła wodnego. Efekt spiętrzenia sięgałby do Starołęki. W okresie wysokich stanów próg byłby opuszczony, by nie blokować spływu wody.

Czy takie rozwiązanie nie uniemożliwiałoby żeglugi i migracji ryb?
Rzeczywiście, powodowałoby to utrudnienia dla ichtiofauny. Dla niej przygotowane musiałyby zostać przepławki. Dla żeglugi konieczna mogłaby okazać się śluza.

To już duże koszty.
To był po prostu pomysł na takie niewielkie podpiętrzenie. Przydatny szczególnie latem, gdy niskie stany stanowią duże utrudnienie nie tylko dla żeglugi rekreacyjnej, ale też ujęć wody.

W ramach przepisów Unii Europejskiej takie prace byłyby w ogóle możliwe?
Tutaj pojawia się pewien problem. Można powiedzieć, że Unia wysyła dość sprzeczne sygnały. Z jednej strony mamy Ramową Dyrektywę Wodną, której celem jest doprowadzenie do poprawy jakości wody i do wysokich wskaźników ekologicznych. Z drugiej strony mamy też i Dyrektywę Powodziową, która każe nam spoglądać na rzeki jako źródła zagrożeń powodziowych. Z trzeciej strony patrzymy na wodę jako jedno z potencjalnych źródeł odnawialnej energii. Wreszcie mamy też pewne priorytety związane z rozwojem żeglugi jako transportu niskoemisyjnego - na dużą europejską barkę możemy załadować tyle towaru, co na 100 tirów. Więc chcąc takiej inwestycji musielibyśmy udowodnić, że jest potrzebna, że będzie w minimalnym stopniu zagrażać środowisku i nie będzie powodować dodatkowego zagrożenia powodziowego dla miasta. Na pewno nie jest to wizja na za rok czy za dwa, ale zobaczymy.

Czy możemy mieć park na terasie zalewowej?

Wśród pomysłów na to jak uatrakcyjnić terasę zalewową w pobliżu centrum pojawiają się żądania wprowadzenia tam większej ilości małej architektury, zadrzewień czy niskiej zieleni. Według Wód Polskich drzewa nie stanowią wielkiego problemu przeciwpowodziowego, ale krzewy tak. Z czego to wynika?
Rzeczywiście pień wysokiego drzewa nie stanowi dużego problemu dla wody - ta po prostu go opływa. Z krzewami czy niższymi drzewami jest inaczej. Podczas wezbrania woda wypłukuje wszystko, co się znajduje w przestrzeni doliny zalewowej - uschnięte liście, trawy, gałęzie itp. Nazywamy to rumoszem roślinnym. Gałęzie działają niczym sito, rumosz osadza się nich, uszczelnia, tworząc strukturę, której woda nie przeniknie, musi ją opłynąć. Być może w dawnej, szerokiej pradolinie rzeki nie byłoby to problemem. Ale dolinę Warty w centrum Poznania bardzo zwęziliśmy. Wprowadzenie w nią dodatkowych przeszkód, które woda musi opływać, rzeczywiście stanowi zagrożenie. Analizowałem sytuację powodziową na odcinku Wisły środkowej, gdzie w ostatnim dekadach dochodziło do wielu dosyć poważnych powodzi i dużych strat. Tzw. spiętrzenie wegetacyjne, czyli spowodowane właśnie przez roślinność, wynosiło około 30 cm. Wydaje się, że to niewiele, ale w sytuacji, gdzie woda dochodzi już do krawędzi wałów, te 30 cm to co najmniej trzy rzędy worków z piaskiem, które trzeba byłoby ułożyć, by zapobiec przelaniu.

- Nie możemy podnieść poziomu Warty w Poznaniu o kilka metrów, bo infrastruktura wodno-kanalizacyjna nie jest do tego przystosowana. Natomiast jeśli
- Nie możemy podnieść poziomu Warty w Poznaniu o kilka metrów, bo infrastruktura wodno-kanalizacyjna nie jest do tego przystosowana. Natomiast jeśli chodzi o niewielkie podpiętrzenie, takie by żegluga biała, np. tramwaj wodny, była zawsze możliwa - to jest wykonalne - mówi hydrolog. Robert Woźniak

Zabezpieczenie infrastruktury zalewowej. Ile to kosztowało?
W ostatnich 5 latach tylko raz poniesiono koszty demontażu i ponownego montażu lamp, koszy i ławek na Wartostradzie. Było to w 2022 r. i kosztowało 67 tys. zł. ZDM nie zna jeszcze kosztów, jakie poniesie w związku z tegorocznym wezbraniem Warty.

Czyli łatwiej byłoby marzyć nam o zasadzeniu jednego rzędu drzew, który rzuci cień na murawę czy Wartostradę, niż większej ilości małej architektury i krzewów?
Tak. To nie jest tylko nasz problem, wszyscy się z tym zmagają. Widziałem zalecenia ministerstwa infrastruktury rządu Japonii, gdzie sugerowali kształtowanie zieleni na brzegach, przycinanie krzaków tak jak żywopłotów, aby umożliwiać przepływ wody. W przypadku małej architektury jest podobnie - można ją umieszczać tylko warunkowo, aby w przypadku wezbrania nie tylko nie blokowała przepływu, ale także zerwana nie stała się zagrożeniem w innym miejscu.

Tę przestrzeń nad rzeką musimy więc kształtować tak, by nie powodować dodatkowych problemów.

Patrzymy na Wartę w centrum Poznania, na ten kanion i mamy wrażenie, że nawet biblijny potop by nam nie zagroził. Ale Poznań był zalewany. I szczególnie w kontekście zmian klimatu, gdzie coraz częściej dochodzi do gwałtownych wezbrań opadowych, musimy z dużą wyobraźnią podchodzić do kwestii przeciwpowodziowych.

Powódź z 1736 roku, ta najprawdopodobniej największa w historii miasta, to powódź letnia, związana z dużą ilością opadów. Podobnie jak powódź 1997 roku na Odrze, czy powodzie sprzed dwóch lat z Beneluksu. Nawet jeśli mamy rezerwę w istniejących wałach nigdy nie powinniśmy być pewni, że bezpieczeństwo jest nam dane na zawsze?
Absolutnie. Wcześniej dominowały wczesnowiosenne powodzie roztopowe, związane z wytapianiem się śniegu, pochodem lodu, zatorami. Ale w ostatnim czasie jest inaczej. Nawet obecne wezbranie Warty ma charakter opadowy. Tak było w 1997 roku na Odrze, tak było w 2010 na Wiśle i Warcie.

Warta w ryzach

Jak pan ocenia nowe umocnienia brzegowe wykonane przez Wody Polskie w ostatnich latach?
Gabiony to rozwiązanie powszechnie stosowane w hydrotechnice i w wielu miejscach dobrze się sprawdza. Ale mamy też przykłady, w których drut, nawet jeśli cynkowany czy powlekany, ulega korozji. Jestem ciekaw czy to rozwiązanie może przetrwać tak długo jak poprzednie.

Wstawienie gabionów miało pomóc w kontakcie hydraulicznym wód rzeki i tych spływających po terasie zalewowej. Z oceną estetyczną powinniśmy się jeszcze wstrzymać - mamy właśnie do czynienia z pierwszym wezbraniem, a gdy woda opadnie zobaczymy, jak to będzie wyglądać. Obawiam się, że gabiony zostaną zanieczyszczone osadami niesionymi przez rzekę, nikt nie będzie tego przecież przepłukiwać myjką. To może wiązać się z pojawieniem się nowej roślinności, w tym wikliny, niepożądanej ze względów przeciwpowodziowych.

Poprzednie umocnienia brzegowe to pokłosie regulacji Warty sprzed 50 lat, ówczesnego spojrzenia na rzekę. Niektórzy mówili o betonowaniu rzek. To przesada, nikt nie zrobił betonowego koryta, po prostu umocnił krawędź brzegu. Płyty przechodziły zresztą w umocnienia z narzutu kamiennego, tak robi się nadal. Miały one pewien pozytywny aspekt, można było sobie fajnie spacerować po tych betonach. Niestety po 50 latach ich stan techniczny był nie najlepszy, choć w moim przekonaniu wytrzymały one dość dobrze. Zaskoczyło mnie coś innego. Nie byłem w stanie dostrzec płyt betonowych nad Cybiną, choć byłem przekonany, że tam były. Okazało, że nie znikły, tylko zostały przykryte przez murawę. Tereny zalewowe cały czas się podnoszą, każde wezbranie odkłada na nich warstwę piasku, gleby, biomasy, które niesie woda. Z roku na rok tego nie dostrzegamy, ale w perspektywie 50 lat terasa zalewowa podniosła się miejscami o 20 cm.

Jednym ze sztandarowych unijnych projektów deregulacji rzeki w mieście był ten dla Izary w Monachium, w którym częściowo wyrwano ją z betonowych okowów i pozwolono nieco swobodniej płynąć w korycie. Uwolnienie brzegów Warty, do postaci jaką znamy sprzed końca lat 60. jest możliwe?
Warta pozostaje rzeką żeglowną do Konina. I Wody Polskie muszą pilnować, by żegluga była możliwa. Stąd pewne ograniczenia dla koryta głównego, jego pogłębienie podczas przebudowy poznańskiego węzła wodnego pozwala na żeglugę nawet przy niższych stanach wody. To jedna z determinant obecnego wyglądu Warty w centrum.

Kolejna sprawa to ostrożność inżynierów - lubią schować się za bezpiecznymi normami czy wytycznymi, co nieco wpływa na możliwości szukania ciekawych rozwiązań. W miejscach, gdzie margines błędu jest większy pewnie byłoby o to łatwiej. Ale w centrum miasta, w tym wąskim kanale, trochę trudno wyobrazić sobie puszczenie rzeki na żywioł, tak, aby mogła dość swobodnie kształtować swoje koryto. A co, gdyby postanowiła wrócić w swoje stare lub wytyczyć nowe?

Na pewno warto dążyć do tego, by ta przestrzeń była jak najbardziej atrakcyjna. Z pewnością ukształtowanie jej jako tylko rynny powodziowej, którą woda będzie po prostu spływać, nie będzie atrakcyjne dla mieszkańców. Więc pomysły organizowania tam ogródków w okresie letnim są bardzo pożądane, by mieszkańcy mogli spędzać czas nad wodą.

- Z pewnością ukształtowanie terenu nad Wartą jako tylko rynny powodziowej, którą woda będzie po prostu spływać, nie będzie atrakcyjne dla mieszkańców.
- Z pewnością ukształtowanie terenu nad Wartą jako tylko rynny powodziowej, którą woda będzie po prostu spływać, nie będzie atrakcyjne dla mieszkańców. Więc pomysły organizowania tam ogródków w okresie letnim są bardzo pożądane, by mieszkańcy mogli spędzać czas nad wodą - mówi profesor Robert Woźniak

Czy warto przywrócić kąpielisko na Warcie?

Czy pozwoliłby pan ludziom korzystać z plaży miejskiej i kąpać się w rzece w centrum Poznania, tak jak dawniej czyniono to w łazienkach rzecznych?
Są dwa aspekty, o których trzeba pamiętać. Pierwszy to kwestia jakości wody. Ta generalnie powoli się poprawia - wszystkie miasta mają już swoje oczyszczalnie ścieków. Ale o ile prowadzony jest stały monitoring wody na kąpieliskach na zbiornikach wodnych i jeziorach, tak na rzekach jest z tym nieco gorzej. Zakwitów czy nielegalnych zrzutów ścieków możemy nie wyłapać odpowiednio wcześnie. Mieliśmy katastrofę na Warcie w 2015 r., w której zginęła większość ichtiofauny na kilku kilometrach rzeki. Mieliśmy w ubiegłym roku katastrofę na Odrze.

Drugi to bezpieczeństwo - na rzekach, w szczególności ich zakolach pojawiają się zawirowania oraz rozmycia dna sięgające nawet kilku metrów. Brodzący w wodzie po kolana człowiek może wpaść w taki wybój, zostać porwany przez prąd - łatwo o wypadek śmiertelny. Do tego dochodzi możliwość konsumpcji alkoholu nad Wartą, co nie wpływa pozytywnie na bezpieczeństwo kąpieli. Z tych względów trudno mi wyobrazić sobie powrót do kąpieliska w rodzaju łazienek rzecznych.

Gdyby to od pana zależało, odkopałby pan stare koryto Warty?
Tak. To kawał historii Poznania. Odtworzenie tego historycznego układu byłoby na pewno ciekawe i rzeczywiście przybliżałoby Wartę do miasta i mieszkańców. Były różne koncepcje jak to zrobić. Abstrahując od kosztów, chyba najbliżej mi do pomysłu, w którym starym korytem puszczamy mniejszą część nurtu, a brzegi zabudowujemy tak, by stworzyć namiastkę bulwarów. To nie wpłynęłoby na zagrożenie powodziowe, ani na sposób korzystania przez mieszkańców z terasy zalewowej, miałoby głównie znaczenie estetyczne i funkcjonalne. Taką zresztą propozycję przedstawiliśmy kilka lat temu miastu, gdy nas o to poproszono.

Tomasz Kałuża
Profesor Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, kierownik Katedry Inżynierii Wodnej i Sanitarnej. Specjalista w inżynierii środowiska, przede wszystkim inżynierii wodnej, jego zainteresowania badawcze krążą m.in. wokół wpływu roślinności na przepływ wody. Współautor koncepcji upamiętnienia największych powodzi w historii Poznania.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Obserwuj nas także na Google News

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy Warta może być warta Poznania? W jaki sposób moglibyśmy zmienić Wartę w Poznaniu i o czym musimy pamiętać planując takie zmiany - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto