W niedzielę w Poznaniu już po raz czwarty odbył się półmaraton, który okazał się wielkim sukcesem frekwencyjnym. Trasę ponad 21 kilometrów przebiegającą przez centrum miasta pokonało ponad 3700 biegaczy, ponad 200 rolkarzy oraz kilkunastu zawodników niepełnosprawnych na rowerach ręcznych. Jednym z wózkarzy był pan Leszek Bohl z Torunia, który na metę dotarł jako ostatni z grona niepełnosprawnych po ponad dwóch godzinach trwania biegu.
- Z powodu awarii swojego roweru startowałem na pożyczonym sprzęcie, ale ten rower też uległ awarii, dlatego miałem duże kłopoty z pokonaniem trasy – opowiada pan Leszek. – Gdy dotarłem na metę przeznaczoną dla wózkarzy, nikogo tam nie zastałem. Meta i urządzenia rejestrujące były już zdemontowane i kazano mi pojechać na dół, na metę dla biegaczy, na którą jednak nie chciał mnie wpuścić ochroniarz. Zadzwonił jeszcze do kogoś, kto kazał mi przekazać „Mógł się pospieszyć” i odmówiono mi wjazdu na metę.
Pan Leszek nie otrzymał także medalu, który otrzymali wszyscy uczestnicy półmaratonu, którzy pokonali trasę w czasie krótszym niż trzy godziny. Niepełnosprawny zawodnik cierpiący na cukrzycę nie ukrywa, że poczuł się potraktowany, jakby się nie liczył.
- Serdecznie przepraszamy za zaistniałą sytuację i ubolewamy, że miała miejsce właśnie na naszym biegu – przyznaje Monika Prendke z biura prasowego 4. Poznań Półmaratonu. - Meta dla rolkarzy i wózkarzy rzeczywiście została złożona wcześniej, jednakże po uprzednim upewnieniu się, że żaden zawodnik startujący na rolkach i wózkach nie znajduje się już na trasie biegu. Ktoś musiał przeoczyć pana Leszka.
Monika Prendke przyznaje też, że błąd popełnił ochroniarz, który odmówił zawodnikowi finiszowania na mecie biegaczy.
- Pojedynczy zawodnicy na wózkach czy rolkarze nie są przecież żadnym zagrożeniem dla biegaczy i spokojnie mogli wjechać na metę – mówi Prendke. – Nie wiemy też, kto powiedział do pana Leszka, że „mógł się pospieszyć”. Być może ochroniarz łączył się z kimś innym z ochrony. Będziemy to wyjaśniać, ale i tak całą winę bierzemy na siebie. Taka sytuacja nie powinna się zdarzyć.
Po informacji o sprawie organizatorzy dopisali pana Leszka do klasyfikacji i obiecali przesłać mu medal pocztą. Dyrektor 4. Poznań Półmaratonu zadzwonił także do zawodnika, aby osobiście go przeprosić.
- To bardzo istotne, że organizatorzy przyznali się do błędu i rozumiem, że sytuacja miała miejsce z powodu czyjejś głupoty – mówi w rozmowie z MM Poznań Leszek Bohl. – W rozmowie z panem dyrektorem zwróciłem mu uwagę, że w takich biegach biorą udział nie tylko czołowi zawodnicy w kraju, ale też osoby, dla których jest to sposób rekreacji i potrzebują więcej czasu na pokonanie trasy.
Pan Leszek zapewnia też, że zgrzyt w czasie ostatniego półmaratonu nie zraził go do Poznania i zapewne weźmie udział w kolejnych maratonach i półmaratonach.
- Byłem wcześniej w Poznaniu na sympozjum poświęconym osobom niepełnosprawnym, gdzie nawet wygłaszałem prelekcję – opowiada. – Pobyt w Poznaniu wspominam bardzo miło, spotkałem tu wiele osób, które okazały się dla nas bardzo uprzejme i serdeczne. Naprawdę nie mam powodu, aby się zrażać do całego miasta.
Zobacz też: |
Festiwal Kultury Studenckiej ARTenalia 6, 7, 8 maja 2011 Stara Rzeźnia |
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?