Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Dawidziuk: Z Bakero szybko znaleźlibyśmy wspólny język

Radosław Patroniak
Andrzej Dawidziuk
Andrzej Dawidziuk Grzegorz Jakubowski
Z Andrzejem Dawidziukiem, kandydatem nr 1 na dyrektora sportowego Lecha, rozmawia Radosław Patroniak.

Czy to prawda, że szykuje się już Pan do przeprowadzki z Szamotuł do Poznania, choć Pana obecność na boisku Młodzieżowej Szkoły Piłkarskiej sugeruje coś innego?
Nie lubię wypowiadać się na temat spekulacji. Mogę jedynie potwierdzić, że pojawiło się pytanie w tej sprawie ze strony właściciela klubu. Umówiliśmy się na dłuższą rozmowę, ale nie dojdzie na pewno do niej dzisiaj. Drużyna Lecha i osoby odpowiedzialne za jej prowadzenie są w tej chwili w Kołobrzegu. Pewnie tam będą omawiane różne kwestie, w tym także te personalne.

SONDA: Który z lechitów zawiódł najbardziej?

Swoich szans nie ocenia Pan za wysoko, ale my już wiemy, że trener Bakero informację o możliwości współpracy z Panem przyjął wręcz entuzjastycznie, a trudno się spodziewać, by nowy dyrektor sportowy nie był akceptowany przez Baska, tym bardziej że otrzymał on wsparcie od Jacka Rutkowskiego?
Z taką interpretacją całkowicie się zgadzam, bo nie wyobrażam sobie, by moje spojrzenie jako kandydata na dyrektora sportowego było rozbieżne z wizją trenera zespołu. Wiadomo że prowadzenie sprzecznej polityki w ramach jednego klubu może skończyć się tylko katastrofą. Na coś takiego się nie piszę, ale też wiem, że w przypadku ewentualnej współpracy z Bakero szybko znaleźlibyśmy wspólny język. Poznaliśmy się jeszcze w czasach jego pracy w Polonii Warszawa. Znajomość pogłębiliśmy w Szamotułach, gdzie przyszły trener Lecha obejrzał mecz naszej juniorskiej drużyny i był zaskoczony wszechstronnością metod szkoleniowych. Podobał mu się zwłaszcza nasz rozkład dnia. Zwrócił również uwagę na fakt, że duże znaczenie przywiązujemy do przygotowania mentalnego.

Czy dla Pana funkcja dyrektora sportowego nie byłaby zbyt biurokratyczna? Dotychczas lepiej się Pan czuł w roli trenera i telewizyjnego eksperta?
Na pewno byłoby to duże wyzwanie dla mnie, ale z drugiej strony byłaby to kontynuacja tego, co robię w życiu już od wielu lat. Nie odżegnuję się od tego, że przede wszystkim jestem trenerem. Może więc czułbym się początkowo nieswojo za biurkiem i w gabinecie, ale też nigdzie nie jest powiedziane, że dyrektor sportowy musi chodzić do pracy w garniturze i z walizką pełną dokumentów. Na pewno dążyłbym do tego, by sprawy formalne nie przesłoniły mi kontaktu z piłkarskim narybkiem i boiskową rzeczywistością. Nie byłbym "lotnym" dyrektorem, ale na pewno nie zamykałbym się też w czterech ścianach.

A co by się stało, gdyby spekulacje okazały się tylko... spekulacjami? Czy Andrzej Dawidziuk straciłby motywację do pracy?
Zapewniam, że świat by mi się nie zawalił. Tym bardziej że motywacji nigdy mi nie brakowało. Tak samo było choćby jak zostałem trenerem reprezentacji bramkarzy u Leo Beenhakkera, jak i wtedy, gdy przestałem nim być. Nie byłem najpierw wniebowzięty, a później sfrustrowany, więc teraz pewnie byłoby podobnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto