Radary mierzące prędkość mają być ustawiane tam, gdzie kierowcy jeżdżą za szybko i stwarzają zagrożenie w ruchu drogowym, a nie tam, gdzie służą tylko do zarabiania pieniędzy. Przepisy mają się zmienić jeszcze w tym roku.
Dla kierowców są też jednak gorsze wiadomości. Mandaty za przekroczenie prędkości mają być wyższe, a o ich wysokości ma decydować średnie krajowe wynagrodzenie. Kary będą nakładane w systemie administracyjnym. To oznacza, że trudniej będzie odwołać się od nałożonej grzywny, ale otrzymają ją także posiadacze immunitetów, czyli dla przykładu posłowie.
Straż Miejska w Poznaniu
Najwyższa Izba Kontroli zwraca uwagę, że dotychczasowe praktyki były nastawione na zyski, a nie na bezpieczeństwo uczestników ruchu drogowego. Stwierdzili oni, przez większość czasu trwania kontroli fotoradary są ustawione tam, gdzie nie potrzeba ich ustawiać, ale wiadomo, że przyniesie to zarobek gminie.
– U nas również była taka kontrola – mówi Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej. – NIK stwierdził, że działamy wzorcowo. Jednak cieniem na całej formacji kładzie się to, co wyprawiają w niektórych gminach, szczególnie na północy kraju – dodaje Piwecki. W Poznaniu dzięki kontrolom w ciągu ostatnich 10 lat średnia prędkość samochodów jeżdżących po mieście spadła o 10 km/h.
Przedstawiciele gmin twierdzą, że fotoradary na drogach służą jedynie poprawie bezpieczeństwa. Tak jest m.in. w Okonku, gdzie urzędnicy mówią, że dzięki municypalnym kierowcy jadący nad morze nie dociskają już zbyt mocno pedału gazu. To jedna z gmin, gdzie wcześniej wylicza się, ile należy zarobić na fotoradarach. W 2013 budżet gminy dzięki temu zyskał 454 tys. zł. Trzeba dodać, że za inne wykroczenia strażnicy nałożyli tam mandatów za... 2300 zł. Burmistrz gminy, Małorzata Sameć mówi jednak, że w 2014 roku nie udało się uzyskać planowanych wpływów - 100 tys. zł. W sąsiednim Jastrowiu w 2013 r. dochód gminy z fotoradarów i radarów wyniósł 550 tys. zł. W zeszłym spadł o połowę.
Według Łukasza Majchrzaka z Inspekcji Transportu Drogowego dobrze się dzieje, że to policja i ITD będą wyłącznymi użytkownikami urządzeń mierzących prędkość. – Dzięki temu będzie można stworzyć bardziej spójną sieć na tych drogach, na których występuje największe zagrożenie bezpieczeństwa przez zbyt szybko jeżdżących kierowców – zauważa Łukasz Majchrzak.
Kierowcy będą karani w systemie administracyjnym, co spowoduje, że prawie niemożliwe będzie odwołanie się w przypadku, gdy uznamy, że zostaliśmy niesłusznie ukarani. Wysokość mandatu będzie uzależniona od szybkości jazdy i przeliczana na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego o średnich zarobkach kraju. A to oznacza, że każdego roku mandaty będą coraz wyższe. Utrzymana zostanie zasada, że nie będzie kary za przekroczenie prędkości do 10 km/h.
Średnie wynagrodzenie w zeszłym roku wyniosło prawie 4 tys. zł brutto. Zgodnie z nowymi przepisami za przekroczenie prędkości od 11 do 20 km/h mandat ma wynosić 3 procent tej kwoty, czyli w granicach 120 zł, za jazdę 41-50 km/h za szybko – 14 procent – ok. 666 zł, szybciej to kara 750 zł.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?