- Zje kota? A może znowu podrze Biblię na scenie? - ekscytował się taksówkarz, który wiózł mnie na sobotni koncert Nergala i jego formacji Behemoth do poznańskiego Eskulapa. W Poznaniu Adam Darski gościł wielokrotnie, ale przedwczorajsza wizyta była pierwszą po przemianie z księcia death metalu w gwiazdę telewizyjną i naczelnego skandalistę RP. Zresztą casus Nergala jest dość ciekawy - każdy ma o nim wyrobione zdanie, ale nikt nie potrafi zanucić choćby jednego z jego utworów.
Przed koncertem Behemotha zadałem sobie trzy pytania. Czy sporą część widowni będą stanowić małoletnie fanki Nergala, kojarzące go tylko z telewizji? Czy starzy fani Behemotha wyśmieją go za intensywny flirt z showbusinessem? I czy sceniczny wizerunek Nergala - człowieka, który na oczach całego kraju pokonał śmiertelną chorobę - złagodnieje? Na wszystkie pytania odpowiedź brzmi: nie.
Behemoth na żywo to zjawisko niezwykłe. Mikrofony w kształcie węży, buchający co i rusz pod sceną ogień (płomienie sięgały momentami dachu Eskulapa), flagi z wizerunkami bestii i kozła i wreszcie sam Nergal - z pomalowaną twarzą, odziany w zbroję, z zaciętą miną, która nie schodziła mu z twarzy przez cały koncert. Ale telewizyjna przygoda Darskiego pokazała, że na żywo jest zupełnie sympatycznym facetem, umiejętnie oddzielającym prawdziwe życie od scenicznej kreacji.
Czytaj także: Nergal i jego diabelska świta w Eskulapie
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?