– Codziennie ktoś przyniesie coś do jedzenia i picia, więc można jakoś przeżyć. Dostaję również ubrania i koce – tłumaczy, leżąc na kilku reklamówkach obok namiotu. A obok niej są butelki z wodą i kilka kanapek przyniesionych przez ludzi. Nie musi już spać pod gołym niebem. – Pod koniec zeszłego tygodnia jakiś mężczyzna przyniósł i rozłożył mi namiot – opowiada. Pomoc od innych ludzi pojawiła się dopiero w ostatnich dniach. Na początku była skazana tylko na siebie.
Zobacz też: Bezdomni w Poznaniu - Schronisko dla bezdomnych przy MTP
Każdy jej dzień wygląda tak samo. – Wstaję, robię porządek dookoła namiotu, a później idę do miasta. Dzięki pomocy ludzi nie muszę już chodzić po śmietnikach i zbierać puszek. Jednak jeśli jakąś znajdę na ulicy i tak podniosę. To przyzwyczajenie. Nawet najmniejsze pieniądze są potrzebne – tłumaczy Elżbieta Zielińska. I dodaje, że największym problemem jest brak jakiejkolwiek możliwości dbania o higienę osobistą. – Po raz ostatni kąpałam się we wrześniu, gdy na jeden dzień zostałam zamknięta w areszcie śledczym. A wcześniej to jeszcze w Warszawie – mówi.
Do Poznania przyjechała w lipcu tego roku. Przez tydzień mieszkała na dworcu. – Bagaż trzymałam w przechowalni. Jednak w końcu zabrakło pieniędzy i musiałam stamtąd zabrać swoje rzeczy – opowiada. Teren na koczowisko znalazła przypadkiem. – Jechałam tramwajem i zobaczyłam to miejsce. W lecie była tu duża trawa, więc nikt mnie nie widział i wydawało się bezpiecznie – wyjaśnia.
Oprócz wizyt mieszkańców, codziennością dla niej są również odwiedziny straży miejskiej lub policji. Jak zapewnia, w każdym tygodniu kilka razy przychodzą do niej policjanci i przekonują do wyprowadzki. – Nieraz próbowali mnie zmusić, bym poszła do noclegowni. Jednak ja nie mam zamiaru nigdzie się ruszać – opowiada. A ośrodki dla bezdomnych omija szerokim łukiem. – Tam nie da się mieszkać – przekonuje.
Zobacz więcej: Bezdomni w Poznaniu - Wigilia dla ubogich
Nadchodzącej zimy się jednak nie boi. – Zahartowałam się rok temu w Warszawie. Tam wyrzucono mnie z ośrodka dla bezdomnych w środku zimy. Miałam tylko jesienne ubrania, a jakoś przetrwałam – wspomina. Jako bezdomna żyła także we Wrocławiu, Szczecinie i Krakowie. Jej wędrówka trwa już trzy lata. – Zawsze wybieram duże miasta, bo tylko w nich można przeżyć. Problem bezdomności w Polsce i Poznaniu jest ogromny, ale nie robi się prawie nic by go rozwiązać – opowiada. Sama pochodzi z Gdyni, lecz za rodzinnymi stronami już nie tęskni: – Oderwałam się od korzeni, tylko morza mi brakuje. Wielu bezdomnych wyjeżdża za granicę, lecz ja już jestem na to za stara.
Dodaje również: – Gdybym miała pieniądze, kupiłabym sobie jakiś wóz i w nim żyła. I chociaż końcówkę życia spędziła lepiej.
Skomentuj:
Bezdomni w Poznaniu - Od pół roku kobieta koczuje przy PST
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?