Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bohater Kolejorza to skromny chłopak, kochający mąż i ojciec

Maciej Lehmann, Grzegorz Szkiłądź
Artiom Rudnev nie odmawia kibicom zdjęcia czy autografu
Artiom Rudnev nie odmawia kibicom zdjęcia czy autografu Grzegorz Dembiński
Artiom Rudnev to strzelba Lecha Poznań. Napastnika w poprzednim sezonie rozsławiły trzy gole przeciwko Juve. W obecnym również strzela jak na zawołanie. Wszyscy rozpływają się w zachwytach nad postawą Łotysza na boisku. A jaki jest prywatnie?

Do swoich rodaków, łotewskich dziennikarzy mówi... po rosyjsku. Do Węgrów i żurnalistów znad Dunaju starał się mówić po... angielsku. Widocznie nie za bardzo to wychodziło, bo z dziennikarzami polskimi w ogóle długo nie chciał rozmawiać. Ostatnio pod tym względem już jest znacznie lepiej.

- Jak strzelam gole? Sekret - mówił Rudnev po pamiętnym meczu z Juventusem, pytany o swój sposób na zdobywanie bramek. Najchętniej wszystko trzymałby schowane w tajemnicy.

- Nie lubię wywiadów, wolę grać, a nie mówić. Nie cierpię, jak wchodzi się w moje życie prywatne. No, ale czasem muszę się otworzyć. Na przykład dzisiaj - mówił Łotysz tuż po pojedynku w Turynie.

Czytaj także: Rudnev strzela jak karabin maszynowy

Wtedy też dowiedzieliśmy się, że nie lubi imprez, na dyskotekę wychodzi może raz do roku i że jest zajęty, bo od roku jego żoną jest Santa, z którą chodzili razem do szkoły, a ostatnią książką, jaką przeczytał, był poradnik o tym, jak stworzyć szczęśliwą rodzinę.

Niewiele brakowało, byśmy Rudneva nie oklaskiwali w Lechu. Wcześniej grał w węgierskim Zalaegerszeg TE. Na celowniku skautów Kolejorza znalazł się pod koniec sezonu 2009/2010. Do drużyny mistrzów Polski miał trafić już pod koniec czerwca. Zagrał nawet w sparingu z Rosenborgiem Trondheim. Później pojawił się problem jego przynależności klubowej.

W Poznaniu podczas meczu z najbardziej znaną norweską drużyną towarzyszyło mu bodaj czterech menedżerów. Jednym z nich był dawny kierownik krakowskiej Wisły. Rudnev był identycznie traktowany jak... Polacy, których próbuje się opchnąć w podrzędnych klubach niemieckich czy angielskich. Jak dziś nie wyjdzie tu, to może jutro wyjdzie tam.

Z Poznania Łotysz został zawieziony do Niemiec, gdzie miał go testować klub z drugiej ligi, a potem wywieziono go na Ukrainę. Przed meczem z Salzburgiem, trener mistrzów Austrii Huub Stevens przyznał, że Rudnev był też przymierzany do ich drużyny. Zadecydowano jednak, że jest zbyt słaby i odesłano na Węgry.

Zanim Łotysz na początku sierpnia 2010 roku podpisał kontrakt z Lechem, zdążył wystąpić w meczu kwalifikacyjnym Ligi Europy Zalaegerszeg z Dinamo Tirana, przez co nie mógł pomóc Lechowi ani w meczach ze Spartą Praga, ani z Dnipro Dniepropietrowsk. Gdy natomiast stało się już jasne, że Rudnev wyląduje w Poznaniu, upomniała się o niego FC Daugava, macierzysty klub "Rudiego".

Sprawą musiała zająć się FIFA, a to przedłużyło negocjacje transferowe. Nic więc dziwnego, że w spotkaniu inaugurującym rozgrywki ekstraklasy w Łodzi, jego pojawienie się po przerwie w barwach Lecha wywołało złośliwe uwagi komentatora Canal+ Grzegorza Mielcarskiego. Były piłkarz Olimpii i Lecha uznał, że wystawienie kompletnie niezgranego z zespołem piłkarza to farsa.

Czytaj także: Łotewski snajper Lecha zmienia nazwisko

Tymczasem wystarczył mu niespełna kwadrans, by zdobyć swoją pierwszą bramkę w barwach Kolejorza. Wkrótce dołożył kolejne dwa trafienia w starciu lechitów z Cracovią. Start w Poznaniu miał więc znakomity.

Potem były problemy, ale Artiom znów zaczął strzelać, kiedy zarząd Lecha dał mu jasny sygnał, że ma spędzić przy Bułgarskiej przynajmniej dwa lata i do 2012 roku nie jest na sprzedaż. - Jest bardzo pozytywnie nastawiony do tego, co tu zastał. To skromny i poukładany chłopak. Wie, czego chce i dlatego w Lechu jeszcze się rozwinie i strzeli mnóstwo goli - zachwalają Łotysza w klubie.

I mają rację. W tym sezonie napastnik strzela jak na zawołanie. W pierwszych czterech spotkaniach sezonu trafił do siatki aż osiem razy! W czym tkwi tajemnica snajperskich popisów? Może dlatego, że do Poznania przeprowadziła się jego żona i córeczka.

- Na pewno ma to spory wpływ na moją grę, nie ma co ukrywać. Wcześniej żona i pociecha mieszkały na Łotwie, więc trochę to wszystko się komplikowało. Mieszkałem i trenowałem w Poznaniu, myślami jednak uciekałem do rodziny w ojczyźnie. Brakowało mi stabilności. Teraz wszystko jest inaczej - tłumaczy Rudnev.

Oczywiście o zawodnika cały czas pytają kluby z silniejszych lig. - Nigdzie się nie wybieram. Nie chcę teraz myśleć o zmianie klubu. Nie interesuje mnie to. Interesuje mnie Lech. Chcę grać w Kolejorzu jak najlepiej, strzelać bramki i wygrywać, tak, żeby Lech był na pierwszym miejscu - ucina spekulacje Łotysz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto