Historię Kaliny, studentki UAM opisała "Gazeta Wyborcza". W listopadzie 2009 roku na przy Placu Wolności na głowę dziewczyny spadł kawałek gzymsu oderwany ze starej kamienicy, siedziby banku BZ WBK.
Studentka przeżyła, ale po wypadku była w śpiączce i miała niedowład lewej części ciała. Po rocznej, ciężkiej rehabilitacji wróciła na uczelnię.
Do dziś prokuratura nie ukarała winnych. Dziewczyna nie otrzymała odszkodowania, ani informacji o wysokości renty, którą miałaby otrzymywać. Okazało się również, że zaczął ją śledzić prywatny detektyw wynajęty przez współpracującą z bankiem firmę ubezpieczeniową.
Po kolejnym krytycznym komentarzu "Gazety Wyborczej" w tej sprawie, bank BZ WBK chcąc poprawić swój wizerunek umieścił w sobotę na portalu Facebook oświadczenie, w którym wyraził swoją chęć polubownego rozstrzygnięcie wszelkich kwestii związanych z rekompensatą poniesionych przez studentkę w wyniku wypadku szkód, tyle, że przy okazji ujawnił jej nazwisko.
O zachowanie tej prywatności i spokój poszkodowanej apelowali jej rodzice.
Po wpisie BZ WBK nazwisko dziewczyny mogło poznać ponad 40 tys. fanów facebookowej strony banku. Wówczas w internecie rozpętała się burza. Dziesiątki internautów zaczęło komentować zarówno bank jak firmę ubezpieczeniową.
W niedzielę bank BZ WBK umieścił kolejny wpis na portalu Facebook, w którym informuje, że zaraz po wypadku z własnej inicjatywy udzielił poszkodowanej pomocy w zakresie wykraczającym poza świadczenia wynikające z umowy z ubezpieczycielem. Czy to jednak wystarczy? Do dziś studentka nie otrzymała odszkodowania, teraz odebrano jej również upragniony spokój.
Najważniejsze informacje z Poznania - zamów nasz newsletter
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?