Jeszcze 10 lat temu, dziki w Poznaniu były rzadkością, według szacunków populacja liczyła wtedy około 20 sztuk. W styczniu tego roku było ich już 270, w kwietniu prawdopodobnie około 250.
Kto decyduje o odstrzale dzików?
O tym, czy dziki zostaną odstrzelone, decydują koła łowieckie. Nie są to jednak jedyne działania prowadzone przez Centrum Zarządzana Kryzysowego w Poznaniu. Najczęstszą praktyką jest odstraszanie i przeganianie zwierząt z osiedli, to jednak nie rozwiązuje problemu, bo te przemieszczają się na inne osiedle, a często wracają w miejsca, z których wcześniej zostały wypłoszone.
- Należy kontrolować i regulować wielkość populacji. Jednym ze sposobów wykonania tego zadania jest współpraca z kołami łowieckimi. Naszym celem jest osiągnięcie równowagi pomiędzy atrakcyjności a uciążliwością występowania dzikich zwierząt w mieście. Połowa z 250-270 żyjących dziś dzików w Poznaniu to są lochy, każda z nich urodzi w tym roku średnio 4-6 młodych. Jak nie podejmiemy działań zaradczych, to na koniec roku będziemy mieli ich nawet 900 sztuk. Z przestrzeni miasta, w ciągu roku, w odstrzale redukcyjnym i sanitarnym koła łowieckie zdejmują w sposób trwały około 450-500 dzików, przez co w przyszłym roku ponownie będziemy mieli około 250 sztuk, a nie 900 i więcej. Znowu zatem wrócimy do poziomu, który mamy obecnie, to jest jak niekończąca się opowieść. Ze specjalistami pracujemy nad określeniem optymalnej liczby dzików żyjących w m. Poznaniu. Optymalnej, czyli zapewniającej komfort życia zwierząt w przestrzeni miejskiej (lasy i pola uprawne to ok. 25% terenu Poznania), ale i bezpieczeństwo mieszkańców. Dążymy do poziomu równowagi, tak aby dziki były atrakcją przyrodniczą, a nie utrapieniem i zagrożeniem dla mieszkańców
- tłumaczy dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego Witold Rewers.
Najwięcej zwierząt ginie pod kołami samochodów
To jednak nie koła łowieckie są największym "kołem łowieckim" w Poznaniu, a my jako kierowcy. Co roku, tylko z pasa drogowego na zlecenie zarządu dróg miejskich zbierane jest około 1300-1350 różnego typu zwierzyny - głownie sarny, jelenie, daniele, lisy i właśnie dziki. W Poznaniu od dziesięciu lat funkcjonuje na zlecenie miasta pogotowie ds. usuwania, wypłaszania, zanęcania i odłowu zwierzyny "grubej"
- tłumaczy Witold Rewers.
O tym, co dzieje się z potrąconym zwierzęciem, które daje znaki życia decyduje osoba specjalnie do tego zatrudniona, członek koła łowieckiego. On ocenia stan takiego potrąconego zwierzęcia czy może wrócić do lasu o własnych siłach, czy potrzebuje pomocy lekarza weterynarii, a w ostateczności skraca zwierzęciu cierpienie.
Strategia miasta na rozwiązane problemu z dzikami w mieście
Szczegóły strategii są jeszcze omawiane w zespołach roboczych, ale jak informuje dyrektor WZKiB - dużo miejsca poświęcone jest w niej profilaktyce. W przyszłości mają zostać wyznaczone specjalne miejsca, ostoje dla zwierząt, które będą "wolne od człowieka".
- Teraz nie ma praktycznie miejsc, w których dzikie zwierzęta mogłyby się czuć w pełni bezpieczne, gdzie nikt z ludzi nie wchodzi. Brak jest w przestrzeni miejskiej klasycznych ostoi dla zwierząt. Tym samym, dziki przyzwyczajają się do obecności ludzi, więc się nas nie boją i spokojnie wchodzą do naszych osiedli mieszkaniowych. Pracujemy zatem nad koncepcją znalezienia i wyznaczenia takich miejsc. To bardzo trudne zadanie
- opowiada Witold Rewers.
W lasach mają też zostać wyznaczone miejsca na paśniki. W ten sposób dziki mają wyjść z osiedli, a jedzenia szukać w lesie i w miejscach specjalnie do tego przygotowanych.
Dokarmianie kotów zachęca dziki do szukania jedzenia w mieście
Okazuje się, że za liczne spotkania ludzi z dzikami w mieście odpowiadają również osoby, które dokarmiają bezdomne zwierzęta, głównie koty. Jedzenie zostawione często na ziemi i niezabezpieczone, np. pod balkonem powoduje, że dziki wracają.
- W tym tygodniu, locha - samica dzika urodziła 7 prosiaków właśnie pod jednym z takich balkonów. Została uśpiona i wraz z małymi przewieziona w teren niezurbanizowany. Oczywiście należy dokarmiać bezdomne zwierzęta, ale warto postawić takie miseczki wyżej albo zabezpieczyć je np. płotem, przez który kot przejdzie bez problemu, ale dzik już nie
- apeluje dyrektor WZKiB.
Zachętą dla dzików są również m.in. drzewa owocowe. W przyszłości będą one usuwane i sadzone takie, które nie będą zachętą dla dzikich zwierząt.
Dlaczego ludzie kochają psy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?