Czy Lech się podniesie na mecz z Bełchatowem?

Czwartkowy wieczór w Brugii może mieć kolosalne znaczenie dla przyszłości poznańskiego klubu. Już przed meczem prezes Lecha Andrzej Kadziński na specjalnym spotkaniu z całą drużyną podkreślał, że awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej jest kluczowy dla rozwoju Kolejorza.

Niestety, poznaniacy przegrali po rzutach karnych i odpadli z europejskich pucharów. To oznacza, że klubowa kasa nie wzbogaci się o ogromne premie z UEFA, wpływy z transmisji telewizyjnych, reklam i biletów. Nie uda się też podbić ceny za najlepszych zawodników, którzy noszą się z zamiarem opuszczenia Lecha (czwartkowy mecz oglądali wysłannicy 25 europejskich klubów!).

Lechici musza teraz jednak zapomnieć o czwartkowej katastrofie i skoncentrować się na walce o mistrzostwo Polski, tym bardziej, że po porażkach z Polonią Warszawa i Cracovią ten cel jest dalej niż bliżej.   

Kolejorz jeśli nie chce już na początku sezonu stracić kontaktu z czołówką tabeli, nie może sobie pozwolić na stratę punktów w niedzielnym meczu z Bełchatowem, który zostanie rozegrany na stadionie we Wronkach.

Bełchatowianie radzą sobie na razie fatalnie. W czterech meczach doznali trzech porażek i zanotowali jeden remis. Niewykluczone, że wynik spotkania z Lechem zadecyduje o dalszych losach trenera Rafała Ulatowskiego.

Poznaniacy na niedzielny mecz muszą podnieść się nie tylko psychicznie po porażce z Club Brugge, ale też fizycznie. 120-minutowy ciężki bój na pewno pozostawił po sobie ślad w organizmach lechitów. W dodatku kilku piłkarzy jest mocno poobijanych po starciach z Belgami.

Nawet jednak nie będąc w pełni formy zawodnicy drużyny pretendującej do tytułu mistrza Polski, z zespołem pokroju Belchatowa powinni sobie poradzić.

Niedzielny mecz Lech Poznań – PGE GKS Bełchatów rozpocznie się w niedzielę o godz. 17. na stadionie we Wronkach.

Lech odpada z europejskich pucharów po karnych! Lech Poznań nie zagra w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Club Brugge odrobił jednobramkową stratę z pierwszego meczu, a o awansie przesądziły rzuty karne, które lepiej wykonywali Belgowie.