Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech odpada z europejskich pucharów po karnych!

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Lech Poznań nie zagra w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Club Brugge odrobił jednobramkową stratę z pierwszego meczu, a o awansie przesądziły rzuty karne, które lepiej wykonywali Belgowie.

Wobec absencji Sławomira Peszki wszyscy zastanawiali się, jak ustawi swój zespół trenera Lecha Jacek Zieliński. Trzeba przyznać, że szkoleniowiec trochę zaskoczył – na pozycji bocznych pomocników ustawił... Roberta Lewandowskiego i Ivana Djurdjevicia. Z pozoru oznaczało to defensywne ustawienie, ale w rzeczywistości zagęszczona druga linia miała pozwolić Semirowi Stiliciowi na większe możliwości pokazania swoich umiejętności ofensywnych.

Po 1:0 we Wronkach, lechitom w rewanżu wystarczał remis, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że gra na 0:0 może być zgubna. Od pierwszych minut do mocnego natarcia przystąpili Belgowie, którzy zepchnęli poznaniaków na własną połowę.

Jakby tego było mało, lechici początkowo dali sobie narzucić taki styl gry. Ustawieni na 40. metrze od własnej bramki pozwalali rywalom na swobodne rozgrywanie akcji. Na dodatek już po 10 minutach dwóch piłkarzy Kolejorza obejrzało żółte kartki.

Na szczęście dla poznaniaków Belgowie podobnie jak w pierwszym meczu nie grzeszyli skutecznością. W 13. minucie Wesley Sonck trafił w słupek, a sześć minut później Jonathan Blondel fatalnie spudłował w bardzo dogodnej sytuacji.

Lech otrząsnął się po około 20 minutach gry, ale oznaczało to jedynie tyle, że częściej udawało im się oddalać ciężar gry od okolic własnego pola karnego. W ofensywie Kolejorz praktycznie nie istniał. Każda okazja do ciekawej akcji kończyła się głupią stratą lub niecelnym dośrodkowaniem.

I wtedy nadeszła 34. minuta, która kibice Kolejorza zapewne będą jeszcze wielokrotnie analizować. Semir Stilić w swoim stylu mocno dośrodkował piłkę w kierunku bramki Brugge, a piłka po chwili zatrzepotała w siatce. Sędzia początkowo wskazał na środek boiska, ku uciesze wszystkich lechitów, ale po chwili zmienił zdanie, uznając, że Hernan Rengifo faulem uniemożliwił interwencję bramkarzowi gospodarzy – Stijnowi Stijnenowi. Czy rzeczywiście był to faul? Można się spierać, ale dziwne, dlaczego sędzia najpierw gola uznał, a później nagle się z tego wycofał.

Ta sytuacja dodała jednak i tak trochę wiary we własne siły podopiecznym Zielińskiego, a zdenerwowała Belgów, którzy grali coraz bardziej nerwowo i popełniali coraz więcej błędów.

W 53. minucie znów kapitalną okazję do zdobycia mieli nie przeważający gospodarze, ale goście. Robert Lewandowski otrzymał idealne podanie od Stilicia i miał przed sobą już tylko Stijnena. Zagrana piłka odbiła się od murawy i aż prosiła się, aby nią przelobować bramkarza. Napastnik Kolejorza próbował jednak minąć Stijnena, a ten wygarnął mu piłkę spod nóg. To oznaczało wieki jęk zawodu wśród piłkarzy i 1500 kibiców Lecha obecnych na stadionie w Brugii.

Walka na boisku trwała na całego. Znakomite zawody rozgrywał Seweryn Gancarczyk, Bartosz Bosacki i Manuel Arboleda, a od jednego pola karnego do drugiego biegał Marcin Kikut. Dalej jednak lechici kompletnie nie radzili sobie w konstruowaniu akcji.

Przewagę dalej mieli rywale, którzy z minuty na minutę atakowali coraz groźniej. Mimo to wydawało się, że Lech jest w stanie dowieźć bezbramkowy remis do ostatniej minuty. Te nadzieje prysły w 79. minucie. Wtedy to w idiotyczny sposób piłkę na srodku boiska stracił Jakub Wilk. Po szybkiej kontrze rywali na potężny strzał z 18 metrów zdecydował się Vadis Odjidja-Ofoe. Piłka leciała prosto w Kasprzika, który próbował ją łapać, ale uczynił to tak niefortunnie, że piłka wyleciała mu z rąk wprost pod nogi najlepszego na boisku Wesleya Soncka, który nie zmarnował sytuacji.

W tym momencie Belgowie odrobili straty, ale poznaniakom wystarczył jeden gol, aby przechylić szalę awansu na swoją stronę. Niestety, obraz gry niewiele się zmienił – dalej to ekipa z Brugge chętniej atakowała, ale nie umiała zdobyć drugiego gola.

W dogrywce gospodarze zdobyli drugiego gola, ale sędzia słusznie go nie uznał, dopatrując się faulu na Kasprziku. Pod koniec pierwszej połowy przed wyborną okazją stanął Hernan Rengifo, ale w ostatniej sekundzie jego strzał zablokował jeden z obrońców. Najlepsza okazję Kolejorz miał jednak na trzy minuty przed ostatnim gwizdkiem, kiedy to po rzucie rożnym Bosacki strzelił mocno z 17 metrów, ale Stijnen instynktownie wybił piłkę, która trafiła w poprzeczkę!

Emocje sięgnęły zenitu, ale o losach awansu miały zdecydować rzuty karne. W pierwszej kolejce nie pomylili się Bosacki i Sonack. Drugą rozpoczął Ivan Djurdjević, który wziął potężny rozbieg i uderzył z całej siły, ale piłka poleciała metr nad poprzeczką. Póxniej wszyscy wykorzystywali jedenastki (w Lechu byli to Gordan Golik i Seweryn Gancarczyk). Gdy czwartą bramkę dla Club Brugge zdobył Michael Klukowski cała odpowiedzialność spoczęła na barkach Rengifo, który musiał trafić, aby przedłużyć nadziej swojej drużyny. Niestety, Stijnen wyczuł jego intencje i obronił strzał. To oznaczało, że w fazie grupowej zagra Club Brugge, a dla Lecha jest to przedwczesny koniec przygody z europejskimi pucharami.

Co zadecydowało o porażce? Brak atutów w ofensywie Lecha. Niemal wszystkie akcje poznaniaków opierały się na nadziei na jakiś przypadek – a to na zagrywanych na oślep dośrodkowaniach, a to na liczeniu, że do dalekiej piłki uda się dobiec któremuś z napastników.

Kompletnie zawiodło też wykonywanie stałych fragmentów gry, które nie stanowiły większego zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Stijnena. Wreszcie Zielinskiemu zabrakło zwyczajnie zmienników – na ławce rezerwowych jedynym doświadczonym zawodnikiem był Wilk, który zresztą nie dał najlepszej zmiany. Szkoda też, że tuz przed końcem trener nie wpuścił na boisko Andersona Cueto, który ponoć znakomicie wykonuje rzuty karne.

To już jednak historia. Lech odpadł, ale przynajmniej po wspaniały, pełnym dramaturgii meczu. Oby piłkarze takie zaangażowanie pokazywali teraz w spotkaniach ligowych.  

Club Brugge - Lech Poznań 1:0 (0:0), karne 4-3

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto