Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Wojtkowiak: Nie będę uciekał od odpowiedzialności

Redakcja
Grzegorz Wojtkowiak
Grzegorz Wojtkowiak Waldemar Wylegalski
Z Grzegorzem Wojtkowiakiem o prognozach na przyszły sezon rozmawia Hubert Maćkowiak

W meczu sparingowym z Zagłębiem pełnił Pan rolę kapitana od pierwszej minuty. Czuje się Pan na siłach, żeby być przywódcą drużyny na dłużej?

Myślę, że tak. Mogę być kapitanem i na pewno nie będę przed tym uciekał. Zresztą już przecież zakładałem opaskę, kiedy na boisku brakowało Bartka Bosackiego. Czuję też poparcie drużyny. Jednocześnie wierzę, że nie będę jedynym liderem, ale utworzy się taka grupa, która będzie mocno trzymać resztę w ryzach. Na pewno ostateczna decyzja zapadnie na zgrupowaniu, na które jedziemy do Niemiec. Niedługo wszystko już będzie jasne.

Czytaj także: Kilku kandydatów do opaski kapitańskiej w Lechu Poznań
Kolejny Peruwiańczyk w Kolejorzu? Nie ma szans

Zazwyczaj opaskę kapitańską nosi najbardziej doświadczony gracz. Tymczasem w przyszłym sezonie może się zdarzyć, że Pan jako kapitan będzie o siedem lat młodszy od zastępcy, czyli Ivana Djurdjevicia.

Moim zdaniem to nie będzie wcale taka dziwna sytuacja. Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do tego, o ile lat starszy może być zastępca. To nie ma na boisku żadnego znaczenia. Wiek nie jest tu ważny. Liczy się to, żeby drużyna miała do siebie zaufanie i obdarzała nim także nowego przywódcę.

Rozmawiał Pan już z trenerem na temat swojej nowej roli w drużynie?

Nie wiem, czy szkoleniowiec będzie wymagał określonej postawy i stanowczości tylko ode mnie. Chcemy, żeby wytworzyła się grupa piłkarzy, którzy będą z trenerem rozmawiać o wszystkim, co dotyczy drużyny. Teraz, podczas zgrupowania w niemieckim Miesbach, będzie idealny moment, żeby tego typu sprawy dogadać i dopiąć na ostatni guzik.

A jak Pan oceni pierwszą część okresu przygotowawczego?

Sparing z Zagłębiem to takie małe podsumowanie tego, co do tej pory robiliśmy na treningach. Mieliśmy dwa tygodnie naprawdę ciężkiej pracy. Budowaliśmy siłę i wytrzymałość. Zdawaliśmy sobie sprawę, że aż do wyjazdu do Niemiec czeka nas harówka. Mieliśmy sporo treningów i z każdym dniem natężenie wzrastało. Czujemy to bardzo mocno w nogach. Teraz musimy skupić się na realizacji założeń taktycznych. Temu będą poświęcone treningi i sparingi za zachodnią granicą. W ciągu jedenastu dni zgrupowania zagramy pięć razy, więc ukształtować można jeszcze wytrzymałość. Może pomiędzy grami kontrolnymi znajdzie się też czas na regenerację?

Czy mecze towarzyskie mogą być prognozą tego, co nas czeka w przyszłym sezonie?

Uważam, że tak. To będzie jakiś wyznacznik naszej formy i zgrania. Czekają nas poważne mecze z naprawdę dobrymi przeciwnikami. Chcemy w starciu z nimi pokazać, na co stać Lecha. Nie interesuje nas rywalizacja ze słabeuszami. Od nich niczego się nie nauczymy. Podwyższyć umiejętności można tylko z takimi rywalami, jak Panathinaikos Ateny, czy Rubin Kazań.

Porozmawiajmy o Pana formacji, czyli defensywie. Nie będzie już Bartosza Bosackiego, pod znakiem zapytania stoi też obecność w Lechu Seweryna Gancarczyka. Czy konkurencja będzie mniejsza?

Nie jest ważny skład osobowy, ale to, ile obrona popełnia błędów. Jeśli zespół traci mało goli, mówimy, że obrona nie zawodzi. W przeciwnym razie zawsze będzie krytyka. W przyszłym sezonie chcemy zaliczyć jak najmniej wpadek. Podczas zgrupowania w Miesbach musimy solidnie popracować nad zgraniem obrony. Zrozumienie w przypadku defensywy to klucz do sukcesu.

Kolegom z obrony i sobie wysoko zawiesił Pan poprzeczkę, bo przecież Lech w poprzednich rozgrywkach stracił najmniej goli w całej ekstraklasie.

Nie brałem nawet tej statystyki pod uwagę. Cieszę się, że tak było, ale musimy poprawić naszą grę jako cały zespół. W Lechu trzeba nas rozliczać z miejsca w tabeli. Wszyscy pamiętamy, jakie ostatnio zajęliśmy. Będę w pełni usatysfakcjonowany, jeśli będzie można powiedzieć wiele dobrego o całej drużynie i osiągniętym wyniku i to na koniec sezonu.

Wraca Pan myślami do nieudanego sezonu. Nie odnosi Pan wrażenia, że Lech pokazałby w Europie więcej, niż Jagiellonia, która odpadła z Irtyszem Pawłodar?

Nie widziałem tego spotkania, bo akurat mieliśmy sparing z Zagłębiem Lubin. Nie wiem, jak ta rywalizacja przebiegała. Mogę tylko powiedzieć: wielka szkoda, że Jagiellonia zakończyła swój udział w europejskich pucharach już w pierwszej rundzie. Każdy jest rozczarowany. Chcemy, żeby polskie drużyny grały jak najdłużej w europejskich rozgrywkach, bo to pomaga polskiej piłce. Białostoczanie już punktów do rankingu nie zdobędą. Z kolei Lech kilka razy pokazał, ile może znaczyć w pucharach. Chcemy po prostu do tych rozgrywek wrócić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto