Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Indios Bravos: Nie patrzymy na wymogi supermarketowej kultury

Redakcja
Po zakończeniu festiwalu Indios Bravos Music Meeting rozmawiamy z Piotrem Gutkowskim - Gutkiem, wokalistą Indios Bravos.

W sobotnią noc w Arenie na jednej scenie pojawili się Indios Bravos, Armia, Lao Che, Lipali, Izrael, Tomek Lipiński i Tilt, oraz Ludzie Mili, Luxtorpedos, Litza i Arka Noego, Martyna Jakubowicz i Renata Przemyk.
Radek Rakowski: Na początek – gratulacje z powodu udanego festiwalu!

Gutek: Dziękuję bardzo!

I od razu pierwsze pytanie o jego początek – skąd wziął się pomysł?

Wiesz, jak to zwykle w życiu bywa – z przypadku. Pomysł zrodził się w głowie Piotrka Banacha, aczkolwiek dużą zasługę w tym, że impreza doszła do skutku, ma Dominik Urbański, nasz menadżer i wydawca, który się bardzo mocno zaangażował w tę ideę Indios Bravos. To on nam zapewnił możliwość grania na dobrym sprzęcie, zapewnił świetne towarzystwo fajnych zespołów. Jesteśmy mu wdzięczni za to, że ta impreza się odbyła. Cieszymy się i mamy nadzieję, że będzie imprezą cykliczną.

Firmujecie ten festiwal swoją nazwą – jako Indios Bravos.

To też nie do końca, jak wiesz,  jest tylko nasza nazwa. Indios Bravos to byli Indianie, którzy swoją wolność i tożsamość, swoją drogę kultywowali do samego końca i nigdy nie szli na kompromisy. Są tacy ludzie pośród nas, którzy idą wytrwale swoją drogą, nie bacząc na pokusy bądź wymogi supermarketowej kultury. Wydaje mi się, że wszyscy wykonawcy, którzy się pojawili na scenie, wpisują się w indios bravos - jako drogę życiową, postawę. Dlatego fajnie było nam ich gościć.

Ściągnęliście w zasadzie całą czołówkę tego, co kiedyś nazywało się Muzyką Młodej Generacji, a kto jeszcze mógłby się pojawić na Indios Bravos Music Meeting?

Takich zespołów jest naprawdę sporo. Jest wiele zespołów, które dążą swoją drogą do celu, nie będę ich tu wymieniał. Zobaczycie za rok. Mogę zdradzić, że w tym roku chcieliśmy jeszcze zaprosić zespół Happysad, który jak się okazało dzień wcześniej grał koncert w Poznaniu i byłoby bezsensownie, żeby odwoływali swój koncert, żeby tutaj zagrać. A za rok? Zobaczycie. Nie będę zdradzał, bo chcielibyśmy Was czymś zaskoczyć.

Czy trudno było namówić tych wszystkich wykonawców do zebrania się w jednego dnia w tym samym miejscu?
Absolutnie nie! Oni często zrezygnowali  ze swoich, wcześniej ustalonych imprez. Lao Che na przykład też zamieniło termin koncertu gdzieś tam, żeby móc zagrać tutaj. Poza tym – my się lubimy. Jesteśmy kolegami, znamy się ze sceny, jeździmy po Polsce, spotykamy się na różnego rodzaju festiwalach, juwenaliach, spędzamy razem czas w hotelach… To naprawdę nie wymaga wielkiego zachodu, aby się umówić na taką imprezę. To zazwyczaj jest jeden telefon.

A do tego jeszcze dwie panie śpiewające z Wami jako goście specjalni.
Tak naprawę trzy panie, bo była Zuzanna, była Renata Przemyk i była Martyna Jakubowicz. Nie zapominajmy tez o Litzy i dzieciakach z Arki Noego. Wydaje mi się, że to dla naszej publiczności to tacy nie do końca oczywiści goście. Renata nie jest wcale blisko muzyki, która my gramy, tak samo Martyna. Ale i z nią i z Martyną mieliśmy już jakąś współpracę na koncie. Nagrywaliśmy piosenkę na płytę Martyny Jakubowicz – właśnie „Miecz i kij”, który dziś zagraliśmy. Z Renatą spotkaliśmy się przy okazji koncertu pamięci Grzegorza Ciechowskiego w Toruniu, gdzie wspólnie wykonaliśmy piosenkę „Raz na milion lat”. Ja miałem przyjemność spotykać się z Renatą przy okazji koncertów, które organizował Grabaż ze Strachami na Lachy.

Na koniec porozmawiajmy jeszcze o Ludziach Miłych. To nowy twór, w którym pojawiasz się zarówno Ty, jak i Piotr Banach...

Dziś był debiut absolutny, pierwszy raz na scenie w tej konfiguracji. Mam nadzieję, że nie ostatni. Dwie bardzo fajne dziewczyny, fajnie śpiewające, do tego pojawiających się kilka głosów męskich. Muzyka moim zdaniem ciekawa i oryginalna…

Ale jednocześnie trochę z boku w stosunku do tego, co robicie z Indios Bravos.
Tak, To raczej nie mieściłoby się w ramach Indios Bravos, stąd osobny projekt. My na własne potrzeby uknuliśmy takie pojęcie jak hippie punk. Jest to poniekąd hippiserka, ze względu na ładne melodie, na piosenkowy charakter utworów, a punku – ponieważ tam się pojawia energia, przesterowane, brudne, ciężkie, mroczne brzmienia. Ten hippie punk to to, co na w duszy gra.

Kończymy trasę jesienną z Indiosami, zima jest takim okresem, kiedy niespecjalnie lubimy podróżować po śliskich drogach, zimnych garderobach, więc ten czas poświęcimy na pracę w studio. Chcielibyśmy nagrać zarówno płytę z Indios Bravos, jak i płytę Ludzi Miłych. W obu tych przypadkach mamy już większość piosenek skomponowanych, teraz to tylko kwestia nagrania samego materiału. Ludzie Mili na pewno doczekają się odsłony płytowej, jak i Indios Bravos – kolejnej płyty studyjnej.

Kiedy tych płyt możemy się spodziewać?

Będziemy pracować przez jesień, przypuszczalnie wiosną będziemy to dogrywać, finalizować. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że na pewno nie będzie to przed kwietniem. Życzylibyśmy sobie, żeby już w marcu była jedna z tych płyt, ale wiesz, nasze życzenia mają się tak do rzeczywistości, jak praca, która w to włożymy.

Czyli, żegnając się możemy powtórzyć, że druga edycja Indios Bravos Music Meeting (strasznie trudna nazwa) za rok w Poznaniu?

Chcieliśmy uniknąć słowa „festiwal”. Nasza publiczność jest inteligentna i poradzie z taką nazwą. Za rok w Poznaniu, a gdzie dokładnie – to się okaże!

Aby zobaczyć wszystkie zdjęcia wystarczy kliknąć w miniaturki w galerii poniżej.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Indios Bravos: Nie patrzymy na wymogi supermarketowej kultury - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto