Była 80. minuta meczu Lecha Poznań z Podbeskidziem Bielsko-Biała, kiedy w powietrzu zderzyli się Karol Linetty i Richard Zajac. O ile bramkarz Podbeskidzia już po chwili podniósł się z murawy, o tyle młody pomocnik Kolejorza był bardzo długo opatrywany przez lekarzy.
Konieczne okazało się odwiezienie zawodnika do szpitala i tu pojawił się problem. Boisko było zastawione elektronicznymi bandami reklamowymi, które uniemożliwiały karetce wjazd na murawę. Do ich przesuwania rzucił się sam Krzysztof Kotorowski. Dopiero po chwili bramkarzowi Lecha zaczęli pomagać stewardzi.
Kiedy w końcu przeszkodę udało się usunąć, karetka podjechała kilka metrów w stronę boiska i... zatrzymała się. Członkowie załogi karetki jedynie zabrali nosze i ponaglani przez Kotorowskiego i kibiców krzyczących „Ruszcie d..y!” pobiegli do potrzebującego pomocy piłkarza.
Cała akcja trwała około 5 minut. Linetty został odwieziony do szpitala.
- W chwili zabierania przez karetkę był przytomny, ale miał sporą ranę na czole – opowiadał później Mariusz Rumak, trener Lecha.
Jak się okazało, rana miała aż 7 cm długości, ale jeszcze tego samego dnia zawodnik opuścił szpital. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdyby doznał jakiejś groźniejszej kontuzji, przy której o jego zdrowiu, a może życiu decydowałaby każda minuta. Dlaczego karetka nie wjechała na murawę?
- Właśnie jesteśmy w trakcie tego wyjaśniania – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Łukasz Borowicz, rzecznik prasowy Lecha.
Jak później wyjaśniał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", wjazd karetki na boisko uniemożliwiają... przepisy UEFA Safe & Security obowiązujące od czasów Euro 2012.
Zobaczcie wideo:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?