Niby już po porażce Kolejorza z Legią na Łazienkowskiej losy mistrzowskiego tytułu zostały rozstrzygnięte, ale najwierniejsi kibice zawsze się łudzą do samego końca. Na dodatek piątkowy remis legionistów z Widzewem jeszcze te ostatnie nadzieje rozbudził - Lech ciągle zachowywał iluzoryczne szanse na wywalczenie mistrzostwa, ale musiał w sobotę wygrać na Bułgarskiej z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Rywale zajmujący ostatnie miejsce w tabeli też jeszcze nie złożyli broni w walce o utrzymanie w ekstraklasie, więc nie było mowy, aby sobotnie spotkanie miało być spacerkiem.
Pierwsi groźniej zaatakowali goście. W 3. minucie uderzenie Marcina Wodeckiego minęło słupek lechitów. Dwie minuty później pod poznańską bramką powstało ogromne zamieszanie, ale w chaosie żaden z piłkarzy Podbeskidzia nie dał rady oddać strzału.
Później do głosu doszli lechici. W 11. minucie potężną bombę zza pola karnego posłał Aleksandar Tonew, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. W kolejnych akcjach trzykrotnie szczęścia próbował Łukasz Teodorczyk, ale za każdym razem niecelnie.
W 20. minucie po nie najlepszej interwencji Krzysztofa Kotorowskiego piłkę w kierunku bramki posłał przewrotką Adam Deja. Tuż przed linią piłkę dobił jeszcze do siatki Fabian Pawela i Podbeskidzie objęło prowadzenie. Jakby tego było mało, w 29. minucie mogło być 0:2, ale tym razem Kotorowski obronił strzał Damiana Chmiela.
W 37. minucie powinien być remis. Po dość przypadkowym odbiciu piłka niespodziewanie trafiła do Teodorczyka, który miał przed sobą tylko Richarda Zajaca i... trafił prosto w niego. Dwie minuty później jeszcze bliżej szczęścia był Gergo Lovrencsics. Po jego strzale piłka odbiła się od jednego z obrońców i trafiła w poprzeczkę.
Te dwie sytuacje wydawały się sugerować, że gole dla Lecha to tylko kwestia czasu, a tymczasem w ostatniej minucie pierwszej połowy Tomasz Kędziora sfaulował w polu karnym Roberta Demjana i sędzia podyktował rzut karny dla gości. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się strzelec pierwszego gola – Pawela, co oznaczało, że lechici schodzili do szatni z wynikiem 0:2.
Druga połowa rozpoczęła się od obiecującego woleja Kaspera Hamalainena, ale Zajac był na posterunku. Później lechici prawie nie schodzili z połowy rywali, ale piłka jakoś nie chciała znaleźć drogi do siatki rywali. Niewiele dały też zmiany dokonane przez trenera Mariusza Rumaka.
W 80. minucie na boisku doszło do bardzo dramatycznie wyglądającej sytuacji. Na linii pola karnego do spadającej piłki wyskoczyli Karol Linetty i Richard Zajac i obaj zderzyli się w powietrzu. Pomocnik Lecha po zderzeniu z bramkarzem Podbeskidzia już się nie podniósł. Ze stadionu musiała go zabrać karetka.
- W chwili, gdy był zabierany do karetki, był przytomny, ale miał groźnie wyglądającą ranę na czole – opowiadał później trener Rumak.
Sam wynik już się nie zmienił, co definitywnie przekreśliło szanse Lecha na mistrzostwo, które przypadło Legii.
- Nie zagraliśmy dzisiaj najgorszego spotkania, ale popełniliśmy błędy, których popełniać nigdy nie powinniśmy – przyznawał po meczu Rumak. – Podbeskidziu gratuluję trzech punktów, a Legii mistrzowskiego tytułu.
Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2 (0:2)
Bramki: 20., 45. (karny) Pawela.
Żółte kartki: Wołąkiewicz, Kędziora, Henriquez, Trałka - Konieczny, Telichowski, Chmiel.
Widzów: 19361.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).
Lech: Kotorowski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Henriquez - Trałka, Murawski - Lovrencsics, Hamalainen, Tonew (70. Ubiparip) - Teodorczyk (59. Linetty, 86. Drewniak).
Podbeskidzie: Zajac - Górkiewicz, Pietrasiak, Konieczny, Telichowski - Sloboda, Deja (90. Piter-Bucko) - Chmiel, Pawela (77. Sokołowski), Wodecki - Demjan.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?