Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mroczny Poznań: Pielęgniarz-morderca w szpitalu przy Lutyckiej

Krzysztof M. Kaźmierczak
Użyta przez pielęgniarza do zabójstwa zgwałconej pacjentki substancja szybko się rozkłada i nie pozostawia żadnego śladu
Użyta przez pielęgniarza do zabójstwa zgwałconej pacjentki substancja szybko się rozkłada i nie pozostawia żadnego śladu archiwum
Mogła to być nawet zbrodnia doskonała. Personel medyczny i pacjenci szpitala przy Lutyckiej przeżyli 20 lat temu szok. Pracujący w szpitalu wojewódzkim przy ul. Lutyckiej w Poznaniu 30-letni Maciej D. cieszył się bardzo dobrą opinią personelu medycznego i pacjentów. Tym większym szokiem było nakrycie go przez pielęgniarki na gwałceniu nieprzytomnej pacjentki.

Wykorzystaną bezbronną kobietę mężczyzna zabił, podając jej zastrzyk chlorku potasu. Była to ostatnia, ale zdaniem policjantów bardzo możliwe, że nie pierwsza ofiara pielęgniarza o szokujących skłonnościach.

Nie uwierzyli chorej, mówiącej o zgwałceniu

Maciej D. od dziesięciu lat pracował w szpitalu na oddziale intensywnej opieki medycznej (OIOM). Większość trafiających tam pacjentów to osoby nieprzytomne, w ciężkich stanach po przebytych wypadkach lub poważnych operacjach. Zajmowanie się nimi to szczególna odpowiedzialność. Pielęgniarz, jedyny wówczas mężczyzna zatrudniony w tym charakterze na OIOM-ie, świetnie radził sobie z niełatwymi obowiązkami. Był z tego powodu wysoko oceniany przez przełożonych. Prawdopodobnie właśnie dlatego zlekceważono pierwszy sygnał o jego drugim, nocnym życiu.

W maju 1993 roku podczas porannego obchodu jedna z pacjentek poskarżyła się, że została w nocy zgwałcona. Kobieta była w ciężkim stanie po przebytej operacji czaszki. Z tego powodu nie uwierzono jej. Uznano, że miała przewidzenia lub nocne koszmary. Czy faktycznie została wykorzystana przez dyżurującego wówczas przy niej pielęgniarza, nigdy nie udało się już rozstrzygnąć. Kobieta bowiem wkrótce potem zmarła. O jej skargach przypomniano sobie dwa miesiące później.

Zamordował kobietę przy pielęgniarkach

Nocy z 21 na 22 lipca 1993 roku pielęgniarki z OIOM-u nigdy już nie zapomną. To właśnie wtedy jedna z nich, przechodząc korytarzem obok sali, zauważyła, że pielęgniarz jest pochylony nad leżącą tam, przywiezioną dzień wcześniej, nieprzytomną pacjentką. Pozycja ta była zaskakująca - mężczyzna niemal leżał na jej łóżku. Zaskoczona pielęgniarka dopiero po dłuższej chwili zorientowała się co Maciej D. robi. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, poszła po koleżankę.

Obie obserwowały chwilę pielęgniarza i dopiero wtedy zdecydowały się zawiadomić przełożonych. Nie zdążyły jednak tego zrobić, gdyż aparatura monitorująca stan chorej zasygnalizowała problemy z jej sercem. Kiedy weszły do sali, pielęgniarz zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Wspólnie zdecydowali, że konieczna jest natychmiastowa reanimacja. Zanim do niej przystąpili, Maciej D. nieoczekiwanie... podał chorej zastrzyk. Zrobił go, chociaż nie polecił tego żaden lekarz. Pielęgniarki były zaskoczone. Podczas reanimacji jedna z nich schowała strzykawkę z resztką leku podanego przez D.

Chorej nie udało się uratować, 43-letnia Mirosława W. zmarła, nie odzyskując przytomności. Podejrzewając, że została ona zamordowana zastrzykiem, pielęgniarki pobrały krew kobiety i zaniosły do szpitalnego laboratorium. Badanie wykazało drastycznie wysoką obecność potasu.

Później okazało się, że w strzykawce był zatrzymujący krążenie chlorek potasu. Rozkłada się on bardzo szybko, już pięć godzin po jego podaniu nie ma śladu, że go zaaplikowano. Gdyby nie zapobiegliwe zachowanie koleżanek pielęgniarza, nie byłoby żadnych dowodów na popełnioną przez niego zbrodnię.

Planowano serię ekshumacji pacjentek

Zatrzymany pod zarzutem gwałtu i zabójstwa Maciej D. nie przyznał się do zbrodni. Stwierdził, że śmiertelny zastrzyk podał pomyłkowo. Obciążały go jednak zeznania koleżanek ze szpitala oraz ślady spermy znalezione na odzieży pacjentki, a sekcja wykazała, że została ona zgwałcona.

Zobacz też: "Antek Usypiacz" nie uśpił ich czujności - poznańscy toksykolodzy rozwiązują najtrudniejsze zagadki!

Prowadzący śledztwo prokurator Andrzej Laskowski podejrzewał, że mężczyzna mógł popełnić więcej tego rodzaju przestępstw. Analizując dokumentację szpitalną, wytypowano prawie 30 podejrzanych zgonów kobiet na oddziale, na którym pracował pielęgniarz. Planowano przeprowadzenie ekshumacji zmarłych, ale biegli wykluczyli, żeby w zwłokach udało się znaleźć pozostałości chlorku potasu.

Ostatecznie pielęgniarz został oskarżony o zgwałcenie i zabicie Mirosławy W. oraz wykorzystanie seksualne innej pacjentki. Ze względu na drastyczność sprawy oraz dobro ofiar, proces sądowy odbywał się przy drzwiach zamkniętych.

Maciej D. nie odpowiadał na pytania sądu. Skazano go na 25 lat więzienia.

Odkryj Mroczny Poznań. Więcej historii z dreszczykiem

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto