Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niech was poniesie na skrzydłach wiatru

Karolina Sternal
Choć głowę ma się w chmurach, to panuje tu cisza, którą zakłócić mogą jedynie odgłosy z radia. Ci na dole też nie słyszą nic, chyba że podchodzi się do lądowania.

Wtedy przecinające powietrze skrzydła sprawiają, że ludzie zadzierają głowy do góry, skąd dochodzi narastający szum zmierzającego w kierunku lotniska w Lesznie szybowca.

Adela Dankowska ma na swoim koncie nie tylko liczne rekordy świata i kraju w przelotach, ale jest także piątą w historii kobietą, która otrzymała Medal Lilienthala – najwyższe międzynarodowe odznaczenie szybownicze. Oprócz niej, do tej pory, to wyróżnienie przyznano jeszcze sześciorgu Polaków.

– Niebo interesowało mnie od dziecka. Zawsze też lubiłam się wspinać na drzewa, podglądałam ptaki i pewnie dlatego, gdy w wieku 18 lat dowiedziałam się, że można podjąć szkolenie i zacząć latać na szybowcach, to od razu skorzystałam z nadarzającej się okazji – opowiada Adela Dankowska.

Niebawem skończyła kurs na lotnisku Aeroklubu Warszawskiego i w ten sposób rozpoczęła się jej droga w chmurach. Z Warszawy trafiła na górę Żar, gdzie działa Górska Szkoła Szybowcowa. Tu dostrzeżono jej talent, tu także poznała swojego przyszłego męża Józefa Dankowskiego, wieloletniego trenera kadry narodowej. Niebawem też oboje trafili do Leszna, gdzie zaczęli pracować w Centralnej Szkole Szybowcowej.

– Mąż był bardzo wymagający, a ponieważ był także moim trenerem, więc uważał, że z tego powodu musi ode mnie wymagać jeszcze więcej – wspomina Dankowska.

Lata wspólnego życia w Lesznie przyniosły małżeństwu sporo sukcesów. Adela zapisała się przede wszystkim jako piętnastokrotna rekordzistka świata w przelotach szybowcem. Ustanowiła także 43 rekordy Polski.

– Nie ma dwóch takich samych lotów, każdy jest inny – mówi rekordzistka. – Tam na dole zostają wszystkie troski, zmartwienia. Tu na górze jest się samemu z całym bezkresnym niebem.

Adela Dankowska nadal lata na szybowcach i nadal jest instruktorem. Każdemu młodemu adeptowi przypomina, że ważniejsze od nowoczesnego sprzętu są oczy i uszy. Oczy, bo dzięki nim można nawet w złych warunkach zauważyć miejsce, w którym szybowiec może wznieść się wyżej i polecieć dalej. Uszy, bo dzięki nim szybownik wie, z jaką prędkością leci.

– Im szum jest donośniejszy, tym prędkość, z jaką podchodzimy do lądowania jest większa – mówi Adela Dankowska.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto