Niepotrzebny emeryt

Rządowe propozycje ograniczenia zarobkowania przez emerytów i rencistów nie podobają się przedsiębiorcom. Ich zdaniem, nikt na tym nie zyska, a jedynie zwiększy się szara strefa.

Rządowy projekt nowelizacji dwóch ustaw dotyczących zarobkowania przez emerytów i rencistów wzbudza wiele kontrowersji wśród wielkopolskich przedsiębiorców. Przypomnijmy, minister pracy proponuje m.in., aby nakazać pracodawcom opłacanie za każdego emeryta lub rencistę siedmiokrotnie wyższą stawkę składki na Fundusz Pracy (teraz wynosi ona 2,45 proc. po ewentualnych zmianach 17,15 proc.). Wysoka składka nie dotyczyłaby rencistów z I i II grupą inwalidzką zatrudnionych w zakładach pracy chronionej, pracujących emerytów, którzy zawiesili swoje świadczenia oraz tych, którzy zarabiają mniej niż wynosi najniższe wynagrodzenie (dzisiaj to jest 760 zł).

Większa szara strefa?

Zdaniem niektórych przedsiębiorców jeżeli te propozycje rządowe zostałyby przyjęte, mogą spowodować zwiększenie się szarej strefy.
- W przypadku, gdy emeryt zarabia np. 1000 zł, pracodawcy będą mu płacić najniższe wynagrodzenie, czyli 760 zł, a resztę będzie dostawał bezpośrednio do ręki. Każdy zyska, emeryt, gdyż dalej będzie zarabiał tak samo i pracodawca, gdyż nie będzie musiał płacić składki na Fundusz Pracy - uważa Edmund Flaczyk, dyrektor oddziału w Poznaniu Towarzystwa Ubezpieczeń w Rolnictwie i Gospodarce Żywieniowej Agropolis. Tym sposobem oczekiwane przez rząd z tego tytułu dodatkowe 30 mln zł miesięcznych wpływów na konto Funduszy Pracy może być nierealne. Zdaniem Krzysztofa Patera, wiceministra pracy, wariant zakładający obciążenie pracodawców dodatkową składką na Fundusz Pracy nie jest podwyższaniem kosztów pracy. Jego zdaniem jest to danie pełnej swobody pracodawcom, którzy będą mogli sami zadecydować czy chcą zatrudniać emerytów, czy też osoby, w stosunku do których nie muszą płacić wysokiej składki na Fundusz Pracy.

Dobry pracownik

- Z punktu widzenia pracodawcy, najlepiej nie mieć żadnych ograniczeń w zakresie zatrudnienia. Jeżeli emeryt jest dobrym pracownikiem, to każdy pracodawca zrobi wiele, aby go zatrzymać. W szczególnych sytuacjach może się zdecydować nawet na płacenie siedmiokrotnej stawki na Fundusz Pracy. Ale to oznaczałoby, że nie zwolni miejsca pracy tak jakby życzyłby tego sobie rząd - twierdzi Jan Sztuba z P.W. Presto Bis z Poznania. Według przedstawicieli ministerstwa pracy, po pół roku od wejścia w życie nowych przepisów emeryci mieliby zwolnić 80-120 tysięcy miejsc pracy. - Aby tworzyć nowe miejsca pracy, bardziej zachęcające dla pracodawcy byłyby np. korzystne ulgi związane z zatrudnieniem absolwentów, a nie utrudnienia w zatrudnianiu emerytów - uważa Jan Sztuba.

Będą konsultacje

Na razie projekt nowelizacji ustaw o ograniczeniu dodatkowego zarobkowania przez emerytów i rencistów został skierowany do konsultacji ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców. Dyskusja na ten temat będzie więc trwała. Ma być nawet powołana Komisja Trójstronna reprezentująca zainteresowane problemem strony. Zdaniem przedsiębiorców, istnieje szansa na poprawienie projektu w ten sposób, aby był on korzystny dla wszystkich. Aby jednak tak się stało, rząd musi zrewidować swoje propozycje. W przeciwnym razie nikt na tym nie zyska.

Henryk Judkowiak
dyrektor Wielkopolskiego Klubu Kapitału
- Jeżeli projekt ograniczający dodatkowe zarobkowanie przez emerytów i rencistów wejdzie w życie bez poprawek, rząd na tym nic nie zyska, a wręcz straci. Zwiększy się szara strefa. Nie przybędzie aż tak dużo nowych miejsc pracy po zwolnionych emerytach. Pracodawcy nie będą bowiem pozbywać się doświadczonych pracowników-emerytów na rzecz niedoświadczonych absolwentów. Przypadki płacenia zwiększonej stawki na Fundusz Pracy będą sporadyczne. Konieczna jest więc zmiana przyjętych założeń przy projekcie, gdyż na razie są one nierealne.