Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezatapialna Arka urwała punkty Lechowi

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Kolejorz znów nie wykorzystał szansy na powiększenie przewagi nad rywalami w tabeli ekstraklasy i po słabym meczu zremisował bezbramkowo z Arką Gdynia.

Po wczorajszym remisie Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze lechici ponownie stanęli przed szansą odskoczenia najgroźniejszym rywalom do mistrzostwa na pięć punktów. W dodatku do Poznania przyjeżdżała Arka, której wiosną wyraźnie gra nie idzie i wydawało się, że to wymarzony przeciwnik, z którym można zdobyć trzy punkty.

W pierwszym składzie Lecha zabrakło miejsca dla Hernana Rengifo. Można było tę zmianę tłumaczyć sobie celową roszadą Smudy, który chciał w ten sposób spróbować gry ze Sławkiem Peszką na prawym skrzydle i Robertem Lewandowskim na szpicy, ale okazało się, że Peruwiańczyka wyeliminował drobny uraz.

- Wczoraj wieczorem coś mu strzyknęło w szyi. Lekarz doprowadził go do zdrowia, ale jednak Hernan nie był gotowy na walkę przez 90 minut – wyjaśniał później Smuda.

Pierwsze minuty Lech zaczął obiecującą. Poznaniacy wymieniali między sobą po kilkanaście podań, a gdynianie nie byli w stanie w żaden sposób im w tym przeszkodzić. Nie było nawet fauli i momentami wydawało się, że na murawie w ogóle nie ma sędziego.

Lechici mieli jednak problemy z rozmontowaniem defensywy Arki. Największe zagrożenie stwarzali głównie po indywidualnych akcjach, z których najlepszą przeprowadził w 24. minucie Lewandowski. Minął kilku obrońców i odegrał do Peszki, który jednak spudłował.

W 33. minucie powinno być 1:0 dla Lecha. Po świetnym podaniu z prawej strony wzdłuż bramki piłka trafiła pod nogi Semira Stilicia, a ten z pięciu metrów trafił w poprzeczkę!

Później na boisku nie działo się nic ciekawego, ale można się było spodziewać, że prędzej czy później Kolejorz dopnie swego i zdobędzie bramkę. Powinno tak się stać już w 46. minucie. Tym razem w pole karne zagrywał Rafał Murawski i w idealnej sytuacji znalazł się nadbiegający Dimitrije Injac, który uderzył płasko po ziemi, lecz Norbert Witkowski zdołał jakimś cudem wybić tę piłkę.

W 59. minucie gdyńscy obrońcy zdołali zablokować strzał Grzegorza Wojtkowiaka i dobitkę Manuela Arboledy. Lechici zaczęli grać coraz bardziej nerwowo, a Smuda zaczął dokonywać zmian. Zdjął Djurdjevicia i Peszkę, wpuszczając w ich miejsce Wilka i Rengifo, ale obie zmiany niewiele zmieniły. 

Poznaniacy niby cały czas atakowali, ale ich akcjom daleko było do tych, które przeprowadzali w niedawnych meczach z Udinese czy GKS-em Bełchatów. Gdynianie właściwie tylko się bronili, ofensywę ograniczając do niespecjalnie groźnych strzałów z dystansu.

Lechitom granie nie szło, a akurat tego wieczoru nie mogli też liczyć na szczególnie żywiołowy doping swoich kibiców. Fani Lecha i Arki od lat żyją w przyjaźni, więc zamiast gorących i zagrzewających do walki okrzyków „Kolejorz! Kolejorz!”, czy też „Gramy do końca!”, z trybun można było usłyszeć raczej „Arka Gdynia! Arka Gdynia!” albo „Lech, Areczka, Cracovia!”.

Mecz zakończył się również „przyjaźnie”, czyli podziałem punktów.
- Jeszcze nas czeka jeden taki mecz przyjaźni, ale na szczęście dopiero na koniec sezonu – narzekał po meczu Smuda, który przyznawał, że to spotkanie jego piłkarzom wyraźnie nie wyszło. – Tacy zawodnicy jak Semir Stilić czy Sławek Peszko nie zagrali dziś na swoim normalnym poziomie. Tych dwóch punktów, które dzisiaj straciliśmy, będziemy musieli szukać w meczach z silniejszymi rywalami. Cieszę się, że Arkę mamy już za sobą, bo zawsze nam z nią nie idzie. W przyszłości pewnie będzie nam jeszcze trudniej, jak trafią tam kolejni zawodnicy z Lecha – dodał „Franz”, mając na myśli m.in. Zbigniewa Zakrzewskiego, który jeszcze dwa lata temu był jego podopiecznym w Lechu.

W Arce gra wielu piłkarzy, którzy niedawno bronili barw Lecha.

- Zawsze chętnie wracam do Poznania, bo to moje rodzinne miasto. Życzę chłopakom z Lecha zdobycia mistrzostwa Polski – mówił po spotkaniu żegnany brawami przez kibiców Lecha „Zaki”.

- Wiem, że to nie był piękny mecz, ale kibice chyba wiedzieli, że to nie przyjechała Barcelona tylko potrzebująca do utrzymania punktów Arka – mówił po meczu trener Arki, Czesław Michniewicz. – Pasowała nam gra Lecha w drugiej połowie, który grał głownie długa piłką. Największe zagrożenie pod naszą bramką było po błędzie sędziego, który nie zauważył faulu na Lyubenovie, ale uratowała nas poprzeczka.

Czesław Michniewicz znowu utarł nosa Franciszkowi Smudzie.

Co ciekawe, obaj szkoleniowcy nie spotkali się na pomeczowej konferencji prasowej – każdy z nich miał osobne spotkanie z dziennikarzami. Klub tłumaczył to okolicznością wręczenia kwiatów i statuetki trenerowi Smudzie, dla którego mecz z Arką był czterechsetnym spotkaniem w ekstraklasie w roli szkoleniowca.

Lech dalej prowadzi w tabeli ekstraklasy z trzema punktami przewagi nad Legią i pięcioma nad Wisłą Kraków, z którą zmierzy się w następnej kolejce.

Lech Poznań - Arka Gdynia 0:0

Żółte kartki: Bartosz Bosacki - Tomasz Sokołowski, Maciej Scherfchen, Dariusz Żuraw.
Sędziował: Jacek Walczyński (Lublin).
Widzów: 16 000.

Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjevic (56. Jakub Wilk) - Sławomir Peszko (68. Hernan Rengifo), Dimitrije Injac, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Semir Stilic - Robert Lewandowski.

Arka Gdynia: Norbert Witkowski - Tomasz Sokołowski, Dariusz Żuraw, Michał Łabędzki, Błażej Telichowski - Bartosz Karwan, Maciej Scherfchen, Bartosz Ława, Ljubomir Ljubenow (84. Olgierd Moskalewicz) - Marcin Wachowicz (80. Marcin Pietroń), Zbigniew Zakrzewski (74. Przemysław Trytko).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto