Od szynki z jelenia po... głowę Alfreda Nobla

Na parterze galerii stoi kilkanaście straganów, gdzie można znaleźć wszystko to, czym chlubi się wielkopolskie rzemiosło: od powiewnych, ręcznie haftowanych firan poprzez witrażowe anioły po wyroby ze srebra, skóry i drewna. Każdy łasuch od razu znajdzie drogę do stoisk z wędlinami i pieczonymi na poczekaniu ciastkami, kierując się samym zapachem...

Wielu smakoszy przyciąga stoisko gości z Opola, firmy Tytus Katarzyny Leszczyńskiej-Korol, gdzie można się zaopatrzyć w wędliny z dziczyzny.

- Wśród naszych klientów jest mnóstwo ludzi, którzy nie wyobrażają sobie innego mięsa niż dziczyzna - zapewniają miłe ekspedientki. - No i liczy się dla nich to, że są robione w sposób tradycyjny, bez żadnej chemii. Oczywiście dziczyzna ma specyficzny smak, ale zawsze zachęcamy do spróbowania, żeby kupujący wiedział, czy mu to smakuje. I ta metoda się sprawdza, bo już kilka osób pytało, czy nie zamierzamy otworzyć sklepu w Poznaniu...

Nieco dalej pysznią się stosy notesów, książek i albumów oprawnych w skórę, a wszystkie wyglądają tak, jakby oprzed chwilą wyniesiono je z biblioteki XIX-wiecznego pałacu.
- Bo tak mają wyglądać - śmieje się twórca tych arcydzieł, Paweł Lewicki z Pracowni Koneser z Jankowa Dolnego koło Gniezna. - Ludzie, którzy chcą oprawić jakąś szczególnie ważną dla siebie książkę, najczęściej wybierają właśnie taki styl.

Ale oprócz opraw książek i albumów można tu też dostać ozdobne pudła, repliki tych, w jakich kiedyś przechowywano biżuterię, wzmacniające napoje z procentami na drogę lub... pistolety do pojedynków. Pan Paweł nawet ma kufer dokładnie taki, w jakim panny młode niegdyś składały swój posag. Można sobie taki zamówić i sporo osób tak robi, chociaż w dzisiejszych domach nie służą już jako kufry na posag, a skrzynie na pościel. Za przyjemność posiadania posagowego kufra trzeba zapłacić jakieś 4, 5 tysiąca złotych...

Nieco dalej można podglądać warsztat hafciarek. Panie Alina Antkowiak i Justyna Stachowiak z Pracowni Hafciarskiej Małgorzaty Grzelak właśnie mają na warsztacie sztandar dla gimnazjum. Patronem szkoły będzie Alfred Nobel i obie panie pracowicie wyszywają kolejne elementy wizerunku wielkiego człowieka.
- Da się tak siedzieć i po 8, i po 10 godzin, oczywiście  z przerwami - śmieją się. - Musi też być dobre światło, wtedy znacznie łatwiej się pracuje...

Sztandary i ornaty to najczęstsze zamówienia składane hafciarkom i chętnych na posiadanie takich cudów nie brakuje.
- Mamy coraz więcej zamówień, widać powrót zainteresowania haftem ręcznym - przyznaje pani Alina. - Można haftować maszynowo, ale ten haft jest płaski, a nasz, ręczny z fakturą.

- W komputerowym jak nitka się zaciągnie, to już jest kłopot, może się spruć - dodaje pani Justyna.

Obie panie nie tylko haftują nowe rzeczy, ale zajmują się także renowacją starych, zabytkowych sztandarów czy gobelinów. Antypedium w Katedrze Gnieźnieńskiej to ich dzieło. Ale przyjemność posiadania czegoś z ręcznym haftem kosztuje - np. za sztandar trzeba zapłacić około 7 tysięcy złotych.

Targom towarzyszą także warsztaty dla chętnych, podczas których rzemieślnicy pokażą, jak robi się oprawy ze skóry, haftuje nieco mniejsze rzeczy niż sztandar i tka. Kramy rzemieślników będzie można odwiedzać, oglądać i robić zakupy do niedzieli, do godziny 20.

Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia, kliknij w miniaturki pod artykułem.