MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Owczarek przez miesiąc był przywiązany do słupa

Magda Borowiak
W boksie szpitalika w Schronisku dla Zwierząt siedzi duży, podobny do owczarka pies. Na szyi ma ogromną szramę, a na gardle wielką ranę. - Ustaliliśmy, że przez około miesiąc bez przerwy był przywiązany ciężkim ...

W boksie szpitalika w Schronisku dla Zwierząt siedzi duży, podobny do owczarka pies. Na szyi ma ogromną szramę, a na gardle wielką ranę. - Ustaliliśmy, że przez około miesiąc bez przerwy był przywiązany ciężkim łańcuchem do słupa. Nie dostawał jedzenia, chciał się wydostać i kolczatka wbiła mu się w szyję tworząc ranę- relacjonuje Jan Jarocki, technik weterynarii.

Pies trafił do schroniska na ul. Bukowskiej kilka dni temu dzięki interwencji mieszkanki os. Smochowice. Kobieta poprosiła o zabranie zmaltretowanego zwierzęcia, informując, że od dłuższego czasu nikt się nim nie interesuje. Sama zanosiła mu czasem jedzenie i wodę.

Uwięziony
przy słupie

Pracownicy schroniska nie mogli zabrać ze sobą psa, nie wolno im bowiem wchodzić na cudzy teren. Dlatego potrzebowali asysty policji. Gdy pojawili się funkcjonariusze można było uwolnić udręczone zwierzę wyrywając słup, do którego był przywiązany.
- Widok był przerażający - wspomina technik weterynarii, który zjawił się, by zabrać psa do schroniska. - Teren był opłotowany, a wszędzie widać było wykopane dziury, widać zwierzę za wszelką cenę chciało się wydostać z miejsca, w którym przeżywało koszmar.

Miał głębokie rany

W pierwszej chwili nie było dokładnie widać ran, gdyż zarośnięte były sierścią. Dopiero gdy została ogolona, ukazał się widok, którego pracownicy schroniska długo nie będą mogli zapomnieć. - W otwartej ranie pod pyskiem muchy złożyły już jaja, z których zaczęły robić się larwy - opowiada Przemysław Minkin, technik weterynarii, który po konsultacji z przebywającym na urlopie lekarzem weterynarii ze schroniska udzielił psu pierwszej pomocy. Zwierzę było kompletnie otępiałe, reagowało jedynie przy podawaniu zastrzyków przeciwbólowych.
Dziś pies czuje się już nieco lepiej - ma apetyt, goją mu się rany, chodzi na spacery ze smyczą umocowaną tak, by nie urażała rany.

Zlokalizowany
przez tatuaż

Okazuje się, że okaleczony pies był już kiedyś w schronisku. - Każdy zwierzak, który do nas trafia zostaje wytatuowany. Dzięki temu wiemy kto i kiedy go stąd zabrał. Wszystkie informacje mamy w komputerze, prowadzę też zeszyt na swój własny użytek - opowiada Jan Jarocki. - Tego zabrała pewna kobieta w październiku 1997 roku. Opowiedziała, że oddała go komuś do pilnowania obiektu na posesji.
Pracownicy schroniska dowiedzieli się, że mężczyzna, który miał zajmować się psem jest najprawdopodobniej w areszcie. Nie wiadomo jednak, czy przekazał właścicielowi posesji wiadomość, by przejął pieczę nad zwierzęciem. - Dojdziemy do tego, kto zawinił i ta osoba na pewno poniesie karę - mówi Jan Jarocki. - Nie zostawimy tak tej sprawy.
Ustawa o ochronie zwierząt z sierpnia 1997 roku mówi, że za dręczenie zwierząt grozi kara pozbawienia wolności na 2 lata z zamianą na grzywnę w wysokości 2,5 tys. zł. Dwa lata temu we Wrocławiu mężczyzna za wyjątkowe znęcanie się nad zwierzęciem dostał dwa lata więzienia z zamianą na 3,3 tys. zł. Więzienie opuścił jednak już po roku.

fot: Jan Jarocki pokazuje łańcuch, na którym uwiązany był pies.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto