Gdzie obejrzeć mecz Polska - San Marino? Transmisja na żywo w telewizji i Internecie [LIVE, ONLINE]
Polacy grali z San Marino sześć razy. Odnieśli też sześć zwycięstw, strzelając przy tym 23 bramki i nie tracąc żadnej. Najtrudniej było w pierwszym meczu. Nasi reprezentanci w 1993 roku wygrali z San Marino ledwie 1:0 po bramce strzelonej ręką przez Jana Furtoka.
Ostatnie spotkanie rozegrano w kwietniu 2009 roku w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Polska pokonała wtedy San Marino aż 10:0! We wtorek czas na spotkanie numer siedem. Nikt chyba jednak nie łudzi się, że naszym reprezentantom uda się powtórzyć ten dwucyfrowy wynik.
Zobacz też: Polska - Ukraina 1:3. Reprezentacja przegrała - internauci kpią! [MEMY, ŚMIESZNE OBRAZKI]
Reprezentacja San Marino nie należy do piłkarskich potęg. Jeżeli trener Giampaolo Mazza, na co dzień nauczyciel wf-u, wystawi taką samą jedenastkę, jak w przegranym w piątek meczu z Anglią, znajdzie się w niej tylko dwóch zawodowych piłkarzy. Reszta to amatorzy, zresztą jak wszyscy piłkarze w San Marino.
A mało kto wie, że prawdziwi amatorzy z niewielkiej enklawy znajdującej się na terenie Włoch zmierzyli się w ubiegłym roku z równie prawdziwymi amatorami z B-klasowego Odlewu Poznań. Było to jak najbardziej oficjalne spotkanie rozegrane za zgodą i wiedzą obu piłkarskich federacji.
Mecz zorganizowano w kwietniu 2012 roku z okazji 10-lecia powstania klubu z Poznania. Co ciekawe, na trybunach sanmarińskiego stadionu nie zabrakło dopingu, który był prowadzony przez całe 60 minut meczu (grano 2x30 minut).
- Do San Marino przyjechały z nami rodziny i to właśnie one prowadziły główny doping - wspomina nasz redakcyjny kolega Rafał Wąsowicz, który wystąpił w meczu. Oprócz niego na boisku pojawił się też m.in. policjant, taksówkarz, byli też prawnicy i inni dzienikarze. - Kibice odpalili nawet race, co zaciekawiło karabinierów. Na szczęście przyjechali tylko na stadion, popatrzyli i odjechali - dodaje z uśmiechem popularny "Wąsu".
Niewiele brakowało, żeby samo spotkanie zakończyło się sensacyjnym remisem. Długo żaden z graczy nie potrafił trafić do siatki rywali, choć okazji było co nie miara. W pierwszej połowie sędzia nie podyktował też ewidentnego karnego dla poznaniaków, a żeby tego było mało w całym meczu zawodnicy Odlewu trzy razy trafili w poprzeczkę bramki FC Domagnano.
W końcu sześć minut przed końcem starcia do poznańskiej bramki trafił Mirko Piscaglia - jak się okazało, były reprezentant San Marino do lat 17.
- Mieliśmy za mało czasu na aklimatyzację i pod koniec meczu zawodnicy FC Domagnano pokazali, że, niestety, mają lepszą kondycję - tłumaczy Rafał Wąsowicz. - Ale może to i lepiej, bo gdybyśmy zremisowali, to nikt by nam w to nie uwierzył.
Jeśli dzisiaj Polakom nie uda się pokonać San Marino, to chyba też nikt w to nie uwierzy...
Twórz Nasze Miasto razem z nami. Pisz na [email protected] lub zostaw nam wiadomość na Facebooku
ZEBRAliśmy nasze serwisy w jednym miejscu:
Wszystko o Lechu Poznań - BUŁGARSKA.PL: polub serwis na Facebooku
Filmy z Poznania i całej Wielkopolski - GŁOS.TV: polub serwis na Facebooku
Inwestycje i budownictwo w Wielkopolsce - DOM
Baw się i wygrywaj nagrody - KONKURSY
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?